- Ja jestem bardzo zdziwiona, że powstańcy zostali zaproszeni, czy też wezwani przez ministra obrony narodowej. Bo jeśli minister obrony narodowej chciał z nimi porozmawiać, to jednak powinien przyjść do siedziby np. powstańców. To jednak dzisiaj są te osoby, które mają między 85 a 90 lat - mówiła prezydent Warszawy.
Według niej ministrowi nie przystoi, żeby wzywać powstańców na spotkanie. - No co? Na dywanik? Czy żeby prać mózg im, żeby nimi manipulować? - pytała się w programie "Fakty po Faktach".
- To są ludzie którzy mają trzeźwy umysł, co było widać w jednym z wywiadów w przypadku pani wiceprzewodniczącej związku powstańców. W związku z tym, co? Wytłumaczy im, że nie wiedzą w czym brali udział. Że w katastrofie smoleńskiej tak samo tam polegli, jak się upiera, jak ci którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim - dodaje Hanna Gronkiewicz-Waltz. Według niej takie zachowanie jest nie na miejscu. Dla niej pierwsze i ostatnie słowo należy do powstańców.
Powinni sami zdecydować
- Niech pan sobie wyobrazi, że ja bym na przykład zmieniła dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, którego sobie wybrali powstańcy. Jana Ołdakowskiego, który był posłem PiS-u. Nie wiem, czy należał czy nie nawet. On ma dla nich serce, oni dla niego. Ja nigdy bym takiej rzeczy nie zrobiła - mówiła w rozmowie w studiu TVN24.- To jest ich święto i to oni o tym muszą zdecydować. I jest niegodne, niewłaściwe, a nawet bym powiedziała podłe, takie zachowanie - upominała ministra prezydent Warszawy. - To mi zaczyna przypominać taką historię z mojej szkoły, kiedy nagle co roku rosła rzesza Armii Ludowej, a Armii Krajowej prawie nie było, a w ogóle to ona wcale nie walczyła z Niemcami. Nie można porównywać takiej hekatomby z zamachem smoleńskim - tłumaczyła Hanna Gronkiewicz-Waltz. Według niej udział asysty wojska jest zaszczytem dla wojska i ministra obrony narodowej. - Natomiast jeśli zabraknie to oczywiście, tak jak w przypadku Poznania będzie inna forma apelu. Będzie tak jak powstańcy napisali, bo wszyscy tam szefowie wszystkich organizacji się podpisali i tak zwanych środowiskowych i tych głównych, wyznaczą osobę, która będzie czytała apel - podsumowała rozmowę prezydent Warszawy.
"Żaden rząd nie zrobił ustawy reprywatyzacyjnej"
Prowadzący program Piotr Marciniak zapytał prezydent czy spodziewa się powołania sejmowej komisji ws. warszawskiej reprywatyzacji. Centralne Biuro Antykorupcyjne i Prokuratura Okręgowa zajmują się sprawami reprywatyzacyjnymi dotyczącymi Nowogrodzkiej 18 i dawnej Chmielnej 70.
- Myślę, że to jest działanie do prokuratury - odpowiedziała prezydent. - Myśmy postępowali zgodnie z orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego, z orzecznictwem sądowym. Ja liczę, że kiedy będzie ogłoszony wyrok, jeśli chodzi o naszą małą reprywatyzację, to próbowaliśmy wiele działań zmian legislacyjnych. Minister skarbu sprawdzał wszystkie nasze wypłaty odszkodowań. Protokół został przesłany, nie zobaczył żadnych nieprawidłowości jeżeli chodzi o odszkodowania - stwierdziła.
- Większość spraw, które były podjęte wcześniej, bo nie prawda że nie było postępowań, zostały umorzone. One zostały na nowo otwarte. I zobaczymy czy było jakieś przestępstwo - mówiła.
- Pamiętajmy, że zwrócono ponad 4 tysiące działek od 1990 roku. Z czego niecałe 2 tysiące, kiedy byłam prezydentem. A jestem prawie 10 lat prezydentem. Każdy kolejny rok był trudniejszy, ponieważ była kwestia udziału też osób trzecich, które nabywały roszczenia - powiedziała.
Jej zdaniem to "największy grzech Państwa Polskiego, że żaden rząd nie zrobił ustawy reprywatyzacyjnej, którą by te sprawę ostatecznie rozwiązała".
md/sk