- Dostałem w głowę, w klatkę piersiową, nie mogłem złapać tchu. Nie miałem nawet siły krzyczeć o pomoc - mówi 17-letni mieszkaniec Świdnicy, którego dla 300 zł brutalnie pobiło trzech pijanych nastolatków. Mimo, że policja i prokuratura wnioskowała o areszt dla sprawców, sąd puścił ich wolno. Rzeczniczka tłumaczy, że i tak dostaną pewnie karę w zawieszeniu.
- Zobaczyłam moje dziecko całe zakrwawione. Opływał krwią, ocierał oczy. Ręce miał całe z krwi - matka pobitego 17-latka nie kryje łez w rozmowie z reporterką TTV. Chłopak wracał wczesnym wieczorem od swojej dziewczyny. 50 metrów od domu napadło na niego trzech pijanych nastolatków.
"Nie miałem siły krzyczeć o pomoc"
- Dostałem uderzenie w głowę, potem kolejne uderzenia. Upadłem, w klatkę piersiową też zostałem uderzony, bo nie mogłem złapać tchu. Nie miałem nawet siły krzyczeć o pomoc. Zostałem skopany, a z kieszeni zabrali mi klucze i portfel. W portfelu było 300 złotych - opowiada chłopak.
Kiedy napastnicy się oddalili, 17-latek resztą sił dotarł do mieszkania. - Jak go zobaczyłam, to dziękowałam Bogu, że on stoi, że żyje - mówi matka.
Chłopak natychmiast trafił na oddział ratunkowy świdnickiego szpitala. Zmasakrowana twarzą zajeli się lekarze. - Stwierdziliśmy uraz czaszki, uraz oczodołu, złamanie nosa - wymienia dr Zbigniew Kubiaczyk, dyrektor ds. lecznictwa ze Szpitala Latwiec w Świdnicy.
Sąd puścił sprawców wolno
I choć od tamtego dnia minął już ponad tydzień, rodzina i pobity nastolatek wciąż żyją w strachu, bo sprawcy mieszkają z nimi po sąsiedzku. Zgodzili się opowiedzieć o zdarzeniu, ale z obawy o swoje zdrowie, nie chcą rozmawiać przed kamerą. Wszystko dlatego, że oprawcy wciąż przebywają na wolności. I to mimo wniosku prokuratury.
- Patrząc na to, że sprawcy działali w sposób bardzo brutalny i to bez żadnego powodu, skierowaliśmy wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sąd naszego zdania nie podzielił. My z decyzja sądu się nie zgadzamy - mówi Marek Rusin, prokuratur rejonowy w Świdnicy.
Nie zgadza się też rodzina poszkodowanego. - Co oni powinni zrobić, obciąć mu głowę? Dziękujemy Bogu, że oni nie mieli noża, bo byśmy teraz chyba pogrzeb szykowali - denerwuje się matka. Jej syn ze strachu nie wychodzi z domu.
"Sąd nie chroni tego chłopca"
Ostrą reakcję rodziny i prokuratora odpierają przedstawiciele sądu. - Przy przyjeciu dotychczasowej niekaralności podejrzanych w ocenie sądu wystąpiła negatywna przesłanka do tymczasowego aresztowania, bo można przypuszczać że w ostatecznym roztrzygnieciu sąd wymierzy karę z warunkowym zawieszeniem - tłumaczy Agnieszka Połyniak, rzecznik sądu okręgowego w Świdnicy.
Prokurator sprawę ocenia jednak jasno. - Jeżeli oni w tak brutalny sposób biją przypadkową osobę, zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że jutro czy pojutrze znowu na kogoś napadną. I to jest podstawa do zastosowania aresztu - mówi Rusin.
Zgadzają się z nim eksperci. - Sąd jest świadkiem zagrożenia zdrowia i interesów tego chłopca i zdaje się, że nie niesie mu pomocy - ocenia Anetta Pereświet-Siłtan, psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Zgadza się z nią Jacek Kondracki, adwokat: - Dziwną wydaje się decyzja sądu, który przecież ma informacje o tym, że sprawcy są sąsiadami poszkodowanego - mówi.
Dlatego prokurator złożył zażalenie na decyzję sądu. Ta ma być jednak rozpatrzona za tydzień.
Autor: Sylwia Widziak,bieru / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TTV/Wrocław