Na papierze wolne łóżka dla chorych na COVID są, ale w rzeczywistości okazuje się, że dyspozytor pogotowia nie ma gdzie wysyłać karetek z zakażonymi. Skąd takie problemy na Mazowszu? - Życzenia są fajne, a realia całkiem inne. Trzeba dać nam czas. Oczywiście stworzenie wolnych miejsc jest możliwe, ale nie w jeden dzień - mówi jeden z dyrektorów wojewódzkiego szpitala. A służby wojewody mówią wprost: jeśli tych miejsc nie ma, trzeba to raportować.
Na papierze wszystko wygląda tak: trzy i pół tysiąca miejsc w szpitalach dla pacjentów covidowych na Mazowszu, z czego blisko tysiąc wolnych (dane z 4 marca). 370 respiratorów dla pacjentów z COVID-19, w tym 266 czekających na pacjentów. Służby prasowe wojewody podliczyły też, że wydano już 310 decyzji, na podstawie których zwiększana jest liczba łóżek covidowych. Tylko na podstawie ostatniej powiększono bazę o 268 łóżek, w tym 12 miejsc respiratorowych.
Jedno to liczby, a co z rzeczywistością? Tę obrazuje nagranie, które ujawniliśmy w środę na tvnwarszawa.pl. Dyspozytor pogotowia w rozmowie z ratownikiem medycznym przyznaje: - Ja już autentycznie nie mam cię gdzie przekierować. Na całym Mazowszu nie ma już ani jednego szpitala, wykazującego dodatnie miejsca. To nie jest żart. Nie ma Łosic, nie ma Sokołowa, nie ma Wyszkowa, nie ma Pułtuska, Płocka ani Żyrardowa.
Pokłosiem naszej publikacji była telekonferencja wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła, po której jego rzeczniczka przyznała: - Są pewne rozbieżności w raportowaniu ze strony szpitali. To szpitale muszą sprawdzić, co jest u nich nie tak, że przekazują do nas dane, że mają wolne łóżka, po czym nie przyjmują zespołów ratownictwa medycznego. O przyczyny problemu "papierowych łóżek", jak to ujął Krzysztof Strzałkowski, przewodniczący Komisji Zdrowia w sejmiku Mazowsza, postanowiliśmy zapytać szpitale zobowiązane przez wojewodę do stworzenia miejsc dla pacjentów covidowych.
"Trzeba dać nam czas"
W spotkaniu z wojewodą uczestniczył między innymi Leszek Kliś, dyrektor szpitala imienia Orłowskiego w Warszawie. To właśnie przed tą placówką ratownik medyczny usłyszał od dyspozytora: "wszędzie jest już kicha, więc, niestety, powiedz panu lekarzowi, że pacjent musi zostać, bo najzwyczajniej na świecie nie mam go gdzie przekierować".
A tego dnia – według danych wojewody – ratownicy medyczni mogli przywieźć tam pacjentów. Dlaczego więc lekarz odmówił przyjęcia? Dlaczego nie miał ani jednego miejsca dla pacjenta?
Jak przypomina nam dyrektor Kliś, 25 lutego wojewoda polecił, aby w jego placówce powstało 40 dodatkowych miejsc dla zakażonych pacjentów. Dyrektor twierdzi, że na wykonanie decyzji wojewody miał cztery dni. - To było niemożliwe, ponieważ mamy pełne obłożenie pacjentów. Przecież nie mogę wypisać osoby, której życie jest zagrożone – powiedział Kliś.
Zaznaczył, że oczywiście od poniedziałku szpital zaczął zmniejszać liczbę pacjentów, ale wciąż w miejscu, gdzie ma powstać miejsce dla zakażonych COVID-19, przebywa szesnastu chorych. - Życzenia są fajne, a realia całkiem inne. Trzeba dać nam czas. Oczywiście stworzenie wolnych miejsc jest możliwe, ale nie w jeden dzień. Przecież nie powiem innym chorym: idźcie do domu – stwierdził.
Przasnysz: sytuacja jest trudna
Dyrektor szpitala w Przasnyszu Grzegorz Magnuszewski zapewnił, że wypełnił decyzję wojewody, ale nie zrobił tego we wskazanym terminie, a dopiero w środę.
- Co prawda nie od 1 marca, bo nie było to możliwe z uwagi na pacjentów, którzy wymagali doleczenia, ale w dniu wczorajszym [w środę – red.] uruchomiliśmy 25 łóżek. Sytuacja jest o tyle trudna, że na 108 miejsc dla pacjentów z COVID w całym szpitalu, w tej chwili do dyspozycji mam zaledwie cztery łóżka. Tak szybko zostało to zapełnione – przekazał tvnwarszawa.pl Magnuszewski.
