Trzaskowski mówił we wtorkowych "Faktach po Faktach" o kampanii wyborczej. We wtorek zainaugurował akcję "Otwarte drzwi dla Warszawy", w ramach której on sam oraz kandydaci na radnych Koalicji Obywatelskiej będą odwiedzać w domach mieszkańców stolicy i zachęcać ich do oddania na nich głosu.
- Często nie było ludzi w domu, kilka osób nie chciało wpuścić kamer, które nam towarzyszyły, ale większość chciała rozmawiać - opowiadał o pierwszym dniu akcji.
"Może nie demolujmy pani mieszkania"
Miało być tak blisko mieszkańców jak tylko się da. Blisko ludzkich problemów i potrzeb. Ale czasem było zaskakująco blisko. W jednym z odwiedzonych przez Rafała Trzaskowskiego mieszkań wypadła z drzwi szyba.
- Proszę państwa, może nie demolujmy pani mieszkania - skomentował żartobliwie kandydat na prezydenta Warszawy.
Sprawcą domowej usterki był przeciąg. W rolę "złotej rączki" wcielił się sam Trzaskowski. Zakleił on uszkodzoną szybę taśmą klejącą.
Z ust kandydata właścicielka mieszkania i obecny tłum dziennikarzy usłyszeli, że najlepiej szybę naprawić od razu kitem, jednak jak dodał Trzaskowski – on nie ma kitu, za to konkurenci mają go dużo.
- Nie wiedzieliśmy, że będzie szyba wypadać, bo jeżeli byśmy wiedzieli to byśmy na pewno jej nie kleili taśmą klejącą - zapewnił w "Faktach po Faktach" Rafał Trzaskowski.
Sprawa miała ciąg dalszy w środę rano. W mieszkaniu pojawił się fachowiec a właścicielka podziękowała kandydatowi za pomoc.
"Panie Rafale, dziękuję za wysłanego fachowca, który naprawił szybę. Dziękuję też że złapał ją Pan przy dziennikarzach, kiedy leciała prosto na mnie. Szyba trzyma się mocno, a ja trzymam kciuki za Pana, miło było poznać" - podziękowała właścicielka.
"Ustawka"
Szef sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Poręba, stwierdził, że dobrze się bawił, kiedy oglądał relację z tego wydarzenia. Zaś Jerzy Fedorowicz, senator Platformy Obywatelskiej uważa, że Trzaskowski zachował się "tak jak trzeba".
- Udzielił pomocy. Przy okazji leciutko dogryzł przeciwnikom - stwierdził Fedorowicz.
Przeciwnicy dłużni nie zostali. Łukasz Schreiber z PiS podsumował akcję Rafała Trzaskowskiego mówiąc, że była to "ustawka".
"Nie wiem z kim rozmawiam"
Na wszystkie zarzuty odpowiedział kandydat Koalicji Obywatelskiej podczas swojej konferencji prasowej, na której zaproponował budowę nowych linii metra.
- My nie robimy takich spotkań jak konkurencja na które wpuszczamy tylko i wyłącznie swoich zwolenników. Jeżeli chodzimy po mieszkaniach albo wchodzimy na bazarki to ja naprawdę nie wiem z kim rozmawiam. To znaczy, czasami rozmawiamy być może z członkami KOD, może nawet Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, ze zwolennikami PiS.
Sama akcja, według sztabowców Patryka Jakiego, to nic innego jak reakcja na to co robi kandydat zjednoczonej prawicy. A właściwie co robił do środy, bo w środę akurat jest dzień przerwy i zapowiadana podróż do Sofii.
Jacek Ozdoba, radny Prawa i Sprawiedliwości tak skomentował posunięcia wyborcze Trzaskowskiego: - Wydaje się, że pozazdrościł Patrykowi Jakiemu udanych spotkań z mieszkańcami, tysięcy uściśniętych dłoni, uśmiechniętych ludzi, którzy się z nim spotykają w ramach akcji "stoimy pod blokiem".
Niefortunna kontrola biletów
Kampania samorządowa rządzi się swoimi prawami, nawet ta warszawska, na którą patrzy cała Polska, kandydatów partii politycznych zmusza do wyjścia na ulicę. Patryk Jaki też prowadzi kampanię bezpośrednią jeżdżąc od osiedla do osiedla korzysta z komunikacji miejskiej i, według internautów, sztabowcom zdarzyła się podróż bez biletów.
- We wtorek, około godziny 19:30, w autobusie linii 135, kontroler w czasie sprawdzania biletów ujawnił dwie osoby które nie miały ważnego biletu. Osoby te uiściły opłatę dodatkową na miejscu - poinformował rzecznik ZTM, Tomasz Kunert.
Ale czy to rzeczywiście byli sztabowcy Jakiego?
Radny Prawa i Sprawiedliwość Dariusz Lasocki stwierdził, że nie była to przypadkowa kontrola bo, jak zaznaczył, "wszyscy wiedzieli którym autobusem jechali, wszystko jest na żywo".
- Nie zauważyłem żeby ktokolwiek został wylegitymowany, żeby ktokolwiek nie miał biletu. Ja tego nie potwierdzam, nie zauważyłem tego - mówił Lasocki o gapowiczach.
"Cały czas są pod ostrzałem kamer"
Kampania musi być energiczna, kandydaci aktywni. Wszystko po to, żeby wyborca zapamiętał.
- "Tego miałem okazję poznać, a ten się tutaj nie pojawił". Więc jest to doświadczenie z amerykańskich kampanii przenoszone do Polski. To będą te subtelności, które nas albo zachęcą albo zniechęcą. Ludzie obserwują pomiędzy tym kandydatem, a otaczającym go tłumem - skomentowała była dyrektor biura Prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, Elżbieta Jakubiak.
- Praktycznie cały czas kandydaci są pod ostrzałem kamer i telefonów komórkowych, które robią zdjęcia, więc można się spodziewać, że każda następna kampania będzie obfitowała we wpadki - dodała przewodnicząca Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer.
mn/pm