Czterej policjanci, pracownik cywilny i policyjny emeryt z komendy stołecznej zostali zatrzymani przez Biuro Spraw Wewnętrznych, tropiące nieprawidłowości w szeregach policji - dowiedział się tvn24.pl. Usłyszeli już prokuratorskie zarzuty dotyczące przekazywania informacji właścicielom aut pomocy drogowej.
Operacja "policji w policji", jak określane jest Biuro Spraw Wewnętrznych, miała miejsce pod koniec ubiegłego tygodnia. Wszyscy zatrzymani pracowali w tej samej komórce komendy stołecznej policji - na stanowisku kierowania. - Tu spływają informacje o wszystkich zdarzeniach na terenie całej Warszawy. Zarówno o zabójstwach, jak i o wszystkich kolizjach i wypadkach - tłumaczy oficer. Błyskawiczna informacja o wypadkach dla właścicieli holowników oznacza konkretny zarobek. Dzięki przekazywaniu ich przez policjantów mogli być na miejscu wypadku szybciej niż konkurencja. Jak się dowiedzieliśmy, w tym samym czasie zatrzymano także trzech właścicieli holowników.
- Nie ma przyzwolenia na łamanie prawa przez funkcjonariuszy. Ci koledzy, którzy o tym zapominają, muszą się liczyć z najsurowszymi konsekwencjami - mówi nam rzecznik komendanta głównego młodszy inspektor Mariusz Ciarka.
Zarzuty
Policyjne BSW prowadziło śledztwo w tej sprawie wspólnie z warszawską Prokuraturą Okręgową. Jak się dowiedzieliśmy, funkcjonariusze usłyszeli zarzuty karne z artykułów 266 i 231 Kodeksu karnego. To przepisy, które mówią o przekazywaniu informacji stanowiących tajemnicę służbową oraz o niedopełnieniu i przekroczeniu obowiązków, za które grozi do trzech lat więzienia. - Mamy udowodnione przypadki przyjmowania korzyści majątkowych przez funkcjonariuszy – informuje rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański. Według śledczych jeden z policjantów pełnił rolę "kierownika", który w imieniu pozostałych kontaktował się z właścicielami lawet. Stworzyli nawet specjalny system, który pozwalał dokładnie się rozliczać. Funkcjonariusze gromadzili punkty za każdą przekazaną informację o wypadkach. Była ona warta od 100 do 200 złotych. Dlatego też jeden z policjantów usłyszał zarzut sprawstwa kierowniczego. Prokuratorzy przekonali sąd, że dwóch policjantów i dwóch właścicieli lawet powinno trafić do aresztu tymczasowego. Pozostali zatrzymani zostali potraktowani łagodniej dlatego, że przyznali się i złożyli obszerne wyjaśnienia.
Śmierć na pasach
Według naszych źródeł, które chcą pozostać anonimowe, całe śledztwo wiąże się z głośnym przypadkiem śmiertelnego potrącenia nastolatki przez pirata drogowego na Pradze. Latem ubiegłego roku 26-letni Kamil G. sportową hondą wjechał w 14-latkę na skrzyżowaniu ulic Targowej i Kijowskiej.
- Śledczych, którzy pracowali nad tą sprawą, frapowało, że miał on kontakty wśród policjantów. Przekazali o tym informacje właśnie do BSW - ujawnia kulisy nasz rozmówca.
Okazało się, że sprawca wypadku sam zajmował się biznesem holowniczym. Dlatego funkcjonariusze biura tropiącego nieuczciwych funkcjonariuszy wzięli pod lupę wszystkich kolegów pracujących na stanowisku kierowania komendy stołecznej.
Śledztwo policji wiąże się z głośnym przypadkiem śmiertelnego potrącenia nastolatki przez pirata drogowego w ubiegłym roku na Targowej na Pradze:
Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl