- Nikt nie będzie eksmitowany na bruk – zapewnił wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej po długiej dyskusji na temat sytuacji kobiet z domu samotnej matki na Białołęce. Burmistrz tej dzielnicy Grzegorz Kuca podkreślił jednocześnie, że nie można w dłuższej perspektywie pozostawić ich w zagrożonym budynku.
O wstrzymanie eksmisji kobiet z domu samotnej matki na Białołęce radni Prawa i Sprawiedliwości apelowali jeszcze przed rozpoczęciem czwartkowej sesji rady miasta, na którą przyszła część mieszkanek domu.
Wnioskowali, by przyjąć w tej sprawie oficjalne stanowisko, jednak klub radnych Koalicji Obywatelskiej zgłosił głos przeciwny.
Zły stan techniczny
W czasie dyskusji burmistrz Białołęki Grzegorz Kuca wskazywał, że dom samotnej matki przy Skierdowskiej stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców, ponieważ jego stan techniczny jest bardzo zły.
- Nie możemy biernie przyglądać się sytuacji, gdy w razie katastrofy budowlanej może być zagrożone życie lub zdrowie mieszkańców – podkreślał. Jak wskazywał, obiekt, w którym znajduje się dom samotnej matki, to zbiór połączonych ze sobą budynków, które powstały w różnym okresie i nigdy nie dostały pozwolenia na użytkowanie.
- Nie planowaliśmy i nie planujemy usunąć mieszkańców wbrew ich woli. Chcemy całą akcję przeprowadzić z udziałem mieszkańców – przekonywał, dodając, że dlatego też zaprosił mieszkanki domu na spotkanie do urzędu dzielnicy. Zachęcał przy tym, by mieszkanki złożyły wnioski o przyznanie im lokali socjalnych czy komunalnych.
- Każda osoba, która nawołuje do pozostawienia mieszkańców przy Skierdowskiej w zagrożonym budynku, bierze odpowiedzialność za ich bezpieczeństwo. Ani remont, ani budowa nowego obiektu w tym miejscu nie jest możliwa, bo do nieruchomości, na której stoi budynek, zostały zgłoszone roszczenia– podkreślił.
Samowola
Jeszcze przed rozpoczęciem sesji radny Wiktor Klimiuk (PiS) przekonywał, że nie ma mowy o tym, żeby stan budynku stwarzał niebezpieczeństwo dla jego mieszkańców, a jedynym powodem rozbiórki jest samowola budowlana.
W czasie sesji rady Klimiuk dodał, że w piśmie skierowanym do kobiet, wprost wezwano je do opuszczenia budynku. - To nie jest zaproszenie do rozmów – wskazywał. Przekonywał też, że jeśli stan budynku nie zagraża życiu, można spróbować rozpocząć proces jego legalizacji.
Radny PiS Patryk Górski podkreślał, że to, co dzieje się na czwartkowej radzie, to pewna forma "aktu desperacji", a mieszanki budynku przy Skierdowskiej potrzebowały pomocy już wcześniej.
- Od rana zadaję sobie pytanie, gdzie leży granica wykorzystywania tragedii ludzkich i problemów dnia codziennego w politycznej wojnie – mówiła radna KO Aleksandra Śniegocka-Goździk. - Byłam w tym domu kilka razy, rozumiem waszą sytuację, rozumiem, że nie chcecie się stamtąd wyprowadzić. Współczuję wam bardzo sytuacji życiowej, w której się znalazłyście – dodała, zwracając się do obecnych na sesji mieszkanek domu samotnej matki. Podkreślała jednak, że decyzja o eksmisji nie jest skierowana przeciwko kobietom. - To jest dla was, wierzę w to, że pan burmistrz Kuca zrobi wszystko, żeby było dobrze – przekonywała.
"Nie jestem usatysfakcjonowana"
W czasie dyskusji głos zabrały mieszkanki domu samotnej matki. Pomoc kobietom zaoferowała przedstawicielka ośrodka wsparcia dla kobiet z małoletnimi dziećmi i kobiet w ciąży "Etezja", który jest położony bardzo blisko domu samotnej matki przy Skierdowskiej. Burmistrz Grzegorz Kuca zadeklarował, że mieszkanki domu samotnej matki nie muszą go opuszczać, dopóki nie dojdzie do wypracowania kompromisu.
- Nie jestem usatysfakcjonowana odpowiedziami, jakie usłyszeliśmy, bo to są moim zdaniem słowa puszczone na wiatr – oceniła po dyskusji pani Katarzyna, jedna z mieszkanek domu. Wskazywała też, że przeniesienie do innego ośrodka nie jest jej zdaniem idealnym wyjściem, a ponadto nie każda z mieszkanek domu samotnej matki przy Skierdowskiej spełnia kryteria, by móc się do niego dostać.
W białołęckim domu samotnej matki mieszka 12 matek oraz 25 dzieci. Władze dzielnicy domagają się wydania nieruchomości i zapowiedziały wyburzenie budynku. Termin, w jakim mieszkanki zostały wezwane do opuszczenia budynku, minął 21 czerwca. Stowarzyszenie "Wspólnymi siłami", które prowadzi dom, nie podporządkowało się tej decyzji.
Do sytuacji odniósł się w środę prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który również podkreślił, że dom samotnej matki nie może funkcjonować w budynku na Białołęce, bo jego stan zagraża życiu mieszkańców.
PAP, kz
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl