Przed sądem w Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie) rozpoczął się proces Ukraińca, który w sylwestrową noc potrącił dwie nastolatki. Dziewczyny zginęły na miejscu. Mężczyzna miał prawie dwa promile alkoholu we krwi. Twierdzi, że nic nie pamięta z sylwestrowej nocy.
28-letniego Vladyslava K. nie było na sali rozpraw. Nie było, bo jak przekazano nie chciał brać udziału w procesie. - Jestem tym zaskoczony, ale z drugiej strony to rozumiem, bo skoro nie pamięta całego zdarzenia to jest to też dla niego sytuacja traumatyczna. Ma prawo nie uczestniczyć w postępowaniu przed sądem - wyjaśniał Wacław Majewski, obrońca oskarżonego.
Jego zdaniem sprawa nie jest jednoznaczna. - Zebrane materiały pokazują coś zupełnie odmiennego niż linia oskarżenia. Nie będę ukrywał, że chodzi o pewne relacje policjantów, którzy przybyli tuż po wypadku i pewne relacje świadków, które zupełnie inaczej stawiają osobę kierującego tym pojazdem - stwierdził Majewski. To oznacza, że obrońca ma wątpliwości co do tego kto feralnej nocy siedział za kierownicą. W samochodzie razem z K. podróżowała jego znajoma. - W tej sprawie za szybko, za dużo powiedziano - uważa pełnomocnik oskarżonego.
"Przypomniałem, że mają zakaz poruszania się samochodami"
Przed sądem zeznawał między innymi pracodawca K. u którego Ukrainiec pracował jako betoniarz. Świadek podkreślał, że jego pracownicy, poza godzinami pracy, nie mieli prawa używać samochodów. Chyba, że dostali na to zgodę. Jak mówił w Sylwestra takiej zgody nie wydawał. - Tego dnia, w południe, byłem w hotelu gdzie mieszkali pracownicy. Przywiozłem podarki. Jedzenie, karton wódki, szampany. Rozmawialiśmy o planach na Sylwestra. Przypomniałem, że panowie mają zakaz poruszania się samochodami na imprezę w rynku. O tragedii dowiedziałem się następnego dnia - mówił mężczyzna.
Prokurator wnosił o wyłączenie jawności sprawy ze względu na interes pokrzywdzonych rodzin. Ich pełnomocnicy do wniosku się przychylili. Sąd zgodził się na wyłączenie jawności, ale tylko podczas zeznań bliskich zmarłych nastolatek.
K. został oskarżony o to, że w sylwestrową noc spowodował wypadek, w którym zginęły 14-letnia Sara i 16-letnia Marysia. Koleżanki szły obejrzeć pokaz sztucznych ogni. Gdy przechodziły chodnikiem, uderzył w nie kierowca jeepa. Nastolatki zginęły na miejscu.
Był pijany i jechał za szybko
Kierowca wjechał jeszcze w barierkę wiaduktu i wpadł do rzeki. Był pijany. Miał niemal dwa promile alkoholu w organizmie. Zdaniem prokuratorów K. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Biegli obliczyli, że jechał z prędkością nie mniejszą niż 90 km/h w miejscu, gdzie jechać można było maksymalnie 50 km/h.
- W trakcie postępowania okazało się, że oskarżony w chwili zdarzenia nie miał prawa użytkować pojazdu, należącego do firmy, w której pracował - informował Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. Mimo to w sylwestrową noc, wraz z pasażerką, jeździł po ulicach Jeleniej Góry.
Twierdzi, że nic nie pamięta
K. do winy się nie przyznaje. W trakcie składania zeznań w prokuraturze twierdził, że nie pamięta w jakich okolicznościach kierował samochodem. Według biegłych istnieje "zwiększone prawdopodobieństwo", że mężczyzna mógłby ponownie popełnić podobny czyn, bo jest uzależniony od alkoholu.
Do wypadku doszło w Jeleniej Górze:
Autor: tam/gp/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24