Odtwórczynie głównych ról w filmie Joanny i Krzysztofa Krauzów "Ptaki śpiewają w Kigali" - Jowita Budnik i Elaine Umuhire - zostały wybrane ex aequo najlepszymi aktorkami na 52. festiwalu w Karlowych Warach. Główna nagroda, Kryształowy Globus, powędrowała do czeskiego obrazu "Little Crusader", co w zgodnej opinii krytyków było sporym zaskoczeniem, gdyż film nie należał do faworytów.
Przed kilkoma dniami pisaliśmy o entuzjastycznym przyjęciu polskiego filmu Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze "Ptaki śpiewają w Kigali" i świetnych recenzjach po projekcji w Karlowych Warach. Nagrody dla jego aktorek nie są więc zaskoczeniem.
"Krzysztof byłby dumny"
Dla Jowity Budnik, ulubionej aktorki duetu reżyserskiego Krauzów, to kolejna po Złotych Lwach w Gdyni prestiżowa nagroda i zapewne najważniejsza, bo pierwsza międzynarodowa. W przypadku Elaine Umuhire to także pierwsze w historii rwandyjskiej kinematografii tak ważne wyróżnienie aktorskie.
Obie aktorki podczas gali zamknięcia były ogromnie wzruszone. Jowita Budnik odbierając nagrodę, przypomniała zmarłego 2,5 roku temu reżysera: - Krzysztof byłby dumy - powiedziała. - Przede wszystkim z żony, która ten film skończyła, ale chyba i z nas - dodała.
Wielu krytyków typowało "Ptaki śpiewają w Kigali" do nagrody Kryształowego Globusa za najlepszy film (obok rosyjskiej "Arytmii" były głównym faworytem), ale pięcioosobowe jury zdecydowało się nagrodzić po raz pierwszy od 15 lat lokalną, czeską produkcję pod tytułem "Little Crusader", czyli "Mały krzyżowiec". Ten, jak podkreślają krytycy w recenzjach, "ciekawy głównie ze względów formalnych medytacyjny dramat o ojcostwie" z akcją osadzoną w XIV wieku zupełnie jednak nie oddawał klimatu największego festiwalu w Europie Środkowej. Jego najlepsze filmy były bowiem poświęcone palącym problemom naszej rzeczywistości, podczas gdy obraz Václa Kadrnki od nich odchodził.
Od intelektualnej przygody do nagrody
Jowita Budnik jeszcze przed pokazem filmu w Karlowych Warach podkreślała, że każdorazowa praca nad rolą z Joanną i Krzysztofem Krauze jest dla niej wielką intelektualną przygodą. Opowiadają o tym zresztą od lat wszyscy aktorzy występujący w filmach reżyserskiego małżeństwa. Zarówno Robert Gonera i Andrzej Chyra po "Długu", jak również i Budnik oraz partnerujący jej w "Placu Zbawiciela" Arkadiusz Janiczek przyznawali w wywiadach, że budowanie postaci na planie Krauzów nigdy nie sprowadzało się do pamięciowego opanowania tekstu, a przede wszystkim do długich rozmów o przeróżnych, życiowych sytuacjach i do poznawania siebie nawzajem.
Nagrody dla aktorów Krauzów to właśnie efekt tego długiego żmudnego procesu kreacji. Możemy się domyślać, że w przypadku obrazu traktującego o ludobójstwie ten proces był jeszcze bardziej złożony.
Akcja filmu "Ptaki śpiewają w Kigali" zaczyna się w 1994 roku, w przeddzień ludobójstwa w Rwandzie, a kończy po prawie czterech latach. Polska ornitolog (Budnik) prowadzi badania nad ginącą populacją sępów. Jest w Kigali w dniu gdy rozjuszone tłumy Hutu zaczynają zabijać sąsiadów z plemienia Tutsi. Zginęło wtedy prawie milion osób. Polka o imieniu Anna staje się świadkiem koszmaru i sama go doświadcza. Na jej oczach zostaje zabity profesor, z którym pracowała. Jego córkę, trochę przez przypadek, ratuje od śmierci, zabierając ze sobą do Polski. Fabuła skupia się na tym, co dzieje się z kobietami po tych dramatycznych wydarzeniach, na ich niełatwych, wzajemnych relacjach. Obie nie potrafią żyć po tym, co przeżyły. Rwandyjka tęskni przy tym za ojczyzną - chce odnaleźć ciała bliskich i godnie pochować.
"Nie wiem, jak wyrazić radość, którą czuję"
Kreacje obu aktorek zrobiły równie wielkie wrażenie na jurorach, na widzach i krytykach. W entuzjastycznej recenzji "Screen Daily" pisał: "Jowita Budnik tworzy portret kruchej i subtelnej Anny, której emocje kryją się pod powierzchnią, gotowe eksplodować w każdej chwili". Postać Eliane Umuhire natomiast postrzegał, jako "połączenie cichej godności i ogromnego gniewu, jaki w sobie tłumi, co jest fascynujące".
"Wielka radość, wielka duma, nie wiem, jak wyrazić radość, którą czuję" - napisała wczoraj na swym profilu na Facebooku Jowita Budnik. Z kolei Umuhire, na co dzień grająca w spektaklach w teatrze w Kigali, będących hołdem składanym ofiarom rwandyjskiego ludobójstwa, w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim stwierdziła: - Ta nagroda jest dowodem na to, że jeżeli podążasz za swoimi marzeniami, a gdy jednocześnie spotykasz się i zaufasz takim osobom jak Joanna, wszystko staje się możliwe. To moja pierwsza nagroda w życiu, zawsze będzie miała dla mnie ogromne znaczenie.
To już czwarty film Krauzów obecny w konkursie głównym w Karlowych Warach w ciągu ostatnich 12 lat i trzeci nagrodzony. W 2005 roku "Mój Nikifor" zgarnął nie tylko Kryształowy Globus, ale także nagrody za reżyserię i dla najlepszej aktorki - Krystyny Feldman.
Nagrody to nie wszystko
Tegoroczny zdobywca głównej nagrody festiwalu w Karlowych Warach dość wyraźnie rozminął się oczekiwaniami i typami krytyków. W rankingach przewijały się trzy tytuły: rosyjska "Arytmia" Borysa Chlebnikowa - przejmujący dramat małżeński z portretem dzisiejszej Rosji w tle; izraelski "The Cakemaker" Ofira Raula Graizera - opowieść o niemieckim piekarzu geju i izraelskiej wdowie, których zbliża do siebie uczucie samotności i wyobcowania; a także polski obraz "Ptaki śpiewają w Kigali".
Jurorzy zauważyli dwa z tych filmów. Uhonorowali aktorów grających główne role w obrazach polskim i rosyjskim (Aleksander Jaczenko za główną rolę w "Arytmii" wybrany został także najlepszym aktorem), ale izraelski obraz - niezwykle dojrzały i poruszający, co podkreślali krytycy, pozostał zupełnie niezauważony. Co dojrzeli natomiast w osadzonej w XIV wieku opowieści o krucjatach dzieci - zdaniem recenzentów zwyczajnie nudnej - pewnie się nie dowiemy.
Nagrodę Specjalną Jury otrzymał film Alena Drljevicia "Men don't cry"(Mężczyźni nie płaczą), opowiadający o ludziach, którzy wciąż nie są w stanie podnieść się z traumy po wojnie na Bałkanach. Za najlepszego reżysera uznano natomiast Petera Bebjaka, twórcę obrazu "Čiara" o przemytnikach grasujących na granicy słowacko-ukraińskiej. Sam obraz to produkcja słowacko-czesko. To również wywołało niemałe zaskoczenie wśród dziennikarzy akredytowanych na festiwalu.
Dla filmu Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze Karlowe Wary to jednak dopiero początek. Do twórców codziennie docierają zaproszenia na prestiżowe międzynarodowe festiwale i bez wątpienia sezon nagród dla tego obrazu możemy oficjalnie uznać za otwarty.
Do naszych kin film "Ptaki śpiewają w Kigali" trafi 22 września.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA