Prokuratorzy z Brzegu (woj. opolskie) oskarżyli kierownika budowy i dwóch jego zastępców o nieumyślne spowodowanie śmierci 5-letniego Tymona. Chłopiec w maju ubiegłego roku wpadł do źle zabezpieczonej studzienki. Zmarł kilka dni później.
17 maja 2015 roku mały Tymon wyszedł na spacer z babcią. W pewnym momencie stanął na pokrywie studzienki kanalizacyjnej, a ta się pod nim zarwała. Dziecko wpadło do środka. Przez kilka minut czekało na ratunek. Po trwającej kilkadziesiąt minut reanimacji chłopca przewieziono do szpitala we Wrocławiu. Jego stan był ciężki. Lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł pięć dni później.
"Gdyby była zabezpieczona prawidłowo, do tragedii by nie doszło"
Sprawą zajęła się prokuratura. Miejsce, w którym doszło do wypadku, zostało sprawdzone przez inspektorów pracy.
- Inspektor stwierdził szereg nieprawidłowości dotyczących m.in. zabezpieczenia studzienek, wykopów i niezgodności z planem bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, który firma sama stworzyła - informował wówczas Tomasz Krzemieniowski z PIP w Opolu. I dodawał, że na budowie nie było barierek, sygnalizacji ostrzegawczej i informacji o wykopach. - Gdyby studzienka była zabezpieczona prawidłowo i skutecznie, to 5-letnie dziecko nie byłoby w stanie jej tak obciążyć, by puściła i przestała zabezpieczać otwór - mówił urzędnik.
Teraz prokuratorzy z Brzegu (woj. dolnośląskie) oskarżyli kierownika budowy i dwóch jego zastępców o nieumyślne spowodowanie śmierci 5-letniego Tymona. - Kratka zabezpieczająca studzienkę nie była wykonana przez firmę, która zajmuje się produkcją materiałów sieci kanalizacyjnej i nie posiadała w związku z tym żadnego atestu. Jej średnica była mniejsza o około 3 cm od średnicy wlotu studzienki i powodowała jej niestabilność. Mogła przesunąć się na boki i przez to obracać się wokół własnej osi - przekazała ustalenia prowadzących sprawę Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. W swojej opinii biegły stwierdził, że sposób zabezpieczenia studzienki był nieprawidłowy i stanowił zagrożenie bezpieczeństwa i zdrowia osób przebywających w pobliżu. Co więcej, stosowanie do pokrywy ażurowej worków z piaskiem było niedopuszczalne.
Do tej samej studzienki niemal wpadł nastolatek
W trakcie śledztwa okazało się, że kilka dni wcześniej w tym samym miejscu o włos nie doszło do podobnej tragedii. Wówczas do feralnej studzienki niemal nie wpadł 13-latek. - Na szczęście zdążył się złapać i tylko zrządzeniem losu nie doszło do tragedii. Mechanizm był jednak ten sam: krata od studzienki uległa osunięciu - relacjonowali prokuratorzy. W tej sprawie o nieumyślne narażenie na utratę życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu zostali oskarżeni kierownik budowy i jeden z jego zastępców.
"To nie przywróci życia Tymonowi"
- Mam wrażenie, że bylejakość, która doprowadziła do tego wypadku, często ma miejsce na różnych budowach. Chyba dlatego, że firmy nie ponoszą tego konsekwencji. W tym wyroku chodzi o to, by ludzie mieli świadomość, że takie zachowania prowadzą do wypadków śmiertelnych. To nie przywróci życia Tymonowi ani nam go nie ułatwi, ale może zwiększy świadomość - powiedział ojciec Tymona.
Oskarżeni mężczyźni nie przyznają się do winy.
Do wypadku doszło w Brzegu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24