Prezydent USA Donald Trump i prezydent Polski Andrzej Duda spotkają się 24 czerwca w Waszyngtonie. - Nie znam sytuacji w państwach demokratycznych, gdzie na trzy-cztery dni przed wyborami prezydent kraju jedzie do innego kraju, opuszcza kampanię wyborczą - mówił w programie "Czas decyzji" w TVN24 politolog i były eurodeputowany prof. Marek Migalski.
Politolog z Uniwersytetu Śląskiego prof. Marek Migalski w programie "Czas decyzji" w TVN24 ocenił, że tematy dotyczące gospodarki zeszły na drugi plan. Za sprawą kampanii Andrzeja Dudy na pierwszy plan wysunęły się kwestie ideologiczne, ze szczególnym uwzględnieniem praw osób LGBT. Natomiast kwestie ekonomiczne, które wydawałoby się, że są najbliższe wyborcom, odeszły na drugi plan i nie wygląda na to, żeby kandydaci chcieli o nich dyskutować, a wyborcy chcieli o nich słuchać - dodał.
Były eurodeputowany tłumaczy, że dzieje się tak, ponieważ kwestie gospodarki są dość skomplikowane. - Faktów, danych raczej nasz mózg nie recypuje. On woli emocje i coś, co jest proste, co się da przełożyć i łatwo ustosunkować, a potem wziąć w swoje ręce kwestię decyzji - podkreślił. Z drugiej strony prof. Marek Migalski uważa, że epidemia COVID-19 i wynikające z niej problemy ekonomiczne "zaczną się upominać o swoje miejsce". - Duża część kandydatów opozycji próbuje przebić się z tymi kwestiami - dodaje.
Ubiegający się o reelekcję prezydent Andrzej Duda sporą część swojej kampanii poświęca tematyce transferów socjalnych - między innymi trzynastych i czternastych emerytur. Kontrkandydaci w tym zakresie mają ograniczone pole manewru, ponieważ obiecując konkretne ustawy nie mogą - jak urzędujący prezydent - liczyć na poparcie rządu. - Rozdawanie pieniędzy, nawet jeśli te należą do wyborców, zawsze pomaga. Wiedzą to wszyscy politycy, a populistyczni politycy ze szczególnym przekonaniem. Nie ma wątpliwości, że wysokie notowania Prawa i Sprawiedliwości, jak i Andrzeja Dudy wiążą się z programami transferów socjalnych, z którymi mieliśmy do czynienia przez ostatnich pięć lat - stwierdził prof. Marek Migalski. - Bez rozdawnictwa i programu socjalnego, Andrzej Duda ani PiS nie byliby dzisiaj liderami rankingów zaufania społecznego - dodaje.
W ostatnich dniach kampanii pojawiły się tematy zwrotu mienia żydowskiego, kwestie związane z osobami LGBT czy tematy dotyczące migrantów. Były eurodeputowany uważa, że dla wyborców z tych trzech elementów najistotniejszy jest temat osób LGBT. - Polacy są jednym z najbardziej homofobicznych społeczeństw Unii Europejskiej i tego typu tematy zazwyczaj pobudzają ich do dyskusji - podkreśla prof. Marek Migalski.
Migalski: wizyta w USA nie zmieni spadających notowań Andrzeja Dudy
Jednym z dominujących tematów kampanii będzie również spotkanie 24 czerwca prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. - Będzie dokładnie odwrotnie, jak zaplanowali sobie sztabowcy Andrzeja Dudy. Rozumiem, że to ma być tak zwany "game changer", że to ma zmienić spadające notowania Andrzeja Dudy - ocenił Marek Migalski. - Dzisiaj widziałem dwa sondaże, które pokazywały, że ma poniżej 40 procent poparcia społecznego, ale w moim przekonaniu efekt będzie dokładnie odwrotny. Andrzej Duda, który w ostatnim tygodniu kampanii znika z Polski, jedzie do jakiegoś patrona politycznego na Zachodzie, podczas kiedy próbował przez całe lata udowadniać, że polska polityka zaczęła wstawać z kolan i że jest suwerenna - dodaje.
Zdaniem byłego eurodeputowanego "trzeba pamiętać o tym, że Ameryka ma również sporo przeciwników w Polsce". - Wiadomo, że (Andrzej Duda) jedzie tam załatwiać własne interesy, a nie interesy kraju. To nie wygląda dobrze. Nie znam sytuacji w państwach demokratycznych, gdzie na trzy-cztery dni przed wyborami prezydent kraju jedzie do innego kraju, opuszcza kampanię wyborczą - podkreślił gość "Czasu decyzji".
Zbliżające się wybory prowadzone będą w czasie pandemii. W środę stwierdzono ponad pół tysiąca nowych zakażeń, a całkowita liczba zmarłych na COVID-19 wzrosła do blisko 1300 osób. Koronawirus najmocniej uderza na Śląsku. Zdaniem politologa z Uniwersytetu Śląskiego mieszkańcy tego regionu "są coraz bardziej wkurzeni".
- Działania rządu w przypadku naszego województwa są bardzo niekonsekwentne. Rządzący nas odwiedzają, komplementują, natomiast my jesteśmy jedyną grupą społeczną w Polsce, która nie może pojechać na południe swoim autem, dlatego że Czesi nas nie wpuszczają. Decyzja rządu czeskiego o niewpuszczeniu pięciu milionów ludzi zapadła dwa dni po tym, jak premier Morawiecki był w Brnie na spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej. Kilkadziesiąt godzin później premier Czech wprowadza dyskryminujące dużą część Polaków (zasady - red.), które nam uniemożliwiają to, co jest prawem każdego innego obywatela Rzeczpospolitej - mówi prof. Marek Migalski. - Mateusz Morawiecki, który jest posłem z Katowic, bardzo się zdziwi 12 lipca, ponieważ Śląsk jest wahającym się województwem - zwraca uwagę politolog.
Źródło: TVN24