Zasady proste: piłka jest okrągła, a bramki są dwie. 10 zawodników w jednej drużynie, kontra 10 zawodników w drugiej. W niedzielę Wrocław stał się stolicą europejskiego lacrosse. Nad Odrą odbywa się Silesia Cup. Największy na wschód od Berlina turniej w tej dyscyplinie sportu.
- Mówimy na siebie „lacrosiści” albo „łowcy motyli”. Bo kiedyś sporo osób, oglądając nasze mecze, kojarzyło siatki do gry z siatkami na motyle – mówi Błażej Rokicki, trener Kosynierów Wrocław. To jego zespół jest organizatorem rozgrywek, w których bierze udział 11 męskich zespołów z Polski, Serbii, Słowacji, Czech, Holandii i Wielkiej Brytanii oraz 3 żeńskie.
Zasady są proste, a gra efektowna. W każdej drużynie jest 10 zawodników.
- Celem jest zdobycie jak największej liczby bramek – wyjaśnia Rokicki.
Bramki o wymiarach 180 na 180 cm strzeże bramkarz, od stóp po głowę zabezpieczony ochraniaczami.
- Musi nastawić się na to, że będzie obrywał kijem i piłką-kamieniem – mówi trener.
Szybkość na dwóch nogach
- Gra jest kontaktowa, szybka i intensywna. O lacrosse mówi się, że to najszybszy sport na dwóch nogach – dodaje.
O tym, jakie jest tempo gry, można się przekonać obserwując rozgrywki. Zawodnicy podają sobie piłkę specjalnymi siatkami. Niewielka kula, dosłownie, lata po boisku.
- Przede wszystkim liczy się bezpieczeństwo, bo sport jest bardzo kontaktowy – podkreśla Rokicki. - Mamy kaski, bo piłka jest twarda. Mamy kije, którymi się uderzamy, stąd potrzebne są rękawice chroniące dłonie, a także ochraniacze na łokcie. Cała reszta, czyli ochraniacze na klatkę piersiową, biodra i żebra, to już opcja, nie są konieczne – dodaje.
Indiańska gra
Lacrosse to gra pochodzenia indiańskiego. Prawdopodobnie pierwsze drużyny liczyły nawet kilkuset graczy. Zawodnicy do przerzucania piłki zrobionej ze skóry jelenia używali kijów. Rozgrywki toczyły się nawet kilka dni.
Autor: dr/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Siemaszko