Policja szuka demonstrantów sprzed Sejmu. "Forma zastraszania"

Policja szuka demonstrantów
Źródło: Fakty TVN

Policja opublikowała zdjęcia 21 osób, które miały "naruszać prawo" podczas grudniowej manifestacji przed Sejmem. – Trzeba się zastanowić, czy ta publikacja nie wywoła "efektu mrożącego", czyli czy inne osoby nie będą obawiały się korzystać ze swojego prawa do wolności zgromadzeń – komentuje adwokat Paweł Osik.

Pierwsze trzy zdjęcia policja opublikowała jeszcze przed świętem Trzech Króli. Zawierały wizerunek osób, które, jak czytamy w komunikacie policji "naruszyły porządek prawny" podczas manifestacji przed gmachem parlamentu. W nocy z 16 na 17 grudnia kilka tysięcy osób protestowało tam m.in. przeciwko ograniczeniu swobody dziennikarzy na terenie Sejmu. Doszło wówczas do przepychanek. Protestujący próbowali m.in. uniemożliwić posłom partii rządzącej odjechanie. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.

Działanie celowe i uzasadnione

We wtorek na stronie internetowej Komendy Stołecznej Policji przybyło 26 zdjęć, jedno ubyło. Nowe zdjęcia zawierają wizerunki kolejnych 19 osób, które, jak informują policjanci, "mogą mieć związek z naruszeniem porządku prawnego". Komenda nie informuje jakie wykroczenia czy przestępstwa miały popełnić osoby przedstawione na zdjęciach.

Mariusz Błaszczak, Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, pytany w środę czemu miała służyć ta publikacja, odpowiedział: - Żeby ustalić ich tożsamość, żeby odpowiedzieli za to, że dopuścili się złamania prawa.

Pytany o tą samą kwestię prok. Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie wyjaśnił w rozmowie z tvnwarszawa.pl: - Policja w celu ustalenia tożsamości ma prawo publikować wizerunki osób. Zawsze w takich sytuacjach trzeba się zastanowić, czy taka publikacja ma sens, czy może być przydatna dla dobra postępowania. Decyzja o tej publikacji była akceptowana przez prokuraturę nadzorującą śledztwo w tej sprawie. Zdaniem prokuratury w tym wypadku takie działanie było celowe i uzasadnione.

Wyjątkowo szerokie pojęcie

Ale zdaniem adwokata Pawła Osika z kancelarii Pietrzak Sidor & Wspólnicy komunikat policji może budzić wątpliwości.

- Oczywistym jest, że policja ma uprawnienia do rejestrowania czy przetwarzania obrazu w celach dowodowych w sprawach o wykroczenia i przestępstwo – zastrzega na wstępie mec. Osik. – Trzeba jednak zadać pytanie o proporcjonalność takiego działania. Czy dobro postępowania uzasadnia wkroczenie w sferę prywatności tych osób, jakim jest ich wizerunek? Komunikat policji piętnuje osoby. W odbiorze społecznym będą one funkcjonowały, jakie osoby łamiące prawo – podkreśla adwokat. Zwraca uwagę, że pojęcie "naruszenia porządku prawnego" jest wyjątkowo szerokie. – Można tu wrzucić właściwie wszystko. Nie wiemy, jakich konkretnie naruszeń miały się dopuścić wskazane osoby – zaznacza. – Trzeba też postawić pytanie o efekt, jaki może wywołać ta publikacja: czy nie będzie ona miała "efektu mrożącego", czyli czy inne osoby nie będą obawiały się korzystać ze swojego prawa do wolności zgromadzeń i wyrażania własnych poglądów? – pyta prawnik.

Dodaje, że nie przypomina sobie, by wcześniej policja publikowała podobne komunikaty. - To jest właściwie coś, co do tej pory nie miało miejsca – mówi adwokat.

Sprawę dla Faktów TVN skomentowali również aktywiści ze Stowarzyszenia Obywatele RP. - Odbieram to jako formę zastraszania – mówił Maciej Bojkowski.

Wyrok należy do sądu

Minister Błaszczak zastrzegał w środę, że kwestią ukarania osób protestujących będzie zajmował się wymiar sprawiedliwości. - Ja nie przesądzam jaki będzie wyrok. To należy oczywiście do sądu. Natomiast służby podległe Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji wykonują swoje zadania, reagują wtedy, kiedy dochodzi do łamania prawa, stoją na straży bezpieczeństwa obywateli - zaznaczył minister. Poinformował też, że policja zidentyfikowała już 80 osób protestujących przed Sejmem.

Zapytaliśmy policję, co stało się z tymi 80 osobami, której, według słów ministra, zostały już zidentyfikowane. Czy były przesłuchane? Czy postawiono im zarzuty? Po co policji ich dane? Asp. sztab. Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji odesłał nas do prokuratury, bo tylko ona może udzielać informacji w tej sprawie.

- Nie będę odnosił się do informacji przekazanych przez pana ministra. Mogę mówić jedynie o naszej pracy i naszych ustaleniach - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl prok. Michał Dziekański.

- Ile osób ma postawione zarzuty w śledztwie dotyczącym grudniowych demonstracji przed Sejmem? - zapytaliśmy.

- Jedna - odpowiedział prok. Dziekański.

Zarzut: znieważenie

Prokurator, podobnie jak policjanci, nie ujawnia, jakie konkretnie przestępstwa czy wykroczenia miały popełnić osoby, których zdjęcia zostały opublikowane. Zdradza jedynie, że śledztwo prowadzone przez prokuraturę dotyczy przestępstw z art. 191 kodeksu karnego (stosowanie przemocy lub groźby w celu zmuszenia do określonego zachowania), z art. 224 (wpływanie groźbą lub przemocą na czynności urzędowe) oraz z art. 43 i 44 prawa prasowego, które mówią (w uproszczeniu) o utrudnieniu pracy dziennikarza.

Ale jedyny zarzut, jaki w tej sprawie do tej pory postawiła prokuratura dotyczy innego przestępstwa – z art. 216 kodeksu karnego, czyli znieważenia. Podejrzanym jest Jakub K. To mężczyzna, którego wizerunek policja opublikowała na swojej stronie jeszcze w grudniu i usunęła stamtąd, po tym jak K. sam zgłosił się na komendę. Prokuratura postawiła mu zarzut znieważenia dziennikarza - operatora kamery. – Podejrzany nie przyznał się do zarzutu – mówi prok. Dziekański.

Za to przestępstwo grozi kara grzywny albo ograniczenia wolności (czyli np. prac społecznych) i jest ono ścigane z oskarżenia prywatnego. Prokuratura i policja nie zajmują się podobnymi przestępstwami. Przystępują do takich spraw jedynie wówczas, gdy uznają, że istnieje po temu "ważny interes społeczny".

Pytanie do policji

Sprawę komentował też Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości. Pytany o to, co grozi osobom, które protestowały 16 grudnia ub. roku przed Sejmem, odparł:

- Osobom, które w sposób demokratyczny wyrażają swoją opinię absolutnie nic nie grozi. Wprost przeciwnie - powiedział. Dopytywany, dlaczego policja poszukuje protestujących, odpowiedział, że jest to pytanie, na które może odpowiedzieć policja. - Bez wątpienia za naszych rządów demonstracje czy inaczej wyrażane prawa obywatelskie również osób, które myślą jak opozycja, są przez nas większymi niż to zazwyczaj bywało siłami bronione, ponieważ uważamy, że tym tylko, na takich fundamentach, można zbudować państwo demokratyczne. Dlatego nie próbujmy teraz szukać afer tam, gdzie ich nie ma – stwierdził Patryk Jaki.

Piotr Machajski

Czytaj także: