Śląscy prokuratorzy przesłali właśnie do sądu akt oskarżenia wobec byłej szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie Annie H. - dowiedział się tvn24.pl. Poznaliśmy szczegóły oskarżenia; lokalny biznesmen dosłownie kupił na własność prokurator za 170 tysięcy w gotówce, dziesiątki butelek dobrych alkoholi, zniżkę na auto, ale także opłacenie ogrodnika.
Błyskawiczna kariera w prokuraturze Anny H. załamała się przed dwoma laty, gdy odwołano ją ze stanowiska szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Rok później trafiła do aresztu, gdzie przebywa do dzisiaj. Teraz prokuratorzy ze śląskiego pionu przestępczości zorganizowanej oraz agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zakończyli śledztwo przeciw swojej niedawnej koleżance. Poznaliśmy szczegóły wszystkich stawianych jej w akcie oskarżenia zarzutów.
Z aktu oskarżenia wynika, że korupcję szefowej Prokuratury Apelacyjnej namierzyli agenci rzeszowskiego CBA, którzy już od 2013 roku rozpracowywali powiązania biznesmena z branży paliwowej.
- Była jednym z jego aktywów, podobnie jak dwaj wpływowi politycy: wiceminister skarbu państwa Jan B. z PSL oraz wiceminister infrastruktury Zbigniew R. z Platformy - mówi nam agent, zastrzegając anonimowość. Agenci zgromadzili na tyle dużo poszlak świadczących o korupcji Anny H., że ówczesny szef służby antykorupcyjnej Paweł Wojtunik podpisał wnioski do sądu o objęcie podsłuchem jej dwóch telefonów komórkowych.
"Brudu mają od pierona"
"Brudu mają od pierona, zarabiają 15 tysięcy i budują taki dom, z powietrza się nie wzięło. Wzięła ode mnie raz 60, raz 110 tysięcy, teraz zapłaciłem za garaż za wszystko, chce pójść siedzieć to, k****, pójdzie siedzieć" - mówił w zarejestrowanej przez CBA rozmowie do swojej znajomej paliwowy baron. O tym, że Anna H. brała pieniądze od biznesmena świadczą SMS-y, które sama pisała do swojego znajomego. Tyle, że prokurator określała to jako "pożyczkę". Jak później sprawdzili śledczy nigdzie nie została ona zarejestrowana.
"(biznesmen) miał przekazywać prokuratorom i urzędnikom podobne pożyczki by związać ich ze sobą i zapewnić sobie po pierwsze wykonywanie przez nich jego poleceń, po drugie lojalność, po trzecie swoją nietykalność ze strony organów państwowych" - piszą śląscy prokuratorzy w akcie oskarżenia. Świadkowie do których dotarli śledczy wyjaśniali, że biznesmen był zadowolony, gdy Anna H. nie zwróciła mu pieniędzy.
- Okazywał zadowolenie z takiego obrotu sprawy, gdyż czyniło to Annę H. zobowiązaną wobec jego osoby - zeznawał kolega biznesmena i zarazem szefowej prokuratury.
"I koniec. I kropka"
Biznesmen chciał wykorzystać swój "układ" z prokurator Anną H. kilkukrotnie w różnych sprawach. Z materiału zgromadzonego przez śledczych wynika, że zależało mu na objęciu aktami oskarżenia kilku swoich byłych pracowników. Jednak pomoc, której początkowo udzieliła mu Anna H. nie była dla niego satysfakcjonująca. Choć sprawy trafiły do różnych prokuratur podległych szefowej całej apelacji to - według śledczych - nie wpływała ona bezprawnie na prowadzących sprawy prokuratorów. To wywołało złość biznesmena, który postanowił wycofać się z dalszej korupcyjnej współpracy.
"Ja na pewno grosza nie dam. K****, jak sprawy nie będą załatwione to niech zapomni, k****, o czymkolwiek. I koniec. I kropka" - żalił się swojemu współpracownikowi w podsłuchanej rozmowie telefonicznej.
Podobnie fiaskiem zakończyła się misja Anny H. pomocy biznesmenowi w załatwieniu jego problemów z fiskusem. Służby skarbowe naliczyły mu niemal trzy miliony kar i chciał, by prokurator dzięki swoim znajomościom pomogła zmienić decyzję. Choć zgodziła się, spotkała nawet kilka razy z dyrektorem podkarpackiej skarbówki, to nie wskórała ostatecznie niczego.
"Cztery książki"
Kolejną przysługą, jakiej biznesmen chciał od prokurator, była pomoc jego córce w pozytywnym zaliczeniu egzaminu kończącego jej aplikację adwokacką. Anna H. podjęła się zadania i według śledczych przekazała pytania z prawa karnego. Już w trakcie egzaminu pisała, wcześniej uzgodnionym kodem, do zatroskanego ojca.
"I pan dziekan mówi, że tak cztery, pięć, ale chyba cztery książki chyba znajdą się jakieś…". Pojęcie "książki" miało zastąpić ocenę - tak by zdezorientować ewentualnie podsłuchujących rozmowę.
Jednak śledczy nie znaleźli dowodu, że prokurator uzyskała rzeczywisty wpływ na komisję egzaminacyjną. Z lektury aktu oskarżenia wynika, że głównie wywierała takie wrażenie na biznesmenie.
Drogie trunki
Śląscy prokuratorzy oraz agenci CBA w akcie oskarżenia wyliczyli również precyzyjnie duże ilości alkoholu, który otrzymywała prokurator od biznesmena.
"W okresie pomiędzy 7 a 21 stycznia 2014 roku 13 butelek wina; 12 chilijskiego w tym 9 butelek Botalcura La Porfia Malbec o wartości 56 zł za butelkę i 3 butelki wina La Porfia Cab Sau o wartości 56 zł o łącznej wartości 672 zł".
"No bo może skrzyneczkę jutro jej kup... i kup jej ode mnie kwiaty... w podzięce za córkę (egzamin adwokacki -red.)" - tak brzmiało telefoniczne polecenie, które wydał swojemu pracownikowi biznesmen.
Inne przestępstwa
Prześwietlając działania prokurator apelacyjnej Anny H., śledczy z pionu przestępczości zorganizowanej oprócz korupcji odkryli także kilka innych przestępstw, niezwiązanych z korupcyjnym układem. Oskarżyli ją, że dzięki fałszerstwu dostała kredyt hipoteczny od ministra sprawiedliwości w kwocie ponad 300 tysięcy. Miała również "ustawić" kilka konkursów na różne stanowiska w kierowanej przez nią Prokuraturze Apelacyjnej, tak by wygrali je znajomi.
Teraz od rzeszowskiego sądu zależy, kiedy wyznaczy pierwszą rozprawę w procesie oskarżonej prokurator.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) , Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24