Mężczyzna podejrzany o śmiertelne ugodzenie nożem ratownika medycznego w Siedlcach spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. Przedstawiono mu dwa zarzuty. Odpowie za zabójstwo i czynną napaść na funkcjonariusza publicznego. Śledczy ustalili, że 59-latek był wcześniej karany za jazdę pod wpływem alkoholu.
Do tragedii doszło w sobotę w Siedlcach. Zespół ratownictwa medycznego przyjechał na wezwanie do jednego z mieszkań przy ulicy Sobieskiego. Na miejscu ratownicy udzielali pomocy 59-letniemu mężczyźnie z ranami głowy. W pewnym momencie 59-latek zranił 64-letniego medyka nożem. Ranny został odwieziony do szpitala, gdzie zmarł.
Podejrzany o zabójstwo aresztowany
- Sąd w pełni zaaprobował stanowisko prokuratury i zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy od dnia zatrzymania - powiedział we wtorek po wyjściu z posiedzenia aresztowego prokurator Arkadiusz Szewczak z Prokuratury Rejonowej w Siedlcach.
Prokurator wyjaśnił, że u podstaw wniosku prokuratury znalazły się wszystkie przesłanki ustawowe, "albowiem w pierwszej kolejności podejrzanemu zarzuca się popełnienie zbrodni zabójstwa popełnionej ze szczególnym zamiarem motywacyjnym, co samo w sobie jest już pewnym ewenementem".
Pytany, czy podejrzany o zabójstwo Adam Cz. wyraził skruchę, prokurator przekazał, że nie można było jej wyczytać z twarzy podejrzanego, jednak zarówno podczas poniedziałkowego przesłuchania, jak i we wtorek przed sądem Cz. przyznał się do zarzucanych mu czynów.
- W dniu wczorajszym wyraził wolę składania dalszych wyjaśnień, przy czym zasłonił się niepamięcią. W dniu dzisiejszym odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień - relacjonował we wtorek prokurator Szewczak, dodając, że w jego ocenie należy przyjąć to jako linię obrony, mającą na celu umniejszenie odpowiedzialności karnej. Adam Cz. zostanie przewieziony do zakładu karnego w Siedlcach.
Chcą zbadać poczytalność podejrzanego
Prokurator Szewczak zaznaczył, że prokuratura będzie się starała jak najszybciej zakończyć postępowanie. Jednak konieczne jest jeszcze uzyskanie opinii biegłych między innymi z zakresu medycyny sądowej. Przekazał też, że zarzut dotyczący ataku na drugiego ratownika, może ulec modyfikacjom, ze względu na to, że obrażenia nie zostały jeszcze do niego wpisane.
- Okoliczności wymagają badania psychiatrycznego podejrzanego celem ustalenia czy jego poczytalność była w pełni zachowana - zaznaczył, dodając, że to może opóźnić postępowanie.
Podkreślił, że jest już wstępna opinia sekcji zwłok, która jest zgodna ze stawianym zarzutem. Adam Cz. zadał mocny cios 20-centymetrowym nożem, prosto w klatkę piersiową ratownika. Ten jeden cios był śmiertelny.
Prokurator był też pytany o słowa dyrektora siedleckiego pogotowia ratunkowego, który powiedział, że ratownicy trzykrotnie jeździli już do Adama Cz. i on za każdym razem im się odgrażał. - Okoliczności dotyczące wcześniejszego funkcjonowania oskarżonego mają aktualnie charakter kluczowy i są cały czas gromadzone - podkreślił.
"Posługiwał się dwoma nożami"
W momencie zdarzenia 59-latek był pijany. Miał ponad dwa promile alkoholu. W poniedziałek, po wytrzeźwieniu, usłyszał zarzuty.
- Pierwszy zarzut dotyczy dokonanego w dniu 25 stycznia zabójstwa ratownika medycznego Cezarego L. W tej sprawie prokurator przyjął, że podejrzany działał w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Siedlcach prokurator Krystyna Gołąbek. - Z ustaleń śledztwa wynika, że podejrzany zadał ratownikowi medycznemu, z dużą siłą jeden cios w okolice klatki piersiowej. Na skutek odniesionych obrażeń ratownik medyczny zmarł - dodała prokurator.
Drugi zarzut dotyczy czynnej napaści na drugiego z ratowników, którego podejrzany Adam Cz. zranił w nadgarstek. - Ratownik medyczny, który wykonuje swoje obowiązki, korzysta z takiej samej ochrony prawnej, jaka przysługuje funkcjonariuszowi publicznemu - wyjaśniła prokurator Gołąbek. - Prokurator przyjął, że podejrzany działał w zamiarze dokonania co najmniej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ratownika. Posługiwał się dwoma nożami. Jednym z tych noży ugodził ratownika, powodując u niego obrażenia okolic nadgarstka - poinformowała.
Motywacja "zasługująca na szczególne potępienie"
Prokurator przekazała również, że podejrzany był w przeszłości karany za "występki związane z prowadzeniem pojazdu w stanie nietrzeźwości".
Za zabójstwo Adamowi Cz. grozi kara dożywotniego więzienia. Jednak w związku z tym, że prokurator przyjął, iż sprawca działał w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, dolna granica kary wynosi 15 lat pozbawienia wolności. - Niezależnie od wyjaśnień, jakie złoży podejrzany, prokurator skieruje do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na okres trzech miesięcy - zapowiadała rzeczniczka siedleckiej prokuratury.
Na poniedziałek zaplanowano sekcję zwłok zmarłego ratownika.
Czytaj też: "Ta zbrodnia musi być dla nas dzwonkiem alarmowym"
"Agresja jest częsta"
W niedzielę, dokładnie o godzinie 20.22, równo dobę po śmierci ratownika, na placu manewrowym stacji pogotowia ratunkowego w Białej Podlaskiej, gdzie pracował zmarły medyk, zawyły syreny. W ten sposób jego koledzy, inni ratownicy oraz strażacy, chcieli uczcić jego pamięć. - Chcemy uczcić naszego przyjaciela. To jest taka nasza iskierka dla niego, żeby widział w niebie, że o nim pamiętamy, takie "światełko do nieba" - powiedział jeden z ratowników.
- Ta tragedia dotknęła mojego kolegę, z którym wielokrotnie dyżurowałem. Był to człowiek bardzo koleżeński, otwarty na ludzi, chętny do pomocy, prawdziwy pasjonat ratownictwa. Wciąż do mnie nie dociera, że coś takiego mogło się wydarzyć - powiedział TVN24 Daniel Weremczuk, ratownik ze stacji w Białej Podlaskiej.
Ratownik przyznał, że ataki słowne i fizyczne zdarzają się regularnie. Zazwyczaj osoby, które to robią, są pod wpływem alkoholu czy narkotyków, ale też osoby z zaburzeniami psychicznymi. - Agresja jest częsta - podkreślił.
Ratownik kopnięty w twarz
Co można zrobić, aby ratownicy mogli czuć się bezpieczniej podczas wykonywania swoich obowiązków? Daniel Wremczuk wskazał, że potrzebna jest zmiana przepisów. - Zespoły powinny być trzyosobowe. Być może powinniśmy mieć w takich sytuacjach pozwolenie na używanie środków zaradczych typu gaz pieprzowy, paralizator. Powinna być szersza współpraca z policjantami przy transporcie agresywnych pacjentów. Policjanci zawsze powinni jechać z nami w karetce w takich przypadkach - powiedział ratownik.
- To jest okrutna tragedia. Nie znajduję słów na to, co się stało. To był nasz bardzo dobry kolega, świetny pracownik - powiedział inny ratownik z bialskiej stacji Marcin Ślifirczyk. W rozmowie z reporterem TVN24 przyznał, że niejednokrotnie spotkał się z agresją pacjentów czy osób, które im towarzyszyły. - Agresja słowna zdarza się niemal na każdym dyżurze - powiedział. - Przywrócenie zespołów trzyosobowych na pewno nie rozwiąże problemu, ale inaczej będziemy się czuli, kiedy będziemy we trzech - zaznaczył.
Kolejny ratownik z tej samej stacji, Tomasz Oleszczuk, opowiedział, że podczas jednego z dyżurów znalazł się w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Pijana kobieta, której wcześniej udzielał pomocy, próbowała potrącić go samochodem. - Ostatnio naruszono nietykalność mojego kolegi. Został kopnięty w twarz, na tyle dotkliwie, że musiał pójść na zwolnienie - opisał ratownik. - My się nie spodziewamy tych ataków. Tak jak w przypadku Czarka (zmarłego ratownika - red.) osoba, która go zaatakowała, wezwała pogotowie sama do siebie, czyli sama potrzebowała pomocy - dodał.
Ministra zapowiada zmiany
Do ataku w niedzielę po północy odniosła się ministra zdrowia Izabela Leszczyna. "Z wielkim bólem przyjęłam wiadomość o śmierci naszego Kolegi-Ratownika Medycznego, zaatakowanego przez pacjenta, któremu udzielał pomocy medycznej. Składam kondolencje Rodzinie i Bliskim oraz całemu środowisku ratowników medycznych, bo wszyscy jesteśmy dzisiaj w żałobie. Ta zbrodnia musi być dla nas dzwonkiem alarmowym i zapoczątkować konieczne zmiany legislacyjne, zapewniające bezpieczeństwo ratownikom" - napisała na platformie X.
Do tragedii odniosło się również środowisko ratowników medycznych, wskazując na zagrożenia obecne w codziennej pracy i postulując rozwiązania, które mają poprawić bezpieczeństwo wykonywania tego zawodu.
Zawyją syreny w całej Polsce
W poniedziałek środowisko uczci pamięć swojego kolegi.
"Uprzejmie prosimy, aby w poniedziałek, 27 stycznia 2025 r. o godz. 17:00 zespoły ratownictwa medycznego, które nie będą wtedy udzielać pomocy medycznej, wyszły z budynków i włączyły na minutę sygnały karetek. W ten sposób uczcijmy pamięć tragicznie Zmarłego, jednocząc się zarazem z Jego Rodziną oraz całym środowiskiem" - zaapelowali Mateusz Komza, prezes Krajowej Rady Ratowników Medycznych oraz Małgorzata Popławska, prezes Związku Pracodawców Ratownictwa Medycznego SP ZOZ (komunikat za profilem facebookowym Krajowa Izba Ratowników Medycznych).
Autorka/Autor: dg,kk/b
Źródło: tvnwarszawa.pl / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24