Najpierw triumfował w konkursie głównym w kategorii najlepszego reżysera, a na zakończenie Warszawskiego Festiwalu Filmowego za "Imagine" Andrzej Jakimowski otrzymał Nagrodę Publiczności. W pierwszej dziesiątce filmów docenionych przez widzów znalazły się też, zaprezentowane w ostatnich dniach festiwalu, "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego i "Czwórca Święta" Jana Hřebejka.
Zakończony w niedzielę 28. Warszawski Festiwal Filmowy przeszedł do historii. Jako ostatnie przyznano Nagrody Publiczności - wyłonione na podstawie kart, które widzowie wypełniali po każdym seansie, wystawiając w nich własną ocenę obejrzanego filmu.
Widzowie potwierdzili decyzję jurorów
W tym plebiscycie, w kategorii filmów fabularnych, zwyciężył "Imagine", który na otwarciu tegorocznego WFF miał swoją europejską premierę. Jakimowskiego nagrodzono też w konkursie głównym za najlepszą reżyserię.
To historia Iana (w tej roli Edward Hogg, znany m.in. z filmu Rolanda Emmericha "Anonimus"), charyzmatycznego instruktora niewidomych, który przybywa do ośrodka w Lizbonie, by uczyć młodych pacjentów trudnej sztuki orientacji w przestrzeni. Jego kontrowersyjne metody przyjmowane są przez podopiecznych początkowo z nieufnością, a potem z rosnącym entuzjazmem. Tymczasem największe zainteresowanie nauczyciela wzbudza piękna, zamknięta w sobie Ewa (Alexandra Maria Lara, pamiętna odtwórczyni roli Traudl Junge, osobistej sekretarki Hitlera w filmie "Upadek"). Za sprawą niekonwencjonalnych wskazówek i ponadzmysłowej wrażliwości Iana, Ewa przezwycięży lęk i spróbuje samodzielnie postawić pierwsze kroki poza kliniką. Wkrótce jednak przekona się, że w życiu każdy akt odwagi rodzi ryzyko, bez którego nie sposób poznać smaku wolności.
Reżyser przyznał, że scenariusz „Imagine” pisał po kilkumiesięcznej dokumentacji dotyczącej technik orientacji przestrzennej, jakimi posługują się niewidomi. Jego zdaniem, "metody te są na wskroś poetyckie, a zarazem niezwykle filmowe". "Imagine" trafi do kin w pierwszym kwartale 2013 roku.
Andrzej Jakimowski wcześniej zrealizował m.in. nagradzane "Sztuczki" (2007) i "Zmruż oczy" (2003).
Docenili
Z kolei Nagrodę Publiczności w kategorii "film dokumentalny" otrzymał obraz "Daleko nie jest wystarczająco daleko. Historia Tomiego Ungerera" amerykańskiego reżysera Brada Bernsteina. W ocenie widzów, najlepszym filmem krótkometrażowym pokazywanym na festiwalu jest "Kolumna" twórcy z Kosowa Ujkana Hysaja, najlepszym filmem dla dzieci - "Twigson w opałach" reżysera norweskiego Arilda Ostina. "Daleko nie jest wystarczająco daleko. Historia Tomiego Ungerera" Bernsteina opowiada o alzackim autorze książek dla dzieci, protestacyjnych plakatów w latach 60. i publikacji o tematyce erotycznej. Z kolei akcja filmu krótkometrażowego Hysaja rozgrywa się w czasie wojny w Kosowie w 1999 r. Adem staje przed ciężką decyzją - musi wybrać, czyje życie uratować, własnego syna czy syna swojego brata.
W pierwszej dziesiątce obrazów docenionych przez widzów w kategorii filmów fabularnych znalazły się również te pozakonkursowe, zaprezentowane na pokazach specjalnych. Widzowie docenili m.in. wyświetlone w przeddzień zakończenia festiwalu "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego oraz film zamknięcia - "Czwórcę Świętą" czeskiego reżysera Jana Hřebejka.
"To ludzie przecież byli. Musiałem"
Akcja "Pokłosia" rozgrywa się w 2001 roku na polskiej wsi. Bohaterami filmu są dwaj bracia - Józef i Franciszek Kalina. Mężczyźni muszą stawić czoło dramatycznym wydarzeniom sprzed 60 lat. Wszystko zaczyna się, gdy Franek po dwóch dekadach wraca z Ameryki do rodzinnej wsi. Orientuje się, że jego młodszy brat Józek, jest odrzucany i potępiany przez lokalną społeczność. Po krótkim czasie starszy z braci dowiaduje się, co jest przyczyną konfliktu.
Na polu obok gospodarstwa Józek ustawił ponad 300 płyt pochodzących z żydowskich nagrobków, chcąc w ten sposób upamiętnić dawnych mieszkańców jego wsi. Płytami tymi Niemcy podczas II wojny utwardzili pobliską drogę - tłumaczy bratu Józef. - To ludzie przecież byli. Musiałem - mówi o Żydach, których nazwiska widnieją na płytach i o swojej decyzji. Franek jednak początkowo nie popiera brata. Z postawą Józefa solidaryzuje się miejscowy proboszcz. - Ludzie krzywo na to patrzą, ale ja myślę, że on robi to, co mu Pan Bóg każe - komentuje działania Józefa Kaliny ksiądz. Franek zmienia nastawienie do sprawy, kiedy z archiwum dowiaduje się, kto był prawowitym właścicielem ziemi, na której mieszkali jego rodzice. Bracia Kalina próbują dowiedzieć się prawdy sprzed lat od najstarszych mieszkańców wsi. Pytają, co stało się z miejscowymi Żydami podczas II Wojny Światowej. "Tu nie było żadnych żołnierzy", "tu nie było Niemców" - odpowiadają im świadkowie tamtych wydarzeń. Gdy bracia szukają odpowiedzi na swoje pytania, gniew mieszkańców wsi przybiera na sile. W role braci wcielili się Ireneusz Czop (Franciszek Kalina) oraz Maciej Stuhr (Józef Kalina). W filmie zagrali także m.in. Jerzy Radziwiłowicz, Danuta Szaflarska i Zbigniew Zamachowski. Autorem zdjęć do filmu jest Paweł Edelman, a za scenografię odpowiadał Allan Starski.
Obraz inspirowany jest wydarzeniami w Jedwabnem z 1941 roku. Autorem scenariusza "Pokłosia" jest sam Pasikowski.
"To wszystko jest wzięte z rzeczywistości"
Najnowszy film Pasikowskiego przyjęto oklaskami. Największa sala Multikina w stołecznych Złotych Tarasach wypełniona była po brzegi, a widzowie dziękowali za ten film twórcom, którzy po seansie wzięli udział w dyskusji.
- Mam wrażenie, że takie filmy należy robić nie dlatego, żeby pokazać, że Polacy są okropni, ale dlatego, żebyśmy coś zrozumieli o sobie. Najpierw trzeba poznać fakty, a później zapytać, co mamy z tym zrobić - powiedział w sobotni wieczór Maciej Stuhr.
Konsultantem historycznym przy "Pokłosiu" był dr Krzysztof Persak, który także przybył na sobotnie spotkanie. - Ten film jest ekranizacją rzeczywistości. Gdy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak bardzo te wszystkie sytuacje są trafne. I postacie i sytuacje mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. Dosyć łatwo będzie wskazać palcem. (...) Już w latach 80. Zbigniew Romaniuk w Brańsku zaczął wydobywać poniszczone macewy, czyścić je, stawiać i odczytywać napisy. To wszystko jest wzięte z rzeczywistości - stwierdził historyk.
Na uwagę o prawdopodobnych kontrowersjach i podziałach, jakie może wywołać najnowszy film Pasikowskiego, producent filmu Dariusz Jabłoński odpowiedział: - Uważam, że ten film nie podzieli Polaków, ale zada kilka ważnych pytań, a przede wszystkim pytanie, o to, co mamy z tym zrobić.(...) Wierzę, że ten film jest bardzo polski.
Podobnie obraz ten ocenił psycholog, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, Olaf Żylicz. - Uważam, że jest to niezwykły film. Nie tylko dlatego, że zadaje fundamentalne pytania o relacje polsko-żydowskie, ale dlatego, że zaprasza do widzenia czegoś znacznie więcej. Moim marzeniem jest to, żeby był to film, który zadaje nam pytanie o sens wspólnoty, z którą się utożsamiamy, z historią naszej rodziny, naszej miejscowości - mówił psycholog.
W sobotę "Pokłosie" po raz pierwszy zostało pokazane publicznie w pełnej wersji. Wcześniej, jeszcze bez napisów końcowych, startowało w konkursie głównym odbywającego się w maju 37. Gdynia Film Festival. Obraz uhonorowano tam Nagrodą Dziennikarzy "za ujęcie traumatycznego tematu w formie, dzięki której ma on szansę dotrzeć do młodej publiczności". Na ekrany kin w całej Polsce "Pokłosie" wejdzie już 9 listopada.
W poszukiwaniu seksualnych urozmaiceń
Na zakończenie Warszawskiego Festiwalu Filmowego odbyła się premiera najnowszego obrazu Jana Hřebejka. Twórca osobiście zaprezentował film widzom festiwalu. "Czwórca święta" to historia dwóch elektryków, których główną bolączką jest nudne życie seksualne. Gdy obaj dostają propozycję pracy na Karaibach, postanawiają zabrać tam swoje żony. Vitek i Ondra chcą poszukiwać na wyspie seksualnych urozmaiceń. Hřebejk zasłynął jako autor czarnych komedii i komediodramatów opowiadających o zmaganiach ludzi z opresją systemów politycznych i własnymi słabościami. Były to m.in.: "Pod jednym dachem" (1999), "Musimy sobie pomagać" (2000), "Pupendo" (2003). Film "Musimy sobie pomagać" w 2001 r. został nominowany do Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych.
Do zobaczenia za rok
Podczas tegorocznej edycji pokazano 130 filmów pełnometrażowych i 70 krótkometrażowych. Produkcje pochodziły z 55 krajów świata. Jak podkreślił dyrektor festiwalu Stefan Laudyn, ponad 120 filmowców z 37 krajów świata osobiście przedstawiło swoje filmy.
Kolejny, 29. Warszawski Festiwal Filmowy odbędzie się w dniach 11-20 października 2013 r.
Autor: Monika Piętas-Kurek/tr / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Materiały dystrybutora