1 listopada kierowcy stojący w gigantycznym korku na Wisłostradzie tracili cierpliwość. Tracili również szacunek do przepisów i przez trawnik wjeżdżali na chodnik, którym następnie próbowali ominąć utrudnienia.
Korek na Wisłostradzie od rana robił się coraz większy, a samochody poruszały się coraz wolniej. Kierowcy nie wytrzymywali i starali się za wszelką cenę uciekać na inne ulice.
– Zaraz za Trasą Toruńską kierowcy utworzyli sobie "czwarty pas Wisłostrady". Przejeżdżają przez trawniki i jadą chodnikiem wzdłuż arterii – relacjonował przed południem Lech Marcinczak, reporter tvnwarszawa.pl.
Cofają na estakadach
Korkiem bardzo zdziwieni byli też kierowcy, którzy zjeżdżali ze ślimaka Trasy Toruńskiej. – Niektórzy, widząc zamieszanie, decydują się... wrócić na wiadukt. Wrzucają wsteczny i powoli się cofają – wyjaśniał Marcinczak.
- Mamy stały posterunek przy ulicy Wóycickiego, druga załoga patroluje ulice przy cmentarzu północnym – powiedział Robert Opas z biura prasowego KSP. – Zaraz wyślemy patrol w okolice Trasy Toruńskiej – zapewniał przed południem.
Jednak po godzinie 14:00 zator na Wisłostradzie się zmniejszył i zaczynał się już za Trasą Toruńską. To spowodowało, że kierowcy nie mieli gdzie zjechać, aby ominąć korek.
Przed 18.00 Wisłostrada była już przejezdna, a po korku nie było śladu.
Kierowcy jeżdżą po trawnikach i chodnikach
wp/roody