W trakcie śledztwa w Smoleńsku były użyte trzy urządzenia "dające pewność wykrycia materiału wybuchowego" - stwierdził w poniedziałek w Sejmie Antoni Macierewicz. Poseł PiS dodał, że płk Ireneusz Szeląg, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, która prowadzi śledztwo, "okłamał opinię publiczną" mówiąc, że biegli skorzystali tylko z jednego urządzenia, które nie dało pewnego wyniku.
Macierewicz, szef sejmowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, powołał się na poniedziałkowy artykuł, który ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie". Stwierdzono w nim, że płk Szeląg na konferencji prasowej 30 października wprowadził w błąd opinię publiczną, mówiąc, że polscy śledczy nie znaleźli sladów trotylu na wraku TU-154M, na co wcześniej wskazała "Rzeczpospolita".
Trzy kłamstwa Szeląga
Poseł PiS zwrócił uwagę na - jego zdaniem - trzy kwestie, w których szef NPW wprowadził w błąd "obywateli i organa państwa polskiego".
- Pan Szeląg stwierdził, że w Smoleńsku użyto jednego rodzaju urządzenia wykrywającego skażenia i materiały wybuchowe. Jest to nieprawda. Użyto przynajmniej dwóch, a właściwie trzech typów urządzeń - powiedział Macierewicz.
- Dodatkowo, płk. Szeląg stwierdził, że badanie wskazanym urządzeniem daje tylko wynik przesiewowy, czyli rodzaj wstępnego sprawdzenia. To jest nieprawda. Były tam użyte urządzenia dające pewność wykrycia materiału wybuchowego - tłumaczył.
Po trzecie zaś, dodał Macierewicz, "pułkownik Szeląg stwierdził, że śledczy nie wykryli obecności materiału wybuchowego, w szczególności trotylu i nitrogliceryny". - To jest nieprawda, one zostały stwierdzone - skwitował poseł PiS.
Trzy urządzenia dające pewność
Macierewicz mówił, że "kilkaset próbek" pobranych z wraku i miejsca katastrofy przez polskich biegłych jest teraz w Polsce, a to oznacza, że są też w kraju "dowody dotyczące obecności materiału wybuchowego".
Zaprezentował trzy urządzenia jego zdaniem użyte w Smoleńsku przez Polaków.
Tak zwana konewka użyta w badaniach, zdaniem Macierewicza, który oparł się na danych producenta, myli się w określaniu charakteru badanych cząsteczek "mniej niż w dwóch procentach wypadków".
Drugie urządzenie rzekomo przywiezione do Smoleńska, wg. jego słów "precyzyjnie identyfikuje rodzaj materiału wybuchowego". - Nie tylko w charakterze badania przesiewowego, ogólnie definiującego sytuację, a precyzyjnie pokazującego, z jakim typem materiałów wybuchowych mamy do czynienia - mówił Macierewicz.
Trzecie to tzw. "przystawka", która też ma określać "precyzyjnie" poszukiwany materiał wybuchowy.
Stanisław Piotrowicz (PiS) zapowiedział z kolei, że złoży wniosek o nadzwyczajne posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości poświęcone wyjaśnieniu "dlaczego prok. Szeląg wprowadził opinię publiczną w błąd i jak wygląda rzeczywistość".
Autor: adso/tr / Źródło: TVN 24