Projekt ratusza, "kopernikański" wyrok TK, parawan prezydent stolicy

Hanna Gronkiewicz-Waltz o "małej ustawie reprywatyzacyjnej"
Źródło: TVN24
"Mała ustawa reprywatyzacyjna" - na ten dokument powoływała się w piątek wielokrotnie prezydent stolicy odpierając zarzuty o opieszałość w rozwiązywaniu problemów reprywatyzacyjnych. Przypominamy, czym jest tzw. ustawa o gruntach warszawskich.

Hanna Gronkiewicz-Waltz na konferencji w ratuszu mówiła, że jest pierwszym prezydentem miasta, który zdołał przeforsować zmiany prawne ratujące warszawskie nieruchomości przed dziką reprywatyzacją. Faktycznie - "Mała ustawa reprywatyzacyjna" to projekt wniesiony przez grupę senatorów PO i Marka Borowskiego, z inicjatywy prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz jeszcze w poprzedniej kadencji sejmu. Został uchwalony przez parlament, ale ówczesny prezydent Bronisław Komorowski przed podpisem odesłał akt do Trybunału Konstytucyjnego. Sędziowie uznali, że ustawa jest zgodna z konstytucją, podpisał ją prezydent Duda.

Koniec z kuratorami i handlarzami

Nowe prawo ma z jednej strony ukrócić przejmowanie kamienic "na kuratora" i ograniczyć handlu roszczeniami do działek, na których są szkoły, szpitale czy parki. Z drugiej - utrudnia dochodzenie praw przez prawdziwych spadkobierców. Dla zagrożonych eksmisją zmienia się niewiele

Jednym z głównych założeń ustawy było ukrócenie działalności kuratorów. To osoby zarządzające mieniem zaginionych właścicieli. Jak zostać kuratorem? Wystarczy znaleźć nieruchomość, o którą od lat nikt nie zabiega. Następnie zgłosić w sądzie chęć reprezentowania jej właściciela – nieznanego z miejsca zamieszkania.

Niestety, sądy przydzielają kuratorów nawet takim osobom, które prawdopodobnie dawno nie żyją, bo - jak wynika z daty urodzenia - miałyby dziś po 120 czy 150 lat. A raz ustanowiony "kurator" swobodnie dysponuje majątkiem, np. sprzedając działkę... samemu sobie.

Mała ustawa ma uniemożliwić ten proceder, wykluczając powołanie kuratora dla osoby, dla której istnieją przesłanki do uznania za zmarłą.

Miasto ma pierwszeństwo

Drugą cechą tzw. dzikiej reprywatyzacji jest handel roszczeniami. Wyspecjalizowani handlarze skupowali je od spadkobierców dawnych właścicieli. Często za niewielkie kwoty dostawali w ten sposób dokumenty pozwalające przejąć grunty i kamienice.Po wejściu w życie "małej ustawy" kupno roszczeń musi być potwierdzone aktem notarialnym. Kwoty stają się jawne. Narzucona jest też konieczność informowania miejskich urzędników o planowanych wobec danej nieruchomości transakcjach.Ustawa nadaje przy tym miastu prawo pierwokupu po cenie, jaką ustali z właścicielem roszczeń. Chociaż te mogą być rynkowe i na niektóre miasto nie znajdzie środków w budżecie, to nie będzie już mogło tłumaczyć, że o sprzedaży nie wiedziało.Nowelizacja określa również szereg możliwości, w których ratusz może odmówić oddania nieruchomości w naturze. Mowa tu głównie o szkołach, przedszkolach, parkach czyli nieruchomościach przeznaczonych na cele publiczne. Obecne orzecznictwo umożliwia tego typu praktyki. Przykładem jest gimnazjum nr 42 na ul. Twardej. Jego uczniowie muszą opuścić budynek, bo do gruntu na którym stoi są roszczenia.Teraz miasto będzie mogło odmówić zwrotu działki, o ile budynki zostały odbudowane lub wyremontowane ze środków publicznych, co najmniej w 66 procentach. Ratusz nie będzie więc musiał oddawać także kamienic wyremontowanych wcześniej za dziesiątki tysięcy złotych lub budynków odbudowanych po wojnie.

Spory

To, co uderza w handlarzy roszczeniami, ogranicza jednak prawa prawowitych spadkobierców, którzy naprawdę walczą o odzyskanie rodzinnych majątków. Trudniej będą mieli właściciele, którzy z różnych powodów nie upomnieli się o utracone działki i nieruchomości. Nowelizacja zawiera przepis umożliwiający przejęcie przez miasto nieruchomości, jeżeli właściciel od kilkudziesięciu lat nie dał znaku życia i teraz przez pół roku nie odpowie na wezwanie.

Z decyzji może być niezadowolone środowisko "dekretowców" oraz broniące autentycznych właścicieli i spadkobierców. - To ustawa antyreprywatyzacyjna, gorsza niż dekret Bieruta, bo zabiera nieruchomości prywatnym właścicielom na rzecz miasta – mówiła w maju na konferencji poświęconej reprywatyzacji Ewa Wierzchowska, która od lat stara się o odzyskanie nieruchomości.

Niewiele zmienia się jednak z punktu widzenia osób, którym grozi utrata mieszkania w kamienicy już przejętej przez właściciela roszczeń. Nie ochroni też tych, których domy zostaną zwrócone mimo zmian w przepisach.

kw/mś

Czytaj także: