Zaraz po opuszczeniu sali rozpraw obrońca Katarzyny W., Arkadiusz Ludwiczek stwierdził, że "dostrzega zagrożenie" w jawności procesu, w którym mogą uczestniczyć dziennikarze, bo obawia się "polowania na czarownice ze strony społecznej", ale "szanuje decyzję sądu". Adwokat dodał, że obrona na pewno powoła dodatkowych świadków spoza listy prokuratury i być może innych biegłych, którzy ocenią poszlaki w sprawie śmierci półrocznej Magdy z Sosnowca.
W katowickim Sądzie Okręgowym odbyła się pierwsza rozprawa w procesie Katarzyny W. - matki półrocznej Magdy, która zmarła 24 stycznia ub. roku w Sosnowcu. Matka jest oskarżona o zabójstwo, za które grozi jej dożywocie.
Wyłączenia jawności procesu obrona domagała się przede wszystkim ze względu na interes prywatny oskarżonej. Mec. Ludwiczek wspomniał, że do opinii publicznej trafiły m.in. fragmenty jej pamiętnika. - To były myśli kierowane do siebie, a obiegły całą Polskę - mówił adwokat. - Obnażyło ją to do końca, odarło z godności - argumentował, wspominając, że w mediach ujawnione zostały intymne szczegóły z życia jej i jej męża.
Obrona powoła dodatkowych świadków
Po wyjściu z sali rozpraw obrońca Katarzyny W. dodał, że w części procesu zamkniętej dla dziennikarzy jego klientka "odmówiła złożenia części wyjaśnień", m.in. tych dotyczących wyszukiwania w internecie trumny dla dziecka i jemu "nie wypada" ujawniać okoliczności, w jakich tego dokonywała. Ludwiczek poinformował, że jego klientka te wyjaśnienia "złoży w terminie późniejszym".
Ludwiczek nie chciał zdradzić, czy jego zdaniem łatwo będzie obalić tezę oskarżenia o zabójstwie. - Najpierw postarajmy się przeprowadzić dowody i zobaczymy, jaki będzie efekt - stwierdził. Dodał jednak, że "nadal uważa", że "zarzut zabójstwa nie powinien się ostać w takim kształcie".
Obrońca Katarzyny W. poinformował, że nie ma jeszcze ustalonej listy świadków, którzy pojawią się w trakcie trwania procesu, ale zapewnił, że będzie ich więcej niż na liście 40 nazwisk, zaproponowanej przez prokuraturę.
- Na razie niech postępowanie toczy się swoją drogą, czyli tak, jak sąd poinstruował nas na początku. Niech zostaną przeprowadzone dowody, które zostały zawnioskowane aktem oskarżenia przez prokuratora, a dopiero później przyjdzie czas na świadków obrony - wyjaśnił.
Katarzyna W. uśmiechała się "pod wpływem stresu"
Odnosząc się do przebiegu postępowania, adwokat stwierdził, że "być może" po przesłuchaniu powołanych przez oskarżenie biegłych, zostaną oni wezwani przez obronę raz jeszcze, aby "sporządzić opinię uzupełniającą", albo będą powołani do sprawy "inni biegli".
Na pytanie dziennikarzy o to, dlaczego Katarzyna W. w czasie procesu "się uśmiechała", powiedział, że "nie jest specem od mimiki, ale jest to jej naturalna reakcja, być może również na stres, a dzisiaj stresu było dużo". Dodał, że oskarżona jest "w dobrym stanie, przede wszystkim takim, który pozwala jej na uczestnictwo w postępowaniu".
Równocześnie dodał, że "dostrzega zagrożenie", jakie dla procesu może nieść udział dziennikarzy i jawność całego postępowania, ale "szanuje decyzję sądu" i to, że sąd wziął pod uwagę wniosek o wyłączenie części jawności procesu "z uwagi na interes prywatny". - To w pewnym stopniu zabezpieczy należyty tok postępowania - dodał.
Na koniec powiedział, że "ze strony odczuć społecznych obawia się polowania na czarownice", w jej roli widząc swoją klientkę. - Nie ze strony sądu - zastrzegł jednak. Uznał też, że skład sędziowski w rozprawie jest "naprawdę wyważony" i "te rozprawy będą się toczyły w kulturalnej i spokojnej atmosferze".
Sąd wyznaczył kolejne terminy rozpraw na 4 marca, 13 marca, 2 kwietnia i 15 kwietnia.
Autor: adso//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Andrzej Grygiel