- Złożymy je i wtedy mam nadzieję dojdzie do referendum, w którym pani prezydent zostanie odwołana. To co się dzieje z reprywatyzacją w Warszawie jest bezprawiem książkowym - stwierdził Antoni Gut, przewodniczący Stowarzyszenia Oburzeni.
"Wierzę, że warszawiacy mi ufają"
Do sprawy odniosła się na czwartkowej konferencji prasowej Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Przeżyłam jedno referendum i zaręczam, że nie będzie ono uspokojeniem wody. To duża dezorganizacja pracy dla ratusza i w związku z tym jestem przeciwna. Będę chodziła do warszawiaków, będę tłumaczyła - przekonywała.
Przekonywała też, że nie boi się referendum. - Wierzę, że warszawiacy mi ufają – stwierdziła.
Wcześniej o odwołaniu prezydent mówili politycy Nowoczesnej i Kukiz '15. Do referendum w tej sprawie na sesji Rady Warszawy namawiał też radny Piotr Guział. - Miejcie odwagę. Niech mieszkańcy w referendum wypowiedzą się co sądzą o rządach Hanny Gronkiewicz-Waltz - apelował Guział.
Jedno referendum już było
Taką możliwość mieszkańcy stolicy mieli już trzy lata temu. Choć w 2013 roku głosów za odwołaniem prezydent było więcej, to ze względu na niską frekwencję referendum okazało się nieważne.
Możliwość referendum w ubiegłym tygodniu nieoficjalnie sugerowali politycy PO. Część kierownictwa partii była przekonana, że w stolicy, gdzie poparcie dla platformy jest duże, Hanna Gronkiewicz-Waltz wygra, co tylko umocniłoby partię.
Według "Faktów" TVN na takie rozwiązanie nie zgodziła się sama zainteresowana. Zapowiedziała jednak, że nie będzie kandydować w kolejnych wyborach na prezydenta stolicy.
Afera reprywatyzacyjna
Wniosek o referendum złożono w związku z aferą reprywatyzacyjną. Sprawa nabrała rozgłosu pod koniec sierpnia, gdy w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł nt. okoliczności zwrotu działki obok Pałacu Kultury wartej ok. 160 mln zł. Miasto zwróciło ją w 2012 r. trójce prawników, którzy wcześniej kupili roszczenia. Jak przyznała sama prezydent stolicy, zwróciło pochopnie.
PAP/md/b