- Nie można wprowadzić wszystkich reform natychmiast, bo nikt tego nie udźwignie - powiedział w "Piaskiem po oczach" w TVN24 prof. Piotr Gliński. Wicepremier i minister kultury zapewniał, że rząd PiS spełni wszystkie swoje obietnice w ciągu czterech lat rządów.
Prof. Gliński był pytany m.in. o wypowiedzi drugiego z wicepremierów w rządzie Beaty Szydło. Mateusz Morawiecki w ostatnich wywiadach zdystansował się od szybkiego spełnienia takich obietnic wyborczych PiS jak zwiększenie kwoty wolnej od podatku czy przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego.
- Nie można wprowadzić wszystkich reform natychmiast, bo nikt tego nie udźwignie, ale my to w ciągu czterech lat rządów wprowadzimy, zapewniam - odpowiedział prof. Gliński.
Podkreślił, że rząd już realizuje obietnicę dotyczącą 500 złotych na dziecko. Przypomniał też, że we wtorek wicepremier Morawiecki przedstawił szczegóły planu inwestycyjnego dla Polski.
Gliński ocenił, że wspomniany przez niego program oraz uszczelnienie budżetu - dzięki nowej ustawie o VAT - pozwolą rządowi na realizację programów społecznych.
- Dajcie nam państwo trochę czasu, jeszcze 100 dni nie minęło (od powołania rządu - red.) - apelował w 95. dniu urzędowania prof. Gliński. - Bądźmy sprawiedliwi. Nasi poprzednicy 8 lat rządzili, i nie potrafili PIR-u zrobić (Polskie Inwestycje Rozwojowe - red.) - dodał.
"Niech pan stanie w prawdzie"
Gliński odniósł się do zamieszania wokół zabranych z domu Kiszczaków dokumentów mających dotyczyć przeszłości Lecha Wałęsy. Wicepremier ocenił, że legenda pierwszego lidera Solidarności "jest już od dawna nadwerężona". Dodał jednak, że Wałęsa "nie dał się złamać" w czasie stanu wojennego.
- Nie sądzę, żeby on był agentem prowadzonym w sposób stereotypowy. Zdaje się, że jego charakter jest taki, że nikt go nigdy nie mógł dobrze prowadzić, natomiast robił błędy, olbrzymie błędy - mówił Gliński. Ocenił przy tym, że ujawnione we wtorek tzw. teczki Kiszczaka mogą rzucić nowe światło na późniejszą prezydenturę Wałęsy.
- Jego polityka mogła być prowadzona pod wpływem, że ktoś coś na niego miał - mówił wicepremier. Jednak, jak podkreślił, nie ma pretensji do nikogo, kto w czasach PRL podjął współpracę z SB, a "prostemu robotnikowi to mogło się zdarzyć".
- To były bardzo ciężkie czasy. Ale mieliśmy bardzo wiele czasu, żeby to rozliczyć, przyznać się, żeby stanąć w prawdzie - mówił Gliński. Zwrócił się też o to wprost do Lecha Wałęsy: - Panie prezydencie, niech pan stanie w prawdzie, Polacy panu wybaczą.
Wicepremier ocenił, że Polska potrzebuje "cywilizowanej lustracji i dekomunizacji", bo jego zdaniem "dziedzictwo PRL nie zostało przezwyciężone". Wyraził przy tym pogląd, że oprócz polityków, oświadczenia lustracyjne powinni dziś składać np. sędziowie.
"Nie zrobimy nic wbrew prawu"
Prof. Gliński, który pełni w rządzie funkcję ministra kultury ocenił też, że pomnik smoleński "prędzej czy później" stanie przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.
- Być może to będzie za 20 lat, być może to będzie za dwa lata, ale jestem pewny, że stanie, bo to jest to miejsce symboliczne, a symbole są szalenie ważne - przekonywał Gliński. Obecnie konserwator zabytków nie zamierza wydać zgody na budowę pomnika.
- Jeżeli ktoś chce udawać, że decyzje polityczne w Polsce podejmuje konserwator zabytków, to niech w to wierzy - mówił wicepremier. Pytany o sondaż na temat pomnika, zamówiony przez władze miasta, w którym mieszkańcy nie opowiedzieli za jego budową, odpowiedział, że badanie to było "nierzetelne".
- Nie będziemy robić nic wbrew prawu - zapewnił, kiedy dopytywano go o plany postawienia pomnika na Krakowskim Przedmieściu.
"Braveheart poprawił wizerunek Szkocji"
Minister kultury mówił o planach sfinansowania filmu, który rozsławi w świecie historię Polski. Jak zapewniał, w ciągu najpóźniej dwóch tygodni ruszy pierwszy konkurs.
- Taki konkurs powinien przynieść plon, a później zobaczymy, co z tym plonem zrobimy - mówił Gliński. Dopytywany przez Konrada Piaseckiego nie potrafił jednak wymienić filmu nakręconego w tej części Europy, który rozsławiłby historię kraju. Jako przykład z naszego kontynentu wskazał za to "Braveheart - Waleczne serce" z Melem Gibsonem, który zdaniem Glińskiego "poprawił wizerunek Szkocji".
Pytany o "Idę" Pawła Pawlikowskiego, która rok temu została nagrodzona Oscarem za najlepszy film nieanglojęzycznym, wicepremier powiedział, że szkoda, iż film ten "nie jest poprzedzony krótkim wyjaśnieniem kontekstu historycznego".
Prof. Gliński odniósł się do apelu reżysera Wojciecha Smarzowskiego, który pracuje nad nowym filmem pt. "Wołyń". Twórca przekonuje, że na realizację jego projektu o rzezi wołyńskiej brakuje 2,5 mln złotych.
Wicepremier powiedział, że jest już umówiony na rozmowę z reżyserem, którego - jak mówił - ceni za estetykę jego filmów i "mocne środki wyrazu". - Ale akurat mocny język wyrazu w tej tematyce może być trudny politycznie - zaznaczył minister kultury.
Autor: ts/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24