- Jacek Rońda doszczętnie i raz na zawsze się skompromitował - powiedział w "Faktach po Faktach" Leszek Miller komentując ostatnią wypowiedź profesora. Ekspert zespołu Macierewicza stwierdził, że "blefował", mówiąc, że prezydencki samolot Tu-154M w Smoleńsku nie znalazł się poniżej wysokości 100 metrów. - Podważył nie tylko własny autorytet, ale całego środowiska - krytykował Rońdę lider SLD.
Miller stwierdził, że poczuł ulgę, gdy dowiedział się, że debata ws. katastrofy smoleńskiej się nie odbędzie. W piątek poinformował o tym prezes PAN prof. Michał Kleiber.
- Od dawna wyrażałem pogląd, że tego rodzaju debata nie ma sensu. Trudno ją traktować poważnie, gdy z jednej strony siedzą znachorzy, z drugiej wybitni eksperci - stwierdził Leszek Miller.
"Blefować to można w brydżu"
Miller skrytykował prof. Jacka Rońdę, jednego z ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. W telewizyjnym wywiadzie Rońda przyznał, że wcześniej "blefował", mówiąc, że piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów. - Blefować to można w brydżu, w pokerze, a profesor Rońda zagrał sam ze sobą w durnia - powiedział Miller. Miller podkreślał, że jest to bulwersujące, bo Rońda "oszukiwał świadomie w kwestii, która dzieli Polaków od miesięcy." - Podważył nie tylko własny autorytet, ale całego środowiska - zaznaczył szef SLD. Jak tłumaczył, "profesor to w hierarchii społecznej stanowisko, funkcja, zawód ciesząca się niezwykłym szacunkiem i prestiżem." - Profesor dowiódł, że tak nie jest - stwierdził Miller. Zdaniem Millera, Rońda "doszczętnie i raz na zawsze się skompromitował".
"Pogoda, piloci, presja"
Szef SLD podkreślał, że 10 kwietnia 2010 r. wydarzyła się tragedia, ale jak zaznaczył, był to "banalny wypadek lotniczy". - Można go streścić łowami 3 razy "p" - pogoda, piloci, presja - powiedział. - Należę do tych ludzi, którzy uważają, że i Macierewicz i Kaczyński rozgrywają te tragedię w cyniczny sposób - ocenił. Zdaniem Millera, "ważny symbol tożsamości PiS jest osadzony na smoleńskich trumnach". - W zasadzie na jednej, która spoczywa na Wawelu - powiedział i dodał, że Jarosław Kaczyński "robi wszystko, żeby polska świadomość zależała od tej trumny".
Miller stwierdził także, że Antoni Macierewicz "w dużym stopniu ośmiesza Kaczyńskiego" i zdaniem szefa SLD, nie jest w stanie zastąpić szefa PiS. - Jeżeli takich przykładów jak profesora Rońdy będzie więcej, to w pewnym momencie sam Kaczyński będzie musiał się zastanowić czy taka strategia, którą przyjął, wyniesie go na szczyt czy też ściągnie w dół - powiedział.
Długosz wróci do SLD? Miller: trochę na to za wcześnie
Szef SLD skomentował także sprawę byłego posła i byłego szefa świętokrzyskiego SLD Henryka Długosza. Długosz, skazany za udział w tzw. przecieku starachowickim, zdecydował się wrócić do SLD po „namowach partyjnych koleżanek i kolegów”. Został przyjęty w szeregi swojego macierzystego koła w Kielcach jednogłośnie. Leszek Miller tłumaczył, że nie jest jeszcze przesądzone, czy Długosz rzeczywiście powróci do Sojuszu. - Bardzo wiele osób chce wstąpić do SLD, ale nie wszyscy mogą - powiedział Leszek Miller w "Faktach po Faktach." Jak tłumaczył, do koła jest bardzo łatwo wstąpić, ale jeszcze jest procedura zatwierdzająca. Jak zapowiedział, w tej kwestii w przyszłym tygodniu wypowie się zarząd miejski w Kielcach.
- Henryk Długosz odbył karę. Zgodnie z prawem wszystkie nałożone na niego ograniczenia przestały istnieć, ale jak na mój gust, to trochę za wcześnie na to, żeby był w SLD - stwierdził szef Sojuszu, choć jak dodał, nie wyklucza, że Długosz w przyszłości może stać się ponownie członkiem jego partii.
Autor: db//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24