Zarząd Mienia rozstrzygnął właśnie przetarg na doprowadzenie pechowej inwestycji do końca. Zajmie się tym firma Mirmex z podwarszawskich Marek, która zaproponowała 1,93 miliona złotych. Była to najniższa z czterech złożonych ofert i niższa od kwoty, którą planowali wydać urzędnicy (2,2 miliona złotych). Na wykonanie zadania spółka ma 100 dni od daty podpisania umowy. Jeśli nie wpłyną odwołania będzie ją można podpisać już 15 maja.
Zaskakiwać może fakt, że do przetargu dopuszczono spółkę Sport Halls z Wrocławia, tę samą, która rozgrzebała budowę na Kamionku i wpadła w poważne problemy finansowe. Urzędnicy odetchnęli z ulgą, że jej oferta nie była najtańsza i nie miała większych szans na zwycięstwo. Dlaczego jednak w ogóle dopuścili ją do udziału w postępowaniu?
- Nam nie wolno na podstawie swojego widzimisię wykluczyć przedsiębiorcy, jeśli zgodnie z prawem może przystąpić do przetargu. To by było działanie wbrew wolnemu rynkowi – odpowiedział nam Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Służył politykom przez kilka dni
Historia namiotu sięga 2005 roku. Ministerstwo Spraw Zagranicznych kupiło go z przeznaczeniem na obrady Rady Europy. Stanął na dziedzińcu Zamku Królewskiego, przez kilka dni służył najważniejszym politykom Starego Kontynentu. Potem gościł jeszcze wakacyjny cykl Muzyczne Ogrody, po czym został złożony. Na kilka lat trafił do policyjnego magazynu pod stolicą. Jako darowiznę, przejęło go miasto z zamiarem stworzenie tymczasowej sali koncertowej dla orkiestry Sinfonia Varsovia.
Okrągły pawilon z drewnianą podłogą, szklanymi ścianami i syntetycznym dachem miał stanąć na terenie przy Grochowskiej i służyć do czasu wybudowania docelowej siedziby. Jej projekt został wybrany w konkursie architektonicznym już w 2010 roku, ale plany inwestycyjne zderzyły się z kryzysem finansowym. Ambitna i droga koncepcja austriackiego architekta Thomasa Puchera powędrowała do szuflady, a orkiestra musiała zadowolić się historycznymi budynkami przejętymi po Wydziale Weterynarii SGGW, gdzie warunki są dość spartańskie.
Odpuścili budowę...
W 2012 na tyłach działki rozpoczęło się stawianie namiotu i w tym samym roku planowano te prace zakończyć. Nie udało się do dziś, a kolejne etapy tej epopei opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl. To długa historia niedotrzymanych terminów, niespełnionych obietnic, zmian projektowych, rosnącej ceny, błędów, konfliktów, wzajemnych oskarżeń z widmem katastrofy budowlanej w tle. Wreszcie urzędnicy doszli do wniosku, że mają dość. - Namiot nie powstanie – ogłosili.
- Potwierdzam, odeszliśmy od realizacji projektu - oświadczył nam w 2015 roku dyrektor Biura Kultury Tomasz Thun-Janowski. - Przystępujemy do właściwej inwestycji, realizacja tymczasowej byłaby nieracjonalna i wiązałaby się z koniecznością jej szybkiego demontażu – dowodził.
- Musimy mocno zrewidować nasz pogląd na temat budowy tego obiektu. On stoi w kolizji z przyszłą salą, jest dokładnie na tym samym miejscu – to z kolei wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski podczas konferencji prasowej w tym samym roku.
W budowę pawilonu wpompowano ponad 2 miliony złotych, ale jak przekonywał nas wiceprezydent Olszewski połowa tej kwoty została wydana na wyburzanie starych budynków, porządkowanie terenu i przekładanie podziemnych instalacji, czyli prace, które i tak trzeba było wykonać. Odstąpienie od inwestycji miało dać ponad 5 milionów oszczędności.
Okazuje się jednak, że ratusz postanowił brnąć w nią dalej.
... ale zmienili zdanie
- Zgodnie z porozumieniem z Sinfonią Varsovią będziemy stawiali konstrukcję sezonową na jeden, maksymalnie dwa sezony, tylko i wyłącznie adaptując tę istniejącą, która dzisiaj jest. Będzie pełniła funkcję sceny letniej, będzie miała ograniczoną funkcjonalność względem tego, co było pierwotnie planowane – mówi nam dziś Michał Olszewski.
Zapewnia, że nie będzie to kolidować z budową docelowej siedziby zaprojektowaną przez Thomasa Puchera. - Pierwszy etap obejmuje budynki zabytkowe, więc nie będzie kolizji. Przeciwnie, będziemy mogli obsługiwać tam mniejsze wydarzenia w sezonie wiosenno-letnim, bo temu ma to służyć – dodaje.
Wakacje to czas największej aktywności muzycznej przy Grochowskiej. Przez cała lato Sinfonia Varsovia organizuje w soboty i niedziele darmowe koncerty, które ściągają sporą rzeszę melomanów. Raczej nie uda się przenieść festiwalu pod namiot w tym roku, a wynika to z harmonogramu. Patrząc bardzo optymistycznie firma rozpocznie prace w połowie maja. Na ich wykonanie ma ponad trzy miesiące, zatem termin upłynie na przełomie sierpnia i września. Potem przyjdzie czas na odbiory techniczne. I tak sezon wiosenno-letni odbiegnie końca.
Dwa miliony na jeden sezon
Dokładny terminarz będzie znany dopiero, gdy odmrożone zostaną prace projektowe przy docelowej siedzibie (wstrzymało je podważenie zapisów planu miejscowego przez wojewodę) i podpisana umowa z Mirmexem, ale Tomasz Thun-Janowski już teraz przyznaje, że namiot będzie wykorzystywany prawdopodobnie tylko do końca 2018 roku. Czy warto wydawać prawie 2 miliony złotych na jednosezonową salę koncertową? – Staramy się znaleźć w tej trudnej sytuacji optymalne rozwiązanie. Trzeba jak najszybciej zapewnić orkiestrze możliwość funkcjonowania – odpowiada dyrektor Biura Kultury.
W środku kryzysu
Sprawa budowy stałej siedziby orkiestry znalazła się w centrum uwagi w grudniu 2016 roku, kiedy to podczas sejmowego głosowania nad projektem budżetu marszałek Marek Kuchciński wykluczył posła PO Michała Szczerbę z obrad.
Szczerba był jednym z posłów, którzy wyszli na mównicę i zabrali głos ws. planowanych zmian obsługi przez media prac Sejmu. Miał ze sobą kartkę z napisem: "Wolne media w Sejmie", którą umieścił na pulpicie. Marszałek przywołał go do porządku. Poseł odłożył kartkę na bok. Gdy zaczął zgłaszać poprawkę do budżetu dotyczącą Sinfonii Varsovii, Marek Kuchciński wykluczył go z obrad Sejmu i poprosił o opuszczenie sali obrad.
Tak zaczął się "kryzys sejmowy" z posłami okupującymi mównicę z jednej strony i budżetem przyjętym w sali kolumnowej, w kontrowersyjnym głosowaniu z drugiej.
Piotr Bakalarski