Skażenie Nysy Kłodzkiej. "Nawet 10 ton śniętych ryb"

Do skażenia Nysy Kłodzkiej doszło w nocy z sobotę na niedzielę. – Prowadzone są czynności w celu ustalenia w którym miejscu rzeka została skażona i kto jest za to odpowiedzialny. Pobraliśmy już próbki wody i zabezpieczyliśmy część śniętych ryb. Pod uwagę bierzemy każdą ewentualność - mówi podinsp. Paweł Adamowski z ząbkowickiej policji.

Według wstępnych szacunków w rzece może znajdować się od 5 do 10 ton śniętych ryb.

Rzeka skażona jest na odcinku ok. 10 kilometrów od miejscowości Bardo aż do Kamieńca Ząbkowickiego. Na razie nie ma zagrożenia dla ludzi mieszkających w okolicy. Wędkarze jednak przestrzegają, by nie zabierać ryb do domów. – Miejscowa ludność zbiera ryby w reklamówki i zabiera ze sobą do domów. Tak być nie może, to niebezpieczne – mówi pan Paweł, wędkarz który w niedzielę zauważył śnięte zwierzęta. Sprawą zajmują się policjanci, przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Wałbrzyskiego Związku Wędkarskiego. Ci ostatni skarżą się jednak, że służby nie chcą podjąć się akcji zbierania ryb.

Według pracowników Inspektoratu Ochrony Środowiska w rejonie nie ma śladów skażenia. - W poniedziałek odczyn ph i zawartość tlenu były tam w normie. Nie stwierdzono śladów ścieków, ani też nikt nie zgłaszał jakiejkolwiek awarii. Będziemy prowadzić jeszcze dalsze badania i wyjaśniać sprawę. Trudno nam oszacować dokładnie wagę, czy ilość śniętych ryb - powiedziała PAP Halina Zaremba z wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

Straż rybacka przypomina, że ten fragment Nysy Kłodzkiej jest obszarem chronionym i zarybiono go gatunkami chronionymi. W efekcie zatrucia wody w akwenie wyginęły m.in. pstrągi, lipienie i ukleje. Padły nie tylko ryby, ale też żaby.

Rzeka skażona jest na odcinku między Bardem a Kamieńcem Ząbkowickim:

Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław, PAP