Dyskusja o reprywatyzacji zatacza coraz szersze kręgi. Momentami zaskakująco szerokie. Wśród organizatorów poniedziałkowej dyskusji o zmianach w ustawie znalazła się m.in. Fundacja Profilaktyki Endokrynologicznej.
"Koniec dekretu Bieruta w Warszawie" – pod takim hasłem odbyła się w poniedziałek konferencja zorganizowana przez stowarzyszenia broniące osób wywłaszczonych dekretem oraz ich spadkobierców.
Aktywiści ostro krytykują obecne przepisy. Przekonują, że ustawa o gospodarce nieruchomościami, która reguluje kwestie związane ze zwrotem nieruchomości objętych roszczeniami, wymaga natychmiastowych zmian.
– To komunistyczny relikt, który dyskryminuje dawnych właścicieli warszawskich nieruchomości i ich rodziny, uniemożliwiając zwrot zabranego mienia – mówiła Ewa Wierzbowska, jedna z organizatorek. – Obecne prawo powoduje też rozrost dzikiej reprywatyzacji, handlu roszczeniami i korupcję w obrocie cudzymi nieruchomościami – dodała.
Zwrot nieruchomości właścicielom
Aktywiści przedstawili projekt zmieniający obecną ustawę w kilku punktach. Proponują, aby nieruchomości, które na mocy dekretu Bieruta zostały przejęte przez Państwo w latach 40. wróciły do swoich poprzednich właścicieli lub ich następców prawnych.
– Dotyczy to wszystkich nieruchomości, z wyjątkiem tych, które zostały sprzedane lub oddane w użytkowanie wieczyste na rzecz osób trzecich – precyzowała Wierzbowska. - Osobom, którym nie mogą być zwrócone nieruchomości w naturze, będzie przysługiwać odszkodowanie – dodała.
Dalej społecznicy domagają się, aby w przypadku sprzedaży przez miasto jakichkolwiek nieruchomości, kwota uzyskana w wyniku tej transakcji była przeznaczana na konkretny cel – wypłacania roszczeń albo budowę mieszkań komunalnych.
"Zakaz eksmisji lokatorów"
- Nie zapominamy też o lokatorach. Nasz projekt oznacza dla nich całkowity zakaz eksmisji – chwaliła Wierzbowska. - Wszyscy, którzy zamieszkiwali lokale zwracane dawnych właścicielom, będą musieli uzyskać od miasta mieszkanie zamienne. Maksymalnie w ciągu roku – dodała.
W przypadku niedostarczenia takiego lokalu, miasto ma wypłacać lokatorom różnicę między czynszem żądanym przez nowego właściciela, a czynszem obowiązującym za najem lokalu komunalnego.
Aktywiści zaproponowali też, aby jedynym organem prowadzącym postępowanie zwrotu nieruchomości był prezydent Warszawy. Obecnie odpowiedzialność pod tym względem się rozmywa między kilkoma instytucjami: ratuszem, Samorządowym Kolegium Odwoławczym czy ministerstwem skarbu.
Przy okazji prezentacji nowej ustawy, organizatorzy ostro skrytykowali współtworzoną przez stołeczny ratusz tzw. "małą ustawa reprywatyzacyjna". Mówili, że nie jest ona krokiem w dobrą stronę, a wręcz przeciwnie. – To ustawa antyreprywatyzacyjną, bo zabiera nieruchomości prywatnym właścicielom na rzecz miasta – mówiła Wierzchowska.
- Zaproponowany dziś projekt łączy interesy wszystkich stron. Oddaje właścicielom to, co im przed laty zabrano. Z drugiej strony z kolei dba o interesy lokatorów – zapewniała.
Lokatorzy przeciwni: nas to nie chroni
Podobnego zdania nie mieli jednak przedstawiciele Komitetu Obrony Lokatorów. Reprezentująca to stowarzyszenie Bożena Jasińska postawiła sprawę jasno. – Wbrew temu, co jest napisane w materiałach prasowych, nie pracowaliśmy nad projektem tej ustawy i nie jesteśmy organizatorem dzisiejszego wydarzenia – podkreśliła.
Jasińska przekonywała, że żaden z wyżej wymienionych artykułów "nie jest dobrą zmianą". – To wszystko jest bardzo jednostronne. Przeprowadzane wyłącznie z myślą o właścicielach i ich spadkobiercach – mówiła. Dodała, że zmiany dotyczące lokatorów nie bronią ich w należyty sposób.
- Niestety lokatorzy często nie mają tzw. tytułu prawnego do wynajmowanego mieszkania. Dzieje się tak z wielu powodów. Jednym z nich jest sytuacja, kiedy jeden ze współmałżonków, który był głównym najemcą, umiera. Uzyskanie takiego tytułu przez drugiego współmałżonka nie jest proste ani szybkie. Osoby w takiej sytuacji nijak nie są chronione przez zapisy państwa ustawy – ripostowała.
Jasińska podkreśliła też, że organem prowadzącym sprawy reprywatyzacyjne nie powinien być prezydent miasta. – Znacznie lepiej byłoby, gdyby zajmował się tym minister skarbu we współpracy z ministrem finansów – radziła.
Projekt trafił do posłów, rządu i prezydenta
- To dopiero pierwsza próba porozumienia dwóch grup o – wydawałoby się – sprzecznych interesach: właścicieli i lokatorów. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale będziemy próbować dalej – skomentowała zarzuty Komitetu Obrony Lokatorów Krystyna Krzekotowska ze Stowarzyszenia Obywatelskich Inicjatyw.
Organizacje broniące byłych właścicieli przekazały swój projekt premier Beacie Szydło, prezydentowi Andrzejowi Dudzie, a także posłom Prawa i Sprawiedliwości, klubu Kukiz 15 i parlamentarzystom zasiadających w specjalnym zespole zajmującym się uregulowaniem stosunków własnościowych.
Wystosowano też apel do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, aby zmiany zostały przeprowadzone bez zbędnej zwłoki. – Liczymy na to, że spotkamy się z przychylną reakcją – podsumowała Ewa Wierzchowska.
Gdzie byli politycy?
Konferencja była zorganizowana przez Stowarzyszenie Karta Praw Podstawowych "Varsovia", Stowarzyszenie Obywatelskich Inicjatyw oraz Fundację Profilaktyki Endokrynologicznej.
Głosy właścicieli i lokatorów – choć sprzeczne – były ciekawe, ważne i merytoryczne. Tym bardziej szkoda, że na konferencji nie było polityków żadnego ugrupowania. – Zaprosiliśmy posłów, lecz poniedziałek jest dniem, w którym mają swoje dyżury. Uprzedzili, że mogą się nie pojawić – tłumaczyła prowadząca.
Nie było też przedstawicieli urzędu miasta, którzy nie otrzymali oficjalnego zaproszenia. Konferencja miała jednak charakter otwarty. Każdy mógł wziąć w niej udział i zabrać głos.
CZYTAJ TAKŻE: Awantura na radzie miasta: "Zabieracie nam nasze pieniądze"
Protest na radzie miasta
Karolina Wiśniewska
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl