Chociaż pierwszą ofiarę katastrofy smoleńskiej ekshumowano w 2011 r. to właśnie w ostatnich miesiącach o ekshumacjach mówiło się najwięcej. We wrześniu okazało się, że ciało legendarnej działaczki Solidarności Anny Walentynowicz zostało zamienione z ciałem innej ofiary. Kolejne tygodnie pokazały, że takich błędów było więcej.
Jako pierwsze, jeszcze w 2011 r., ekshumowane było ciało Zbigniewa Wassermanna. Szczegółowe badania wykazały, że w rosyjskiej opinii z sekcji były "błędy, nieścisłości i sprzeczności", ale "nie poddawały one w wątpliwość głównych wniosków tej opinii". Biegli nie mieli wówczas żadnych wątpliwości, że badane ciało było ciałem Zbigniewa Wassermanna. Taką samą konkluzją zakończyły się badania wykonane po ekshumacjach Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki, które przeprowadzono w marcu 2012 r.Kilka miesięcy później – we wrześniu – doszło do kolejnych dwóch ekshumacji, tym razem w Gdańsku i w Warszawie. Jak informowali wtedy wojskowi prokuratorzy, „po analizie dokumentacji wytworzonej przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, jak i ekspertyzach wykonywanych przez polskich biegłych, pojawiły się wątpliwości, że mogło dojść do zamiany ciał”. Po tygodniu okazało się, że wątpliwości te były uzasadnione. Ciało Anny Walentynowicz zostało zamienione z ciałem wiceprzewodniczącej fundacji "Golgota Wschodu" Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Krytyczne głosy opozycji pojawiły się natychmiast: - Mamy do czynienia z olbrzymim skandalem – grzmiał szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. A prezes partii Jarosław Kaczyński powtarzał, że "winni katastrofy powinni odejść w dożywotniej hańbie". W ogniu krytyki znalazła się była minister zdrowia Ewa Kopacz, która tuż po katastrofie informowała, że polscy i rosyjscy specjaliści "pracowali ramię w ramię" przy identyfikacji ofiar. Seremet: błędna identyfikacja. Rodziny: kłamstwo Prokurator generalny Andrzej Seremet podczas sejmowego wystąpienia oświadczył, że przyczyną "pierwotnej nieprawidłowej identyfikacji" dwóch ciał ofiar katastrofy smoleńskiej było nietrafne ich rozpoznanie przez członków rodzin. Krewni zaczęli protestować ujawniając kolejne szczegóły swojego pobytu w Rosji tuż po katastrofie i tego w jakim chaosie, za który winę ponosili ich zdaniem polscy i rosyjscy urzędnicy, odbywały się identyfikacje. Syn i wnuk Walentynowicz nazwali słowa Seremeta "ohydnym kłamstwem". Kiedy gęsta atmosfera po wrześniowych ekshumacjach ledwo opadała, w połowie października doszło do kolejnych. Tym razem chodziło o ciała ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego oraz innej ofiary - na wniosek rodziny nie ujawniono jej danych. Po kilkunastu dniach potwierdzono, że w 2010 r. doszło do błędnej identyfikacji także tych ciał. - Nie zapomnimy tego do końca życia – mówili wówczas członkowie rodziny ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie. Jacek Najder, wiceszef MSZ, który identyfikował Kaczorowskiego, przeprosił za błąd. B. prezydenta na uchodźstwie z honorami pochowano w Świątyni Opatrzności Bożej.Na początku listopada jako pierwsi poinformowaliśmy, że poznańska prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w sprawie możliwości niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów, którzy byli odpowiedzialni za rozpoznawanie zwłok ofiar katastrofy. Tym razem winni Rosjanie? 12 listopada przeprowadzono dwie kolejne, jak zapewniła prokuratura, "ostatnie w tym roku", ekshumacje. Sprawozdania po badaniach genetycznych ekshumowanych ciał ujawniły jednoznacznie, że także one były złożone w niewłaściwych grobach. - Najprawdopodobniej, pomimo prawidłowej identyfikacji przeprowadzonej przez rodzinę, ciała zostały błędnie oznaczone przez stronę rosyjską w toku ich czynności w moskiewskim instytucie medycyny sądowej - wyjaśniała prokuratura. Według nieoficjalnych informacji mediów ekshumowane ofiary to duchowni - kapelan Warszawskiej Rodziny Katyńskiej ks. Zdzisław Król oraz ks. prof. Ryszard Rumianek, rektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Autor: ŁOs//bgr/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24