Dyrektor stołecznego Zarządu Dróg Miejskich Łukasz Puchalski przekazał, że w celu poprawy warunków ruchu pieszego będą wyznaczane kolejne naziemne przejścia. - Co nie oznacza jednocześnie rozebrania kładek. Do każdego przypadku podchodzimy indywidualnie - zaznaczył.
Puchalski podkreślił, że z podziemnymi przejściami dla pieszych jest tak, że pełnią różną funkcję. - W ścisłym centrum, gdzie mamy rondo Dmowskiego czy Czterdziestolatka wybudowanie przejść naziemnych nie spowodowało, że ludzie przestali chodzić podziemnymi. Życie na tych skrzyżowaniach funkcjonuje zarówno na poziomie -1 - bo tam są przesiadki czy do kolei, czy do metra i korzystający z nich ludzie chwalą sobie możliwość dojścia do konkretnego celu już w poziomie -1, bez wychodzenia na zewnątrz. Natomiast krytykują schodzenie ci, którzy przemieszczają się w poziomie zero - powiedział Puchalski.
Zaznaczył, że z racji tego, że w tych miejscach życie odbywa się na dwóch poziomach to zarówno na rondzie Dmowskiego jak i Czterdziestolatka niezasadne jest grzebanie przy przejściach podziemnych. - I warto tam prowadzić kolejne prace remontowe, po to żeby te przejścia zachować - dodał.
Niektóre kładki zostają
Wyjaśnił, że są takie miejsca, jak np. na Jagiellońskiej, gdzie była skrajnie wyeksploatowana kładka dla pieszych. - W tym przypadku albo trzeba było wyłożyć albo cztery miliony złotych po to, by ją wyremontować albo wyznaczyć przejście naziemne. Więc wyznaczyliśmy za milion złotych przejście naziemne, a kładkę rozebraliśmy - powiedział.
- Natomiast np. przy Poligonowej wyznaczymy przejście dla pieszych, ale kładkę zostawimy. Bo jest w dobrym stanie i jeśli ktoś będzie chciał przechodzić kładką, to będzie miał taką możliwość. Natomiast w perspektywie lat, jeśli ta kładka będzie dochodzić do poziomu skrajnego wyeksploatowania, to wtedy staniemy przy dylemacie czy ją kasować, czy nie. Ale dzisiaj ona nas nic nie kosztuje w utrzymaniu, więc jeśli może funkcjonować dalej, to zostanie - przekazał dyrektor ZDM.
"Do każdego przypadku podchodzimy indywidualnie"
Podkreślił, że są takie miejsca jak przejście podziemne Wolska/Młynarska, gdzie trzeba by było zainwestować pieniądze, bo ono już tak naprawdę głównie straszy. - Poza tym tu w zasadzie nie da się wyznaczyć przejścia naziemnego, nie likwidując klatek schodowych. One są położone najbliżej skrzyżowania i żeby ominąć te klatki trzeba by było przebudować przystanki tramwajowe. Ponieważ klatki wychodzą też na przystanki tramwajowe trzeba by było odsunąć te przystanki od skrzyżowania. Żeby wyznaczyć przejście nie przy samej tarczy skrzyżowania tylko za klatkami schodowymi, to trzeba by było przesunąć linię zatrzymania dla samochodów. A to spowodowałoby duże straty czasowe na samym skrzyżowaniu i tworzyłyby się korki - wyjaśnił Puchalski.
Dodał, że wyznaczenie tu przejścia naziemnego jest jednoznaczne z likwidacją przejścia podziemnego. - Tego się nie da zrobić inaczej - przekazał. - Do każdego przypadku podchodzimy indywidualnie - dodał.
Drogowcy po przebudowie placu Na Rozdrożu wytyczyli naziemne przejścia dla pieszych i zasypali podziemne. W 2024 roku chcą to samo zrobić m.in. na rondzie Zesłańców Syberyjskich. W planach mają też ogłoszenie przetargu na budowę naziemnego przejścia dla pieszych na Ostrobramskiej, Poligonowej i Grenadierów, gdzie teraz są kładki.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl