Członkowie komisji wyborczej założyli czerwone korale. Teraz mogą mieć problem

Członkowie komisji wyborczej założyli czerwone korale
Tkacz: dzwoniłem do tej komisji, prosiłem członków komisji o zdjęcie tych korali
Źródło: TVN24
Przewodniczący i członek komisji obwodowej na Żoliborzu założyli czerwone korale w trakcie drugiej tury wyborów prezydenckich. Po telefonie od szefa Krajowego Biura Wyborczego postanowili je zdjąć i wydawało się, że po sprawie pozostaną tylko wpisy w mediach społecznościowych. Okazuje się jednak, że mężczyźni muszą spodziewać się wezwania od policji na przesłuchanie.
Kluczowe fakty:
  • - To sytuacja z krainy absurdów - powiedział nam jeden z członków komisji, który 1 czerwca założył na szyję czerwone korale. - Żaden przepis polskiego prawa nie opisuje stroju członka komisji wyborczej - dodał.
  • Krajowe Biuro Wyborcze przekazało policji materiały w sprawie sytuacji w obwodowej komisji wyborczej na Żoliborzu.
  • Funkcjonariusze prowadzą czynności wyjaśniające w sprawie wykroczenia. Zapowiadają, że obaj mężczyźni zostaną przesłuchani.

W dniu drugiej tury wyborów czerwone korale założyli przewodniczący oraz członek jednej z obwodowych komisji wyborczych na Żoliborzu. Ich zdjęcie obiegło media społecznościowe i wywołało spore poruszenie. Wśród komentarzy pojawiły się twierdzenia, że mężczyźni mogli złamać ciszę wyborczą, bo poprzez strój agitowali na rzecz kandydata Koalicji Obywatelskiej.

To dlatego, że czerwone korale stały się symbolem kampanii wyborczej za sprawą profesor Joanny Senyszyn. Po przegranej w pierwszej turze wyborów udzieliła ona oficjalnego poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu. Podczas wystąpienia przed Wielkim Marszem Patriotów w Warszawie przekazała je jego żonie, Małgorzacie. - Niech do Pałacu Prezydenckiego powędrują czerwone korale, które mają zaczarowaną moc - mówiła.

Członkowie komisji wyborczej założyli czerwone korale
Członkowie komisji wyborczej założyli czerwone korale
Źródło: Łukasz, materiały prywatne

Na prośbę członków komisji wyborczej, którzy założyli korale, zasłoniliśmy ich twarze na udostępnionym naszej redakcji zdjęciu. W trosce o ich prywatność nie podajemy także szczegółów dotyczących numeru komisji wyborczej oraz jej lokalizacji.

"Sytuacja z krainy absurdów"

Okazuje się, że sprawą czerwonych korali zajęła się policja. - Zgłosiła się do przewodniczącego komisji z wezwaniem na przesłuchanie w sprawie - jak to określił policjant z wydziału wykroczeń komendy na Żoliborzu - "wyborów i ozdobników" - mówi tvnwarszawa.pl pan Łukasz, członek komisji wyborczej. - Nie wiem, jaką kategorią prawną w Kodeksie wykroczeń są te "ozdobniki" - dodaje.

Nasz rozmówca próbował skontaktować się z policjantem, który dzwonił do przewodniczącego komisji. - Zapytałem, dlaczego tylko on został wezwany. Odpowiedział, że ja też zostanę wezwany w odpowiednim czasie - relacjonuje.

Mężczyzna ocenia, że to "sytuacja z krainy absurdów". - Żaden przepis polskiego prawa nie opisuje stroju członka komisji wyborczej. Państwowa Komisja Wyborcza wypowiedziała się w tej sprawie, że nie było to żadne naruszenie - twierdzi.

I przypomina, że na prośbę szefa Krajowego Biura Wyborczego obaj zdjęli korale. - (Szef KBW - red.) powiedział, że mieli bardzo dużo zgłoszeń w tej sprawie i to dezorganizuje pracę. Stwierdziliśmy, że te korale zdejmiemy, żeby tej pracy nie utrudniać - wyjaśnia pan Łukasz.

"Prosiłem o zdjęcie tych korali"

Podczas konferencji prasowej Państwowej Komisji Wyborczej w dniu drugiej tury wyborów dziennikarze pytali, czy założenie czerwonych korali przez członków komisji obwodowej było czymś niestosownym.

- Otrzymaliśmy takie zgłoszenie. Akurat sam dzwoniłem do tej komisji, prosiłem członków komisji o zdjęcie tych korali, więc odpowiadam, że taka sytuacja miała miejsce i po tym moim telefonie obiecano mi, że te korale będą zdjęte - powiedział Rafał Tkacz, szef Krajowego Biura Wyborczego.

Paweł Gieras, członek PKW, zaznaczył, że nie jest to kwestia prawna, ale obyczajów. - Jest prawo, ale oprócz prawa funkcjonują dobre obyczaje. Kodeks wyborczy nie określa, w jaki sposób mają być ubrani członkowie komisji - powiedział. - Dobrym obyczajem jest to, ażeby członkowie komisji powstrzymali się od jakiegokolwiek postępowania, które w czyimś subiektywnym odczuciu mogłoby świadczyć o jakimkolwiek braku bezstronności - dodał.

Policja prowadzi czynności wyjaśniające

Jak ustaliliśmy, policjanci zajęli się sprawą czerwonych korali, ponieważ Krajowe Biuro Wyborcze przekazało Komendzie Głównej Policji materiały dotyczące zgłoszeń o tej sytuacji w żoliborskiej komisji. Następnie skierowano je do właściwej miejscowo jednostki, czyli do Komendy Rejonowej Policji Warszawa V na Żoliborzu.

- Trwają czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie. Od ich ustalenia będzie zależał charakter przesłuchania obu mężczyzn. Na pewno zostaną wezwani w najbliższym czasie - zapowiada podinspektor Elwira Kozłowska, oficer prasowy KRP V.

Zapytaliśmy o to, czy wykroczenie, o którym mowa, to złamanie ciszy wyborczej. Podinspektor Kozłowska zastrzegła w rozmowie z naszą redakcją, że na tym etapie czynności nie można jeszcze wskazać, w kierunku jakiego paragrafu może rozwinąć się ta sprawa. Wszystko zależy od materiału zgromadzonego przez funkcjonariuszy i zeznań świadków.

Co grozi za złamanie ciszy wyborczej?

Przypomnijmy, że cisza wyborcza trwa - zgodnie z artykułem 107 Kodeksu wyborczego - w dniu głosowania oraz na 24 godziny przed tym dniem. W tym czasie zabronione jest zwoływanie zgromadzeń, organizowanie pochodów i manifestacji, wygłaszanie przemówień oraz rozpowszechnianie materiałów wyborczych.

Dodatkowo zabroniona jest agitacja w lokalu wyborczym oraz na terenie budynku, w którym ten lokal się znajduje.

Natomiast artykuł 498 Kodeksu wyborczego mówi, że za złamanie ciszy wyborczej, czyli prowadzenie agitacji wyborczej podczas jej trwania, grozi kara grzywny. 

Przyniósł worek ziemniaków do lokalu wyborczego

Historia czerwonych korali miała w dniu wyborów swój ciąg dalszy w internecie. Do lokalu wyborczego na Żoliborzu przyszedł mężczyzna z workiem ziemniaków.

- Rzucił przed przewodniczącym workiem ziemniaków, zrobił mu zdjęcie i uciekł. Potem, któryś z prawicowych blogerów zrobił zestawienie, w którym zamieścił nasze zdjęcie w koralach i zdjęcie przewodniczącego z ziemniakami. Zaczął krążyć taki przekaz, że my się dopuszczamy naruszeń i nikt nie reaguje, więc prawdziwy Polak wpadł, rzucił tym workiem, a nam ze strachu spadły korale - opowiada pan Łukasz.

Wspominany worek ziemniaków również miał w kampanii prezydenckiej swoje pięć minut za sprawą posłanki KO Kingi Gajewskiej. Polityczka pod koniec maja w ramach spotkań wyborczych udała się do Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie mieści się hospicjum połączone z zakładem opiekuńczo leczniczym. Jednym z prezentów dla jego podopiecznych był właśnie worek ziemniaków. W mediach społecznościowych Gajewska opublikowała zdjęcie, na którym pozuje w koszulce z wizerunkiem Rafała Trzaskowskiego w towarzystwie starszego mężczyzny trzymającego podarunek. Posłanka przyznała później podczas sejmowej debaty, że popełniła błąd.

gajewska
Gajewska w Sejmie o wpadce z ziemniakami: tak, popełniłam błąd
Źródło: TVN24
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: