Według informacji portalu tvn24.pl sprawa dotyczy policjantki z wydziału ruchu drogowego w komendzie stołecznej policji. - Początkowo nie wyglądała na poważną, gdyż wielu osobom z tego wydziału wydawało się, że łączył ich romans za obopólną zgodą - mówią nam zgodnie funkcjonariusze, zastrzegając swoją anonimowość.
Jednak policjantka czuła się nękana przez przełożonego i molestowana seksualnie. O sytuacji poinformowała przełożonych.
Działania komendanta
Zapytaliśmy oficjalnie rzecznika prasowego komendy stołecznej, jakie działania w tej sprawie podjął komendant Paweł Dobrodziej.
- Osobiście spotkał się z policjantką, której sprawa dotyczy. Na późniejszym etapie odbyło się także spotkanie z udziałem naczelnika wydziału kontroli komendy. Wszystkie informacje dotyczącej tej sytuacji zostały przekazane do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej oraz do prokuratury - poinformował nas komisarz Sylwester Marczak.
Z jego relacji wynika, że policjantce zapewniono kontakt z psychologiem. A przełożony, który miał dopuścić się nękania, został natychmiast odwołany ze swojej funkcji i przeniesiony do jednej z komend rejonowych.
Afera po aferze
Ta historia rozgrywała się niemal równolegle z inną, która spowodowała nagłą zmianę w fotelu komendanta stołecznego policji.
Przypomnijmy, że zaledwie przed trzema tygodniami odwołany został "pełniący obowiązki" komendanta stołecznego policji Andrzej Krajewski. Zmiana była niespodziewana, gdyż jeszcze chwilę wcześniej minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak publicznie mówił o nim jako najlepszym kandydacie na stanowisko komendanta.
- W tle tej zmiany również była historia związana z oskarżeniami jednej z policjantem o molestowanie seksualne - mówi nam oficer komendy stołecznej. Jak informowaliśmy na portalu tvn24.pl, funkcjonariuszka, która kierowała jednym z biur, złożyła oficjalne zawiadomienie do "policji w policji", że była molestowana seksualnie przez Krajewskiego. Śledztwo w tej sprawie zostało powierzone prokuraturze w Płocku.
Grupa przestępcza w policji?
Decyzją komendanta głównego policji generała Jarosława Szymczyka komendant Krajewski został odsunięty od kierowania stołeczną policją przynajmniej do momentu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę.
W ślad za Krajewskim odwołano też wszystkich zastępców komendanta stołecznego.
Sam Krajewski nie odszedł jednak na emeryturę, zaprzecza by dopuścił się aktu molestowania seksualnego wobec podwładnej i zapowiada walkę o oczyszczenie swojego nazwiska.
Tymczasem w ostatnim tygodniu dwie redakcje (najpierw "Fakt", później "Rzeczpospolita") poinformowały, że w komendzie stołecznej toczyła się "brudna gra" o władzę.
Dwie policjantki mają twierdzić, że ktoś się pod nie podszył i fałszywie oskarżył Andrzeja Krajewskiego. Dlatego miały zaalarmować Prokuraturę Krajową, że w szeregach policji działa zorganizowana grupa przestępcza.
Wojna w rodzinie
Te informacje nie dotyczą jednak oficjalnego donosu do BSW (a później do prokuratury), który złożyła naczelnik bezpośrednio podległa komendantowi Krajewskiemu. - Faktem jest, że była ona bliską współpracowniczką również nagle odwołanego komendanta stołecznego Rafała Kubickiego. To jego miejsce miał zająć komendant Krajewski, ale w wyniku donosu stracił szansę na nominację na komendanta stołecznego - mówią nam zgodnie oficerowie komendy stołecznej i głównej.
Sytuacja jest o tyle zagmatwana, że Kubicki był do niedawna znajomym i bliskim współpracownikiem komendanta Krajewskiego. Niespełna rok temu awansował na stanowisko komendanta stołecznego - nadzorującego pracę 10 tysięcy policjantów - choć w swoim CV mógł się wyłącznie pochwalić krótkim okresem kierowania niewielką komendą powiatową w Ostrołęce.
- To stanowisko pomógł mu objąć Krajewski, który wtedy był zastępcą komendanta stołecznego policji. Krajewski miał doskonałe notowania wśród polityków PiS. Od zawsze bywał na miesięcznicach smoleńskich i jest przekonany, że katastrofa prezydenckiego Tupolewa to efekt zamachu - mówi nam bliski współpracownik obydwu oficerów.
Do dziś nie jest jasne w jakich okolicznościach Kubicki nagle został odwołany ze stanowiska komendanta stołecznego policji w ostatnich dniach października.
Teraz prokuratura w Płocku oceni wiarygodność zarzutów wobec komendanta Krajewskiego. Wiadomo również oficjalnie, że inna prokuratura zbada sprawę sfałszowanych donosów na Krajewskiego.
Nieustanne zamieszanie tworzy bardzo złą atmosferę w stołecznej policji. Kolejni komendanci głównie zajmowali się walką z intrygami. W tym samym czasie dramatycznie rosła liczba wakatów - sięga już niemal 900 - co oznacza, że brakuje policjantów by dbać o bezpieczeństwo mieszkańców Warszawy.
- Odkąd PiS objął władzę, mamy już piątego komendanta stołecznego policji. Karuzela powoduje, że spisków i konfliktów znacznie więcej niż pracy. Osobiście uważam, że już nikt nie wie co się naprawdę dzieje - komentuje nam doświadczony oficer.
Zobacz materiały o odwołaniu poprzedniego komendanta stołecznej policji:
Odwołanie komendanta Kubickiego
Odwołanie komendanta Kubickiego
Robert Zielińskir.zielinski@tvn.pl
Źródło zdjęcia głównego: Robert Wielgórski/Wikipedia (CC BY-SA 3.0)