- Byliśmy na to przygotowani, bo podobną sytuację mieliśmy jesienią, kiedy nastąpił wzrost liczby zakażeń. Dzięki wsparciu wojewody i starostwa przeprowadziliśmy inwestycje w nowe instalacje i większy zbiornik tlenowy. Dlatego nie było dużego problemu przy tworzeniu nowych miejsc dla pacjentów zakażonych Sars-CoV-2 – poinformował Magnuszewski.
Dodał, że część pacjentów ze schorzeniami innymi niż COVID-19 wymagających hospitalizacji, jest kierowana do innych placówek oddalonych 20-30 kilometrów od Przasnysza.
Braki kadrowe w Kozienicach
Z poślizgiem liczbę łóżek będzie też zwiększał szpital w Kozienicach. Placówka dysponuje 40 miejscami dla pacjentów z dodatnim wynikiem.
- W tej chwili wszystkie są zajęte – mówi Małgorzata Sikora, zastępca dyrektora do spraw pielęgniarstwa. Na wniosek wojewody placówka miała uruchomić do 1 marca 40 kolejnych łóżek. - Dyrektor wystąpił z pismem, aby zwiększenie liczby łóżek było możliwe od 5 marca. Pacjenci, którzy przebywają na oddziałach, gdzie powstaną te łóżka, muszą być w dobrym stanie, aby móc wypisać ich do domu. Będziemy sukcesywnie zwiększać liczbę łóżek do 80. W tym będzie siedem łóżek respiratorowych i pięć łóżek obserwacyjnych – przekazała Sikora.
Na pytanie, jak tworzenie dodatkowych miejsc wpływa na pracę szpitala, odpowiedziała, że jest "bardzo ciężko". Problemem przede wszystkim są braki kadrowe, szczególnie wśród pielęgniarek. - Na ten moment jesteśmy w stanie przyjąć około 30 pielęgniarek. Ale nie ma żadnych zgłoszeń – przyznała Małgorzata Sikora.
O przesunięcie terminu przygotowania dodatkowych łóżek covidowych wystąpiła również dyrekcja szpitala w Siedlcach. - We wtorek wystąpiłem do wojewody z wnioskiem o zgodę na zmianę profilu internistycznego na oddział do leczenia pacjentów z COVID-19 z datą na 5 marca. Wydłużenie terminu było potrzebne, żeby pacjentów, których mamy teraz w oddziale, można było doleczyć i spokojnie wypisać lub ewentualnie przenieść na inny oddział – przekazał Mirosław Leśkowicz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Siedlcach.
Zapewnił również, że 30 miejsc, o które zawnioskował wojewoda, będzie gotowe na 5 marca.
W Mińsku Mazowieckim się udało
Decyzję wojewody w kwestii wydzielenia dodatkowych miejsc dla pacjentów z Sars-CoV-2 wypełnił Szpital Powiatowy w Mińsku Mazowieckim.
"Ilość raportowanych łóżek jest zgodna ze stanem faktycznym i na ustalonych zasadach. Na dzień dzisiejszy tj. 4.03.2021 r. godz. 12, zgodnie z decyzją Wojewody Mazowieckiego w Szpitalu Powiatowym są wydzielone 54 łóżka z czego zajętych jest 52" – napisała w mailu do redakcji tvnwarszawa.pl dyrekcja placówki.
Wojewoda zmienia front
W innym tonie o liczbie zajętych miejsc w szpitalach mówiła w czwartek rzeczniczka wojewody Ewa Filipowicz. Przyznała, że rozbieżności w raportowaniu łóżek wymagają wyjaśnienia. - Mamy nadzieję, że wczorajsze spotkanie wojewody z dyrektorami szpitali poprawi tę sytuację – stwierdziła w czwartek Filipowicz.
- Mamy nadzieję, że apel wojewody spotka się z odzewem, że te dane będą przede wszystkim rzetelne. Jeśli tych miejsc nie ma, trzeba to raportować w oficjalnych raportach przekazywanych do urzędu wojewódzkiego – dodała. Filipowicz podkreśliła, że poza oficjalnym raportem lekarz koordynator ratownictwa medycznego obdzwania wszystkie szpitale. - Tutaj często pojawia się odmowa lub informacja o tym, że nie ma zupełnie miejsc. Podczas gdy kilka godzin wcześniej szpital raportował kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt miejsc wolnych – powiedziała.
O nagranie z rozmowy ratownika z dyspozytorem był pytany podczas czwartkowej konferencji szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Do nagrania nie chciał się odnieść, bo stwierdził, że go nie słyszał. Zaznaczył jednak, że miejsc dla pacjentów covidowych "jest coraz mniej". - Mazowsze jest jednym z tych województw, gdzie najszybciej zmniejsza się ich liczba. Dlatego między innymi uruchomione zostały lub zwiększono obłożenie szpitali tymczasowych. Te szpitale tymczasowe będą uruchamiane po to, żeby nie dezorganizować innych szpitali, po to, żeby można było przyjmować pacjentów covidowych – powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock