Północnopraski sąd ogłosi we wtorek wyrok w sprawie 26-letniego Kamila G., który w lipcu zeszłego roku, pędząc czerwoną hondą śmiertelnie potrącił 14-letnią Klaudię.
Proces był błyskawiczny. Do jego zakończenia wystarczyła zaledwie jedna rozprawa. W ubiegły poniedziałek sąd przesłuchał oskarżonego, świadków i biegłych od rekonstrukcji wypadków drogowych.
Nie wiadomo co powiedzieli, bo sędzia Dariusz Leszczyński utajnił na wniosek obrony przebieg rozprawy. Adwokat oskarżonego swój wniosek tłumaczył m.in. „falą hejtu”, z którą po zdarzeniu zetknął się jego klient i jego bliscy.
Obrona chce uniewinnienia
Nieoficjalnie wiemy jednak, że za spowodowanie wypadku prokuratura wniosła o wymierzenie Kamilowi G. kary sześciu lat więzienia (maksymalnie za to przestępstwo grozi mu do ośmiu lat więzienia), a także dziesięcioletniego zakazu prowadzenia pojazdów oraz 30 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziców zmarłej dziewczynki.
Ich pełnomocnik wniósł o takie same kary, ale zażądał wyższego zadośćuczynienia – 100 tys. zł.
Z kolei obrońcy zwrócili się do sądu o uniewinnienie Kamila G. A w razie gdyby sąd jednak uznał winę ich klienta, to poprosili o możliwie najłagodniejszą karę.
Sąd ogłosi wyrok dziś w południe. Na pewno będzie on jawny, bo każdy wyrok musi być ogłaszany przy otwartych drzwiach. Nie ma jednak pewności, czy jawne będzie jego ustne uzasadnienie. Skoro bowiem cały proces utajniono, to podobnie może być z uzasadnieniem.
By temu zapobiec, prokuratura wystąpiła w ubiegłym tygodniu ze sprzeciwem na wniosek obrońców Kamila G. o utajnienie procesu. Sprzeciw został złożony po interwencji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, bo w trakcie rozprawy obecna na sali prokurator nie oponowała przeciwko usunięciu z sali publiczności.
- Prokurator Okręgowy uznał, że nie zaistniały przesłanki pozwalające na wyłączenie jawności procesu i takie stanowisko na rozprawie powinien był zająć prokurator, zgłaszając sprzeciw – mówił wówczas w ostatnią środę prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Zdaniem prokuratury obawy obrońców, że prowadzenie rozprawy jawnie mogło być przyczyną zakłócenia spokoju społecznego są "niepotwierdzone i nieznajdujące uzasadnienia”. - Interes publiczny przemawiał za jawnym rozpatrzeniem tej sprawy, biorąc pod uwagę zainteresowanie opinii publicznej, oburzenie czynem oraz potrzebę uświadamiania społeczeństwu skutków niebezpiecznych zachowań na drogach – podkreślał prokurator.
O tym, czy prokuratorski sprzeciw zostanie uwzględniony, sąd zdecyduje przed ogłoszeniem wyroku.
Nawet 106 km/h
Kamil G. jest oskarżony o to, że 1 lipca na ul. Targowej śmiertelnie potrącił 14-letnią Klaudię. Wcześniej, co zarejestrował m.in. Reporter24 Raz, kierowca czerwonej, sportowej hondy jechał bardzo agresywnie. Na nagraniu, które trafiło na Kontakt 24 widać, jak honda z dużą prędkością rusza ze świateł na skrzyżowaniu al. Solidarności ze Szwedzką i po chwili znika z pola widzenia. Następnie autor nagrania dojeżdża do skrzyżowania al. Solidarności z Targową – tam na światłach znów stoi honda. Gdy zmienia się na zielone, kierowca czerwonego auta bardzo szybko rusza, ostro wchodzi w zakręt i momentalnie znów znika z pola widzenia.
Chwilę później widać jeszcze, jak gwałtownie zmienia pasy między innymi samochodami. Nie widać samego momentu wypadku, natomiast na samym końcu nagrania można dostrzec stojące na skrzyżowaniu Targowej z Kijowską auto i podbiegających do potrąconej dziewczynki ludzi. Biegły powołany w trakcie śledztwa przez prokuraturę ocenił, że w momencie wypadku Kamil G. jechał z prędkością między 97 a 106 km/h.
- Pewne jest, że kiedy oskarżony zbliżał się do przejścia dla pieszych, włączyło się żółte światło - mówił jesienią prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Jak dodawał, z relacji przesłuchanych świadków wynika, że śmiertelnie potrącona nastolatka weszła na przejście dla pieszych za piłką. - Kamil G. miał ją potrącić, kiedy właśnie schodziła z przejścia - informował rzecznik.
Świetnie znany policji
W lutym 2015 roku mężczyzna stracił prawo jazdy. Po tym fakcie był co najmniej trzykrotnie zatrzymywany za jazdę bez uprawnień i trzykrotnie za to skazany. Mimo to rok później odzyskał prawo jazdy.
Żaden z sądów, które skazywały go za jazdę bez uprawnień, nie wiedział o tym, że to nie jedyny przypadek, kiedy Kamil G. łamał prawo drogowe.
Piotr Machajski