Od kilku tygodni cała Polska spogląda z zaciekawieniem na Wałbrzych. Wszystko za sprawą dwóch osób - Piotra Kopra i Andreasa Richtera, którzy twierdzą, że znaleźli niemiecki pociąg pancerny z czasów II wojny światowej. - Pociąg jest w wąwozie i jest zasypany. Osiem metrów nakładu jest na niego nasypane i czeka - powiedział w rozmowie z reporterką programu "Uwaga!" Koper.
Sprawa "Złotego pociągu" nabrała rozgłosu, kiedy w połowie sierpnia Piotr Koper i Andreas Richter za pośrednictwem kancelarii prawnej zgłosili swoje znalezisko do Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu, domagając się 10 procent znaleźnego.
Koper i Richter przyznali, że pewności co do znaleziska nabrali od kwietnia zeszłego roku. Obaj zgodnie podkreślają, że nie ryzykowaliby swoich reputacji i nazwisk (są znanymi lokalnymi biznesmenami) dla chwili bezsensownej sławy. Zapewniają, że nie popełnili błędu w swoich badaniach.
- Pociąg jest w wąwozie i jest zasypany. Osiem metrów nakładu jest na niego nasypane i czeka - podkreśla Koper. - Nie bierzemy pod uwagę, że popełniliśmy błąd. Przypuszczamy, że tam nie ma złota, ani drogocennych kamieni, tylko prototypy broni. Wpisaliśmy w dokumentach złoto, żeby jakby się jednak znalazło, to nie było problemu ze znaleźnym - Piotr Koper.
Mają dowody, ale ich nie pokażą
W internecie pojawiło się też "zdjęcie" z georadaru, które ma pokazywać ukryty pod ziemią skład. Tymczasem Koper i Richter w rozmowie z reporterką programu „Uwaga!” twierdzą, że zdjęcie zamieszczone na ich stronie nie dotyczy wcale "złotego pociągu" tylko przedstawia 50-metrowy szyb. - Nie wiem jak jakiś fachowiec mógł tam zobaczyć pociąg - przyznał Koper. Pytani o to, jakie mają dowody na istnienie pociągu, stwierdzają, że "jest za wcześnie, aby mówić o dowodach". - Poczekamy, aż pociąg zostanie wykopany - stwierdza jeden z badaczy.
Autor: kło//gak / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN