Nie dopuścili słomianych misiów na protest przeciw CPK. "Mogło dojść do samozapłonu"

Uczestnicy protestu przeciw CPK przywieźli ze sobą słomiane misie
Protest w Warszawie przeciw budowie CPK
Źródło: TVN24
Dwa słomiane misie dostały "zakaz uczestnictwa" w proteście przeciw budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego. Policja nie pozwoliła uczestnikom zgromadzenia, by zabrali je ze sobą do tłumu. Jak tłumaczy, zachodziły obawy, że w upalny dzień może dojść do samozapłonu suchej słomy.

Przeciwnicy budowy megalotniska na terenie gminy Baranów protestowali w poniedziałek przed siedzibą spółki Centralny Port Komunikacyjny w Alejach Jerozolimskich. Do stolicy przyjechali nie tylko mieszkańcy najbliższych okolic inwestycji, ale też ci, którzy odczują skutki związane z przygotowaniem infrastruktury kolejowej i drogowej prowadzącej do nowego portu. Pojawiły się między innymi osoby z Katowic, Mikołowa, Łodzi, Rzeszowa, czy Krasnegostawu.

Uczestnicy manifestacji przywieźli ze sobą dwa słomiane misie, nawiązujące do kultowej komedii Barei. Symbol ten wielokrotnie pojawiał się już na protestach przeciwko budowie CPK. W mediach społecznościowych dziennikarz Krzysztof Boczek opublikował film, na którym widać obie kukły, oparte o auto dostawcze z banerami przygotowanymi na protest. Z jego relacji wynika, że jeden miś miał symbolizować Mikołaja Wilda, prezesa zarządu spółki CPK, zaś drugi - Marcina Horałę, wiceministra infrastruktury i pełnomocnika rządu ds. CPK.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

- Policja nie pozwoliła im wnieść na demonstrację tychże misiów. Musieli je trzymać daleko, bo misie miały stanowić zagrożenie pożarowe. Teraz pan policjant pilnuje, żeby misiów się szybko pozbyć - relacjonował mężczyzna w tle nagrania. Jak dodał we wpisie, policjant pilnował, by misie "zostały szybko załadowane na auto i wywiezione spod siedziby CPK". "Wcześniej po 'internowaniu' przez policję leżały obok WC. Nie mogły zostać użyte na proteście #NIEdlaCPK na którym zgromadziło się kilkaset osób" - zaznaczył.

Policja: zachodziła obawa o bezpieczeństwo

O powód interwencji podczas poniedziałkowego protestu zapytaliśmy policję. - Z uwagi na panujące warunki atmosferyczne - a mówimy o dużym upale - i to, że te misie były zrobione ze słomy, zachodziła obawa o bezpieczeństwo. Mogło dojść do samozapłonu. Wyłącznie z uwagi na dobro i bezpieczeństwo uczestników nie dopuściliśmy ich na miejsce zgromadzenia - wyjaśnia w rozmowie z tvnwarszawa.pl Karol Cebula z Komendy Rejonowej Policji Warszawa III na Ochocie.

Policjanci uznali też, że gdyby w pobliżu misiów znalazł się niedopałek papierosa lub ktoś użyłby materiałów pirotechnicznych, mogłoby to zakończyć się groźną sytuacją. Jak podkreśla Cebula, nie doszło też do konfiskaty kukieł. W trakcie manifestacji leżały one nieopodal miejsca zbiórki. - Po zakończonym proteście organizator zapakował je na swój samochód i zabrał - dodaje.

Protest przeciw CPK
Protest przeciw CPK
Źródło: TVN24
Czytaj także: