W sztabie Andrzeja Dudy jest coraz bardziej nerwowo. Ewentualna przegrana ubiegającego się o reelekcję prezydenta może być początkiem poważnych turbulencji w obozie władzy. Będzie wojna wszystkich ze wszystkimi - powiedział w TVN24 politolog profesor Marek Migalski.
Wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. Ewentualna druga tura wyborów odbędzie się 12 lipca. Amerykański portal Politico poinformował w środę, że w najbliższych dniach może dojść do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. Według amerykańskich dziennikarzy Duda prawdopodobnie odwiedzi stolicę USA w przyszłym tygodniu.
Migalski: w sztabie Dudy jest coraz bardziej nerwowo
Politolog profesor Marek Migalski ocenił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, że "jeżeli sztab Dudy na cito, na chybcika musi organizować spotkanie z Donaldem Trumpem, to znaczy, że tam jest po prostu pożar, że to jest sytuacja dramatyczna dla tego sztabu i dla Andrzeja Dudy".
Zauważył, że z sondaży wynika spadający trend dla ubiegającego się o reelekcję prezydenta. – Natomiast zyskują jego główni konkurenci ze szczególnym uwzględnieniem Rafała Trzaskowskiego – dodał.
Migalski ocenił, że w sztabie Dudy jest "coraz bardziej nerwowo". - Sztab najpierw wymyśla atak na środowiska LGBT, teraz się z tego wycofuje, albo pod wpływem Amerykanów, albo pod wpływem tych sondaży, które wskazały, że to szczucie jest nieskuteczne - powiedział. - Tam widać całkowity brak spójności przekazu - dodał.
Politolog: w sztabie pojawiają się nowi ludzie, żeby zrzucić na nich ewentualną porażkę
Zdaniem politologa to, że "w sztabie pojawiają się coraz to nowi ludzie, z trzeciego rzędu, też świadczy o tym, że te wielkie 'misie' w PiS-ie już wpuszczają jakichś nowych po to, żeby za cztery tygodnie zwalić na nich ewentualną porażkę". - To jest takie modus operandi tych dużych "misiów", których ja znam w PiS-ie, (żeby) właśnie na końcówkę kampanii, która jest przegrywana, wpuścić kogoś, kogo później będzie można oskarżyć o ową przegraną - mówił Migalski.
- Oczywiście ci politycy z trzecich rzędów się teraz strasznie cieszą, mają swoje pięć minut, ale to się może brutalnie dla nich skończyć po 12 lipca - ocenił. Pytany, których polityków ma na myśli, wymienił posła Kamila Bortniczuka (Porozumienie), wiceministra aktywów państwowych Janusza Kowalskiego, wicerzecnika PiS Radosława Fogla, posła PiS Rafała Bochenka.
"Zaczną się wzajemne rozliczenia"
Zdaniem Migalskiego, ewentualna przegrana Andrzeja Dudy spowoduje "destrukcję obozu Zjednoczonej Prawicy". - Wszyscy rzucą się w pierwszej kolejności na Jarosława Gowina, którego oskarżą o to, że uniemożliwił wybór Andrzeja Dudy 10 maja w pierwszej turze de facto. Później zaczną się wzajemne rozliczenia - mówił.
- I to może być początek bardzo poważnych turbulencji w całym obozie władzy, który może zakończyć się nie wcześniejszymi wyborami, bo to z kolei nie byłoby w interesie Rafała Trzaskowskiego jako prezydenta, on będzie ich grillował, będzie chciał, żeby do tej wojny domowej wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy doszło i żeby owa wojna trwała jak najdłużej, natomiast tam może dojść do straszliwych rozliczeń - ocenił gość TVN24.
- Zobaczymy, jaka będzie sekwencja zdarzeń oraz równowaga sił, dlatego, że tam rzucą się na siebie wszyscy. Rzuci się zakon (PC - red.), rzucą się ziobrzyści, rzucą się gowinowcy. To będzie wojna wszystkich ze wszystkimi - uważa Migalski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24