O tym odcisku mówił ojciec Jacka Hrycia, że syn miał na twarzy odbicie podeszwy buta, że miał zmiażdżoną głowę, tak jakby ktoś chciał mu ją wbić w chodnik. To był but Dawida K. Innych odcisków brak. Dlatego tylko Dawid K. jest oskarżony o zabójstwo, chociaż bili w pięciu.
Prokuratura Rejonowa w Jastrzębiu-Zdroju skierowała akt oskarżenia przeciwko mężczyznom, odpowiedzialnym za śmierć Jacka Hrycia.
Dawid K., lat 23 oskarżony jest o zabójstwo.
Łukasz K., lat 21, Przemysław K., lat 23, Paweł S., lat 25 i Artur L. lat 35 odpowiedzą za udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym.
Wszyscy mężczyźni mają także zarzut usiłowania pobicia świadka zdarzenia, który towarzyszył tragicznego dnia Jackowi, ale udało mu się uciec. - Ta okoliczność może mieć wpływ na ostateczny wymiar kary - mówi Jacek Rzeszowski, prokurator rejonowy z Jastrzębia.
A motyw?
- Trudno mówić o przemyślanym motywie. Oskarżeni i ofiara nie znali się. O coś się posprzeczali przed dyskoteką. W śledztwie nie odtworzono wymiany zdań. Rozeszli się, ale oskarżeni doszli do wniosku: chodźmy, pobijemy tamtych dwóch - mówi Rzeszowski.
Ustalono, że oskarżeni byli pijani, ale do 1,5 promila alkoholu w organizmie. Byli pobudzeni. U Dawida K. i Pawła S. wykazano obecność środków odurzających. Wcześniej zaczepiali inne osoby pod dyskoteką. Prokurator: - Padło na pana Jacka.
Stanął mu na głowie
Oskarżeni o pobicie zostali zatrzymani na miejscu. Dawid K. uciekł i stawił się na policje dopiero po 12 godzinach od zdarzenia.
Z początku wszyscy mieli zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Po wizji lokalnej, przeprowadzonej 7 listopada i analizie materiału dowodowego, zmieniono zarzut Dawidowi K.
- Przyczyną śmierci pana Jacka były urazy głowy. Na jego twarzy ujawniono odcisk buta. Ekspertyza wykazała, że but należał do Dawida K. Stanął ofierze na głowie - mówi Rzeszowski.
Ale Hrycia bili wszyscy.
Rzeszowski: - Nie jesteśmy w stanie sprecyzować, w które części ciała ofiary kopali.
Żaden nie przyznaje się do pobicia, Dawid K. odmówił nawet udziału w wizji. Ich wersje są sprzeczne z ustaleniami prokuratury, przede wszystkim z wersją świadka, a także z zapisem z monitoringu.
Dawidowi K. grozi dożywocie. Pozostałym do 10 lat więzienia.
Nie miał szans
W niedzielę 4 czerwca o 4 nad ranem Jacek Hryć wyszedł z dyskoteki w centrum Jastrzębia. 28 lat. Kierowca, magazynier. Od sześciu lat żonaty. Marzył o dziecku.
Dzień wcześniej dowiedział się, że żona jest w ciąży. Kobieta źle się poczuła i musiała jechać do szpitala. Chciał z nią zostać, ale ona namówiła go, by poszedł na urodzinowe ognisko z kolegami. Po tym ognisku wstąpił do dyskoteki.
Prawdopodobnie gdzieś na zewnątrz doszło do wymiany zdań pomiędzy nim a pięcioma nieznajomymi mężczyznami. Cztery minuty później leżał nieprzytomny, bity i kopany. Gdy przyjechało pogotowie, już nie żył.
- Pobiegli za Jackiem. Pięciu na jednego. On nie miał żadnych szans, by się ratować - opowiadała jego siostra Katarzyna Khan.
Żona Monika Hryć: - Mogłam na niego liczyć. Boję się, że sobie bez niego nie poradzę. Ale on mi dużo rzeczy w głowie podpowiada. I poradzę sobie. Jacek, dla ciebie sobie poradzę. Skarbie, bardzo cię kocham.
Poroniła.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice