Trwa kolejny dzień akcji ratunkowej po wybuchu w kopalni Pniówek w Pawłowicach na Śląsku. W eksplozji zginęło pięciu górników, poszkodowanych zostało 17, a siedmiu wciąż jest zaginionych. Premier zapowiedział, że ich rodziny otrzymają specjalne renty.
- Poleciłem przygotowanie odpowiednich rent specjalnych dla wszystkich osób z rodzin poszkodowanych w katastrofie w kopalni Pniówek – zapowiedział premier Mateusz Morawiecki w sobotę na konferencji prasowej w Warszawie.
Dodał też, że liczy na sukces akcji ratowniczej, która trwa w kopalni Zofiówka - .W przypadku katastrofy, która zdarzyła się dzisiejszej nocy, to ciągle mam nadzieję, że ofiar tam nie będzie i że 12 zastępów ratowniczych, które tam pracują, wydobędzie górników żywych – stwierdził premier.
"Zastępy ratownicze transportują materiały do zabudowania tam konstrukcji przeciwwybuchowej"
Także w sobotę na porannym briefingu dotyczącym akcji ratowniczej po wstrząsie i wypływie metanu w należącej do JSW kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju prezes JSW Tomasz Cudny przekazał też informacje dotyczące trwającej od środy akcji ratowniczej po wybuchach metanu w kopalni Pniówek – również należącej do tej spółki.
Jak przypomniał prezes Cudny, w kopalni Pniówek już w piątek sztab akcji zdecydował o otamowaniu rejonu zagrożenia kolejnymi wybuchami metanu, do których dochodziło. - Odbyło się posiedzenie specjalistów w sztabie, który zarekomendował miejsce zabudowania korków przeciwwybuchowych, ograniczających strefę i całkowicie izolujących ją od reszty kopalni – poinformował.
– Po naszych wieczornych działaniach, od godz. 19., przy regulacji przegród wentylacyjnych nie zaobserwowaliśmy, nie odczuli ratownicy w bazie, żadnych wstrząsów, żadnych wtórnych wybuchów metanu, które wcześniej były odczuwane bardzo często. To obserwacja dziesięcio-, dwunastogodzinna – relacjonował. – Teraz zastępy ratownicze transportują materiały do zabudowania tam o konstrukcji przeciwwybuchowej. Także stabilizacja, jeśli chodzi o plan akcji, jest tam w perspektywie paru godzin poukładana – stwierdził prezes JSW.
Wykryto poważniejsze oparzenia
Tymczasem siedmiu kolejnych poszkodowanych w katastrofie w kopalni Pniówek przyjęło w piątek Centrum Leczenia Oparzeń Siemianowicach Śląskich (CLO). Tym samym liczba leczonych tam rannych po wypadku w kopalni Pniówek wzrosła do 17.
Przyjęci ostatnio pacjenci to osoby, które znajdowały się w strefie wybuchu pierwszych eksplozji metanu w środę. – Górnicy bezpośrednio po wypadku zostali przetransportowani do innych szpitali w regionie, gdzie udzielono im niezbędnych świadczeń. Z uwagi na specyfikę oparzeń spowodowanych wybuchem i wysokie ryzyko oparzeń dróg oddechowych, zdecydowano o konieczności dalszej specjalistycznej diagnostyki w tym zakresie w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich - przekazał rzecznik CLO Wojciech Smętek.
Jak dodał, u siedmiu górników, u których wcześniej wykluczono inne poważne obrażenia, zdiagnozowano w piątek oparzenia dróg oddechowych i podjęto decyzję o przyjęciu do Centrum i leczeniu przy pomocy hiperbarii tlenowej.
– Izolowany uraz oparzeniowy dróg oddechowych, często bezobjawowy i z prawidłowymi parametrami wymiany gazowej (saturacji) może skutkować problemami oddechowymi w późniejszym okresie, stąd pacjenci ci zostali hospitalizowani i będą poddawani zabiegom tlenoterapii hiperbarycznej, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia późnych powikłań po oparzeniach dróg oddechowych – wyjaśnił Piotr Wróblewski, lekarz anestezjolog, wieloletni ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii CLO.
Po piątkowych przyjęciach do CLO, obecnie w tym szpitalu przebywa 17 rannych w wypadku w kopalni Pniówek. Pięciu z nich jest na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Wybuch po północy
W środę kwadrans po północy w kopalni Pniówek doszło do pierwszego wybuchu i zapalenia metanu w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. Według Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy zakład, obie środowe eksplozje dzieliły niespełna trzy godziny.
Akcja ratownicza zmierzała do dotarcia do siedmiu zaginionych, jednak w czwartek wieczorem w kopalni Pniówek doszło do czterech kolejnych wybuchów metanu. Podczas pracy dwóch pięcioosobowych grup ratowników górniczych przy wydłużaniu lutniociągu (przewodu doprowadzającego powietrze – przyp. red.), który miał umożliwiać dojście do poszukiwanych, nagłe pogorszenie parametrów atmosfery wykazały urządzenia – zarówno posiadane przez ratowników, jak i te w sztabie akcji.
Zagrożenie życia ratowników
Ratownicy dostali rozkaz wycofania się do bazy, kiedy do niej już zmierzali, doszło do wybuchu. Do szpitali trafiło 8 ratowników, z obrażeniami niezagrażającymi ich życiu. Podczas trzech kolejnych wybuchów, o których wiadomo na podstawie odczytów z kopalnianych urządzeń, na dole nie było już ludzi.
W piątek rano poszerzony o specjalistów zespół w sztabie akcji zdecydował o odstąpieniu od prowadzenia akcji ratowniczej i odizolowaniu zagrożonego rejonu. Ta decyzja odsuwa możliwość dotarcia do ofiar środowych wybuchów do czasu ustabilizowania się atmosfery w odizolowanym rejonie – być może o wiele tygodni. Decyzja o kontynuowaniu akcji w tych warunkach oznaczałaby jednak niebezpieczeństwo dla ratowników.
Dotąd potwierdzono śmierć pięciu ofiar katastrofy – cztery osoby zginęły w kopalni, jedna zmarła w szpitalu. Do czasu kolejnych, czwartkowych wybuchów sześć osób było w ciężkim stanie. Kilkunastu pracowników było lżej rannych. Nadal za zaginionych uważa się siedmiu górników.
Źródło: TVN24/PAP