Śledztwo w sprawie pożaru przy Jugosłowiańskiej. "Gromadzimy nagrania, przesłuchujemy świadków"

Skutki pożaru przy Jugosłowiańskiej
"O pożarze dowiedzieliśmy się z Facebooka"
Źródło: TVN24
Policja wyjaśnia przyczyny pożaru balkonu i pokoju mieszkania przy Jugosłowiańskiej. Śledczy nie mają jeszcze pewności, czy do zaprószenia ognia doszło - jak twierdzili świadkowie - z powodu racy. Ich wątpliwości ma rozstrzygnąć opinia biegłego.

O pożarze przy Jugosłowiańskiej informowaliśmy w sobotę na tvnwarszawa.pl. W sylwestrową noc ogień pojawił się na balkonie jednego z mieszkań na czwartym piętrze. Walczyły z nim trzy zastępy straży pożarnej. Strażacy podawali początkowo, że nie wykluczają, że mogły przyczynić się do niego materiały pirotechniczne. Natomiast właściciel mieszkania przywołał w rozmowie z TVN24 relacje świadków, mówiące o dwóch mężczyznach, którzy odpalali przed blokiem racę. Miała ona wpaść na balkon i zaprószyć ogień.

Postępowanie w sprawie pożaru prowadzi policja. - Trwają czynności. Gromadzimy nagrania z monitoringu oraz przesłuchujemy świadków. Właścicieli nie było w mieszkaniu w momencie pożaru. Zawiadomienie złożyli nieco później - zaznacza Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII.

Na tym etapie śledczy nie podają jeszcze jednoznacznej przyczyny. - Zgłoszenie rzeczywiście dotyczyło tego, że do pożaru doszło z powodu fajerwerków. Strażacy nie orzekli jednak tego, że możemy mieć do czynienia z użyciem środków pirotechnicznych. Będziemy czekali na opinię biegłego w tej sprawie - zastrzega Węgrzyniak.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Ogień wdarł się do mieszkania

Właściciel mieszkania Marek Dworakowski zaapelował w mediach społecznościowych o pomoc w wyjaśnieniu, jak doszło do pożaru i odnalezieniu mężczyzn, którzy mieli odpalać race. - Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek informacje, prosimy o poinformowanie nas lub policji, która prowadzi swoje dochodzenie w tej sprawie - podkreślił podczas sobotniej rozmowy z TVN24.

Jak opisywał, doszczętnie spłonął balkon i znajdujące się na nim przedmioty. Ogień uszkodził też okno i wdarł się do środka, powodując szkody w jednym pokoju. - Ściany, sufity są oczadzone. Musieliśmy do szóstej rano wywozić wszystkie ubrania, sprzęty elektroniczne, które dały się jeszcze uratować. Część z nich - komputery, telewizory - nie działają - mówił mężczyzna.

Czytaj także: