Polska jest którymś krajem z kolei, niemalże z ogona Europy, jeżeli chodzi o kolejność zaopatrywania w leki deficytowe - powiedział w piątek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 redaktor naczelny magazynu "mgr.farm", Łukasz Waligórski. Przekonywał, że powodem trudnej sytuacji na rynku farmaceutycznym jest przede wszystkim "ogromna presja cenowa, jaką Ministerstwo Zdrowia wywiera na firmy farmaceutyczne".
W aptekach brakuje leków. Nie ma nawet tych, z którymi dotąd nie było większych problemów. Chorzy z cukrzycą, nadciśnieniem czy astmą znaleźli się w trudnej sytuacji. Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej napisała do ministra zdrowia, że "sytuacja pogarsza się z dnia na dzień".
Minister zdrowia Łukasz Szumowski zapewniał w czwartek, że część leków, których w ostatnich tygodniach brakowało w aptekach, jest już w hurtowniach i "za chwilę będą one przekazywane dalej". Mówił, że leki na choroby tarczycy i diabetologiczne będą wkrótce dostępne.
Waligórski: leków znowu może zacząć niestety brakować
W piątek o problemie z dostępnością leków mówił na antenie TVN24 redaktor naczelny magazynu "mgr.farm" Łukasz Waligórski.
- Proces logistyczny (rozprowadzania - red.) leków jest wymagający i to nie jest tak, że jakiś kontyngent leku dotarł do Polski i on natychmiast z dnia na dzień pojawi się w aptekach - wskazywał.
Jak wyjaśniał, "ten kontyngent musi zostać rozdzielony między hurtownie", a następnie "do aptek, których mamy w Polsce około 14 tysięcy". Zauważył także, że "apteki (...) widząc, że konkretny lek jest w danej hurtowni, zamawiają powiedzmy 10 opakowań, natomiast przyjeżdża do nich jedno albo dwa, podczas gdy kolejna czekających w danej aptece, zapisanych na liście czekających, jest znaczenie dłuższa".
- Pacjenci, widząc, że jakiś lek jest w danej aptece, kupują ten lek, za chwilę biegną do lekarza, lekarz wypisuje im ten sam lek w większej ilości, bo chcą mieć go na zapas i wracają do tej samej apteki po to, żeby wykupić swój większy zapas, żeby być zabezpieczonym - mówił. Zaznaczył przy tym, że jest to "oczywiste i zrozumiałe".
- Natomiast efekt tego jest taki, że tego leku zaczyna brakować dla innych pacjentów, więc prawdopodobnie za chwilę możemy spotkać się z sytuacją, gdy tego leku, który właśnie dojechał, za chwilę znowu może zacząć niestety brakować - zauważył Waligórski.
"Firmy farmaceutyczne muszą szukać pewnych oszczędności"
Pytany, kto jest odpowiedzialny za trudną sytuację na rynku farmaceutycznym, odparł, że "główną przyczyną jest ogromna presja cenowa, jaką Ministerstwo Zdrowia wywiera na firmy farmaceutyczne po to, aby te leki, które są na wykazach leków refundowanych były jak najtańsze".
- To ciągłe obniżanie cen leków refundowanych sprawia, że z jednej strony są one łakomym towarem na eksport, dlatego że można więcej na nich zarobić zagranicą. To jest właśnie ta mafia lekowa i ten nielegalny wywóz leków - dodał.
- Z drugiej strony firmy farmaceutyczne muszą szukać pewnych oszczędności, dlatego zaopatrują się w substancje czynne tam, gdzie jest to najtańsze, tym samym uzależniając się niejako od dostaw z Chin - mówił dalej. Jego zdaniem to "może grozić właśnie takim ryzykiem nagłego odcięcia i zatrzymania, i wydłużenia przerw w dostawach".
Jak wskazywał gość TVN24, "kolejnym elementem wynikającym też z tej presji cenowej Ministerstwa Zdrowia jest to, że Polska przestaje być atrakcyjnym rynkiem zbytu tego typu leków, leków znajdujących się na wykazach leków refundowanych".
- Firmy francuskie, firmy niemieckie, które faktycznie miały problemy z tymi substancjami czynnymi z Chin i miały przerwy w produkcji, w pierwszej kolejności będą zaopatrywać te kraje, w których mogą więcej na tych lekach zarobić - wyjaśniał.
Gość "Wstajesz i wiesz" przekonywał, że "Polska jest którymś krajem z kolei, niemalże z ogona Europy, jeżeli chodzi o kolejność zaopatrywania w te leki deficytowe". - O ile w Niemczech brak leków polega na tym, że pacjent musi dłużej na niego czekać, bo trzeba go zamówić z hurtowni, o tyle w Polsce w hurtowni tego leku po prostu nie ma - podsumował Waligórski.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z ŁUKASZEM WALIGÓRSKIM:
Autor: akr/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutteerstock