Niedowidząca i mająca potężne problemy z poruszaniem się kobieta, mieszkała w lokalu bez toalety. Potrzeby fizjologiczne załatwiała do pojemników po obiadach, które przynosiła jej opieka społeczna. Totalnie zaniedbana i zawszona pani Alicja mieszkała w lokalu pełnym robaków. Jak to możliwe, skoro od 2012 roku pracownicy opieki społecznej byli u niej - jak sami mówią - około 50 razy?! - Ja teraz zaczynam odżywać - cieszy się pani Alicja, dla której już kilka dni pierwszym reportażu programu "Uwaga" znalazło się miejsce w domu pomocy społecznej.
- Całkiem inaczej się tutaj czuję. Jest czysto, mam towarzystwo i opiekę - mówi pani Alicja. Kobieta w niczym nie przypomina siebie sprzed kilku tygodni. To dzięki interwencji dziennikarzy "Uwagi" pani Alicja pojechała do łaźni na kąpiel, odwszenie i dostała czyste ubranie. Zaraz potem, w zaledwie kilka dni po pierwszym reportażu, dla kobiety znalazło się miejsce w domu pomocy społecznej.
"Była zaopiekowana"
Wcześniej, miesiącami, trwała gehenna kobiety. Do mieszkania na warszawskim Mokotowie została przeniesiona po eksmisji z zadłużonego mieszkania. Opieka społeczna, która od dawna znała jej sytuację, skierowała ją do lokalu bez toalety wiedząc, że kobieta ma potężne problemy z poruszaniem się i ze wzrokiem. W efekcie przez kilka ostatnich miesięcy pani Alicja żyła w nieludzkich warunkach. Mieszkanie przypominało śmietnik. Kobieta załatwiała potrzeby fizjologiczne do pojemników po obiadach, a następnie zostawiała je w mieszkaniu. W lokalu, w którym mieszkała, zalęgły się robaki, a pani Alicja była brudna, zaniedbana i zawszona.
Sąd zdecydował co prawda, że kobieta miała trafić do domu pomocy społecznej, ale oczekiwanie na miejsce mogło trwać nawet dwa lata. Tak tłumaczyli pracownicy socjalni, według których pani Alicja miała odmawiać wszelkiej pomocy z ich strony. - Pani była zaopiekowana na tyle, na ile byliśmy w stanie. Pani nie wyrażała zgody na jakąkolwiek pomoc, dopóki państwo nie przyjechaliście - mówili pracownicy OPS.
Znaleźli miejsce
Tymczasem po emisji reportażu o pani Alicji okazało się, że w ciągu zaledwie kilku dni znalazło się dla niej miejsce w domu pomocy społecznej koło Radomia w Łaziskach. Kobieta ma tu własny pokój, zapewnioną opiekę medyczną i profesjonalną rehabilitację.
Jak to się stało, że wcześniej pracownicy socjalni nie potrafili odmienić jej losu? O skandaliczne zaniedbanie pracowników socjalnych dziennikarze chcieli zapytać burmistrza dzielnicy, który nadzoruje działalność ośrodka pomocy społecznej na warszawskim Mokotowie. Burmistrz nie chciał z nimi rozmawiać. - Analizujemy tę sprawę - oznajmiła jedynie rzeczniczka dzielnicy Mokotów, Monika Chrobak-Budzińska. I podkreśliła, że od 2012 roku opiekunowie socjalni odwiedzali kobietę 50 razy. - To jest bardzo trudny przypadek. My do wszystkich podopiecznych podchodzimy w sposób kompleksowy - dodała urzędniczka.
Inaczej pracę OPS wspomina pani Alicja: - Przychodzili, pytali co słychać i tyle - relacjonuje kobieta.
"Mam do siebie żal"
Dziś, kiedy jest już bezpieczna i spokojna, wstydzi się przeszłości. - Mam do siebie żal, że doprowadziłam do takiej sytuacji. Sama sobie się teraz dziwię! Jak mogłam do tego dopuścić? – pyta ze łzami w oczach. - Jak sobie przypomnę, jak wyglądało moje życie, to robi mi się niedobrze. Ja teraz zaczynam odżywać! - mówi kobieta.
"Uwaga" TVN