Po tym, jak wrocławska Hala Stulecia wylicytowała kolekcję fotografii Marilyn Monroe, w stolicy Dolnego Śląska zawrzało. Wszystko dlatego, że fundusze na zakup kolekcji pochodzą z miejskiej kasy. – Miasto Wrocław i jego mieszkańcy to nie firma. Ich potrzeb nie można traktować jak spółki – grzmi jedna z radnych Prawa i Sprawiedliwości.
W środę Hala Stulecia, której większościowym udziałowcem jest miasto Wrocław, wylicytowała zbiór fotografii aktorki Marilyn Monroe. Władze spółki tłumaczyły, że wystawienie zdjęć pozwoli na stworzenie miejsca spotkań z popkulturą i przyciągnie do miasta tłumy turystów. Inwestycja ma także umożliwić finansowe usamodzielnienie się Hali Stulecia w przyszłości. Według Andrzeja Baworowskiego, prezesa Hali Stulecia, 6,4 milionów złotych wydane na zdjęcia mają zwrócić się w ciągu 3-4 lat.
"Miasto to nie firma"
Te zapewnienia nie uspokajają jednak krytyków zakupu kolekcji. Opozycja nie zostawia na transakcji suchej nitki.
– Uważam, że to kiepski pomysł. To pokazuje, że prezydent Rafał Dutkiewicz po kilku kadencjach nie rozumie potrzeb mieszkańców – twierdzi Mirosława Stachowiak-Różecka, radna Prawa i Sprawiedliwości.
Według niej, przed miastem stoją znacznie ważniejsze wydatki. Jako przykład podaje budowę Muzeum Ziem Zachodnich, remont Muzeum Architektury czy budowę galerii i miejsc wystawienniczych.
– Tymczasem kupujemy sobie zdjęcia i nie bardzo wiemy co z nimi zrobimy. Ich wartość jest szacunkowa i za chwilę może się okazać, że za nie przepłaciliśmy, a przecież to publiczne pieniądze. Miasto Wrocław i jego mieszkańcy to nie firma. Ich potrzeb nie można traktować jak spółki – grzmi radna. – Przed Rafałem Dutkiewiczem niewątpliwie wakacje z blondynką – podsumowuje złośliwie.
"Wystawy fotografii nie zarabiają"
W ocenie zakupu bardziej stonowany jest Bogdan Zdrojewski, były prezydent Wrocławia i były minister kultury.
– Środki zawsze można zainwestować "gorzej", ale w konkurencja w dziedzinie "lepiej" jest trudniejsza. Inwestowanie w rzeczy poprawiające atrakcyjność określonego obiektu i łączenia popkultury z kulturą wysoką ma sens – twierdzi Zdrojewski. Jednocześnie przyznaje, że wystawy fotografii najczęściej na siebie nie zarabiają. – Jednak mogą pomagać one innej działalności i takie przypadki na świecie istnieją – podsumowuje były minister.
Autor: tam/b/kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: DESA