Forma zbierania danych poprzez SMS-a, jak również treść, były niefortunne, ale prokuratura ma prawo zbierać dane statystyczne - tak w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik tłumaczył - ujawniony w programie "Czarno na białym" - fakt wysłania do prokuratorów SMS-ów w sprawie pozyskania informacji o sędziach. - Takie dane są zbierane w zupełnie innej formie. Prokuratura nie robi tego poprzez SMS-y - tłumaczył.
Kilkudziesięciu prokuratorów w Polsce otrzymało polecenie niezwłocznego przesłania do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku listy sędziów, którzy najłagodniej oraz najsurowiej orzekają o tymczasowym aresztowaniu. CZYTAJ WIĘCEJ >
"Bardzo niefortunna sytuacja"
- Prokuratura ustami rzecznika Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - z tego, co wiem - wypowiedziała się, że to była bardzo niefortunna sytuacja - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, w czwartek, wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.
Rzeczniczka gdańskiej prokuratury Grażyna Wawryniak przedstawiła w środę oficjalne stanowisko w tej sprawie. Twierdziła, że chodziło tylko o zbieranie danych statystycznych, a treść SMS-a, w którym proszono o nazwiska sędziów, tłumaczyła w ten sposób: - Decyzja prokuratora, niefortunne sformułowanie, ale absolutnie my takich danych nie zbieramy.
- Bijemy się tu w piersi, jest to niefortunne sformułowanie zawarte w treści tego SMS-a - zaznaczyła rzecznika.
Minister przyniósł do studia TVN24 książkę z danymi statystycznymi prokuratury. - Trochę inne niż te, które były wczoraj pokazywane w programie "Czarno na białym", ale prokuratura ma prawo i obowiązek zbierać takie dane, poza pewnymi danymi - takimi, jakie państwo ujawniliście w tym SMS-ie - mówił.
Prokurator okręgowy wysłał SMS-a do prokuratorów rejonowych we wtorek o godzinie 21. Na odpowiedź dał 12 godzin - do środy do godziny 9.
"Panie i Panowie Prokuratorzy Rejonowi. Poproszę o przesłanie faksem jutro do godz. 9 (adresowanej imiennie do mnie) informacji o: 1. Sędziach z SR (Sądów Rejonowych - red.) właściwych Wam miejscowo orzekających w sposób stosunkowo najłagodniejszy i najrzadziej uwzględniających wnioski o t. a. (tymczasowe areszty - red.) 2. Sędziach z SR orzekających w sposób stosunkowo najsurowszy 3. Sędziach SO (Sądu Okręgowego - red.) Gdańsk w powyższych kategoriach. Potrzebuję przekazać taką informację do Prok. Reg." - brzmiała treść rozesłanej wiadomość.
"Forma zbierania danych i treść niefortunna"
- Forma zbierania tych danych, czyli poprzez SMS-a, jak również treść, były niefortunne - komentował Wójcik w "Rozmowie Piaseckiego".
Pytany, co zatem było dobre, odpowiedział, że "zbieranie danych statystycznych".
Na uwagę, że pytanie, który sędzia jest łagodny, a który surowy, to nie jest statystyka, wiceminister sprawiedliwości odparł: - Zgadza się, dlatego mówię, że niefortunna była treść.
- Prokuratura ma prawo zbierać dane statystyczne, żeby rzeczywiście prowadzić pewną politykę. To jest normalne i od lat to było prowadzone, bo inaczej nie moglibyśmy kontestować danych, które państwo jako stacja pokazujecie - tłumaczył. - Natomiast niefortunna jest forma, bo nie robi tego prokuratura poprzez SMS-y i niefortunne jest to pytanie - podkreślił gość TVN24.
Jednak - jak dodał - jest też druga strona medalu. - Przecież my, przychodząc do programów, też patrzymy, który dziennikarz jest bardziej dociekliwy, który mniej. Przecież to jest normalne, życie - argumentował.
"Takie dane są zbierane w zupełnie innej formie"
Wójcik podkreślał również, że prokuratura ma prawo sprawdzać na przykład, jak są stosowane środki zapobiegawcze, czyli tymczasowe aresztowania. - To jest niefortunna sprawa, natomiast ja nie jestem z prokuratury, tylko z ministerstwa sprawiedliwości - tłumaczył się.
- Takie dane są zbierane w zupełnie innej formie. Wczoraj prokuratura wyjaśniła to bardzo wyraźnie - skomentował wiceminister sprawiedliwości.
Dopytywany, po co prokuratura zrobiła coś takiego, podkreślał, że "polityka prokuratury jest zupełnie inna". - Prokuratura zbiera takie dane statystyczne, ale w zupełnie inny sposób. Zdarzyło się to, nie powinno się zdarzyć - mówił.
"Osoby, które oceniają materiał, mogą nie dysponować pewnymi danymi"
Przewodniczący nowej - wybranej przez polityków - KRS podpisał uchwałę Rady dotyczącą przedstawienia prezydentowi Andrzejowi Dudzie wniosku o powołanie 12 sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Wśród rekomendowanych znalazła się kandydatura Małgorzaty Ułaszonek-Kubackiej, radcy prawnej z Białegostoku, która w ubiegłym roku została skazana przez radcowski sąd dyscyplinarny.
Wiceminister sprawiedliwości pytany w "Rozmowie Piaseckiego", dlaczego wśród 12 sędziów znalazła się sędzia z wyrokiem dyscyplinarnym, odparł: - Dlatego że może być sytuacja, w której osoby, które oceniają materiał, mogą nie dysponować pewnymi danymi.
Śledząc przesyłkę nadaną przez Izbę Radców Prawnych w Białymstoku, dziennikarze "Czarno na białym" ustalili, że informacje o nałożeniu kary na Ułaszonek-Kubacką dotarły do KRS 20 sierpnia. Mimo tego trzy dni później, 23 sierpnia, KRS rekomendowała ukaraną mecenas do Izby Dyscyplinarnej.
Dopiero 5 września biuro prasowe nowej KRS przyznało, że, wysłuchując Małgorzatę Ułaszonek-Kubacką, Rada dysponowała jej aktami osobowymi. Zaznaczyło jednocześnie, że "praktyka jest taka, że aktami dysponuje sprawozdawca". Sędzią sprawozdawcą w tej sprawie był, jak poinformował rzecznik KRS, poseł Stanisław Piotrowicz.
"Jeżeli nie mieli takich materiałów, to nie mogą odpowiadać za to"
- Ocena jest dwuetapowa. Najpierw się sprawdza w zespołach, a potem na sesji plenarnej. Nie mamy tej pewności, czy w zespołach rzeczywiście sędziowie mieli już dostęp do tych materiałów - tłumaczył gość "Rozmowy Piaseckiego". - Powinni mieć, ale nie wiadomo, czy mieli, nie wiadomo, czy dysponowali tym materiałem - dodał.
Jego zdaniem, jeżeli członkowie KRS "nie mieli takich materiałów, to nie mogą odpowiadać za to".
- Ja liczę na to, że będzie pewna autorefleksja pani sędzi, ponieważ w mojej ocenie trudno, żeby taka osoba była w Izbie Dyscyplinarnej. To nie jest moja decyzja, tylko pana prezydenta, ale liczę na autorefleksję pani sędzi - podkreślił Wójcik.
Na uwagę, że to Krajowa Rada Sądownictwa powinna taką osobę sprawdzić, a została ona przepuszczona, odpowiedział: - Jeżeli KRS dysponuje materiałami, a nie mamy tej pewności. Ja wiem, że państwo pokazywaliście, ale jak do ministerstwa wpływa pismo, to nie znaczy, że za godzinę jest u mnie na stole - argumentował Wójcik.
Pytany, jaką refleksję ta wpadka powinna przynieść Krajowej Radzie Sądownictwa, powtórzył, że "jeżeli członkowie KRS nie dysponowali materiałem, to trudno ich obwiniać, że popełnili jakiś błąd".
Gersdorf "niech będzie bardziej odpowiedzialna"
Wiceminister Wójcik był również pytany w TVN24, co stanie się z sędzią Małgorzatą Gersdorf - która twierdzi że "jest pierwszą prezes SN" - kiedy prezydent Andrzej Duda powoła pierwszego prezesa Sądu Najwyższego.
- Czasami ja mam poczucie, że jestem Elvisem Presleyem i co z tego - odpowiedział Wójcik. Na pytanie, czy ma dowody na to, że jest Elvisem Presleyem, odparł: - Musiałby pan posłuchać, jak śpiewam.
- Pani Małgorzata Gersdorf jest byłym pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, absolutnie nie kieruje Sądem Najwyższym, ale trwają prace żeby wyłonić pierwszego prezesa - powiedział Wójcik. - Nie sadzę, żeby doszło do sytuacji, kiedy będą jakieś przepychanki czy wyrzucanie kogoś z tego budynku, i pani Gersdorf doskonale o tym wie. Niech będzie bardziej odpowiedzialna. Nie jest pierwszym prezesem Sądu Najwyższego i pan to wie, i ja to wiem, i widzowie to wiedzą - przekonywał.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24