Dziennikarka agencji RATS Agata Grzybowska została doprowadzona na komendę 23 listopada w trakcie relacjonowania demonstracji przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej. "Helsińska Fundacja Praw Człowieka z oburzeniem przyjęła informację o zatrzymaniu fotoreporterki (...) Do zatrzymania i przewiezienia na komendę doszło pomimo poinformowania, że reprezentuje media i przedstawienia legitymacji prasowej, co wprost potwierdzają nagrania z miejsca wydarzeń" - czytamy na wstępie oświadczenia. Jak przypomina następnie HFPC, dziennikarka została zwolniona dopiero kilka godzin później po tym, jak przedstawiono jej zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Grzybowska nie przyznała się do winy.
Jak podkreśliła dalej fundacja, praca dziennikarzy i dziennikarek w trakcie takich wydarzeń i rejestrowanie ich przebiegu "jest jednym z kluczowych elementów pełnienia przez nich funkcji kontrolnej tzw. publicznego stróża (public watchdog)". Z kolei obecność mediów na takich wydarzeniach "pozwala społeczeństwu na realizację prawa do otrzymywania informacji o wydarzeniach mających istotne publiczne znaczenie, ale także umożliwia dokumentowanie ewentualnych nadużyć, np. w sposobie traktowania demonstrantów przez policję".
"Poważna ingerencja w wolność słowa"
"W kontekście sprawy Agaty Grzybowskiej, pragniemy także zwrócić uwagę, że w wyroku Butkievich p. Rosji Europejski Trybunał Praw Człowieka wprost podkreślił, że usunięcie dziennikarza z miejsca demonstracji i stawianie dziennikarzowi zarzutów w związku z udziałem w demonstracji stanowi poważną ingerencję w wolność słowa i powinno podlegać rygorystycznej kontroli" - przypomniał zarząd fundacji. Dodając jednocześnie, które artykuły prawa prasowego umożliwiają pracę dziennikarzy: "Prawo prasowe przewiduje przestępstwo utrudniania krytyki prasowej (art. 44), które obejmuje nieuprawnione działania zmierzające do udaremnienia zbierania materiałów prasowych, w tym robienia zdjęć. Prawo prasowe zakazuje także używania przemocy wobec dziennikarzy w celu zmuszania go do zaniechania interwencji prasowej (art. 43)".
"Dzięki pracy mediów bezpośrednio na miejscu demonstracji do opinii publicznej docierają informacje, zdjęcia i nagrania przedstawiające zachowania funkcjonariuszy policji budzące najwyższy niepokój" - oceniła m.in. fundacja.
Fundacja czeka na wyjaśnienia
Przypomniała też, że wielu dziennikarzy skarżyło się na użycie przez policjantów pałek lub gazu łzawiącego w czasie ostatnich demonstracji - np. dziennikarka OKO.press Dominika Sitnicka. "Co więcej, pojawiają się również przypadki stawiania przedstawicielom i przedstawicielkom mediów zarzutów karnych (...) po relacjonowaniu protestu w Zakopanem, Angelika Pitoń, dziennikarka "Gazety Wyborczej", została wezwana na przesłuchanie w związku z postępowaniem i zarzutami dotyczącymi znieważenia funkcjonariuszy policji oraz niezakrywania ust i nosa (...) - napisano w oświadczeniu.
"Apelujemy o zaprzestanie działań niezgodnych z wskazanymi standardami i wyrażamy nadzieję, że wszystkie przytoczone przypadki zostaną szczegółowe wyjaśnione z poszanowaniem zasady wolności mediów" - zaapelowała na koniec fundacja. Pod pismem podpisał się jej zarząd.
Autorka/Autor: katke/r
Źródło: tvnwarszawa.pl