Miał być gol, ale piłkę wybił Gol. Legia z Ruchem na remis

Janusz Gol był najlepszym piłkarzem meczu Ruchu z Legią
Janusz Gol był najlepszym piłkarzem meczu Ruchu z Legią
Źródło: legia.com

W pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski Ruch Chorzów zremisował bezbramkowo z Legią Warszawa. Kibice goli nie oglądali, ale mogli podziwiać fantastyczną grę Janusza Gola. Pomocnik Legii mógł zaliczyć kilka asyst, ale jego koledzy nie grzeszyli skutecznością. Najlepszą okazję na bramkę miał jednak Ruch, Gol wybił piłkę z pustej bramki.

Jan Urban zgodnie z tradycją w Pucharze Polski posłał w bój rezerwy. Ale jakie to były rezerwy. Każdy trener w Polsce chciałby mieć do dyspozycji takich piłkarzy jak Dickson Choto, Tomasz Jodłowiec, Janusz Gol czy Marek Saganowski. Legia, mimo braku kluczowych zawodników, była faworytem w meczu z grającym w najsliniejszym zestawieniu Ruchem.

"Niebiescy" jak równy z równym grali z warszawianami przez pięć minut. Wtedy powinni już przegrywać. Janusz Gol prostopadłym podaniem obsłużył Saganowskiego, który w sytuacji sam na sam zdecydował się na mocny strzał prostym podbiciem, ale Krzysztof Kamiński poradził sobie z tym uderzeniem.

Dziesięć minut później znowu dał o sobie znać Gol, który tym razem "wypuścił w uliczkę" Michała Kucharczyka. Ten zachował się jeszcze gorzej niż "Sagan". Źle trafił w piłkę, o trafieniu w światło bramki nie było w ogóle mowy.

Gol ratuje Legię

Efektów bramkowych nie przynosiły też liczne dośrodkowania w pole karne w wykonaniu Tomasza Brzyskiego. Legioniści po zmarnowanych sytuacjach jakoś specjalnie za głowy się nie łapali. Emanowali spokojem, trudno było oprzeć się wrażeniu, że są przekonani o tym, że prędzej czy później trafią do bramki Ruchu. Jak nie w Chorzowie, to losy awansu rozstrzygną w rewanżu w Warszawie. Zadanie próbował ułatwić im Igor Lewczuk, który w ciągu 38 minut "zarobił" dwie żółte kartki i wyleciał z boiska.

Podopiecznych Jana Urbana do gry o zwycięstwo na Cichej nie trzeba było więc dwa razy zapraszać. Już w pierwszej akcji po przerwie czujność Kamińskiego strzałem z osiemnastu metrów sprawdził Artur Jędrzejczyk. Bramkarz Ruchu nie spał i piłkę złapał.

"Jak nie nogą, to może głową" - pomyślał Jędrzejczyk, który w ten sposób zakończył rzut wolny wykonywany przez Brzyskiego. Nie trafił, a po chwili piłkarze Ruchu postanowili pokazać, że tego dnia też są na boisku. Tak blisko zdobycia bramki jak oni nie była w tym meczu nawet Legia. Po "główce" Macieja Jankowskiego piłka minęła już strzegącego tego dnia bramki Legii Wojciecha Skabę, ale z linii bramkowej ofiarnym "szczupakiem' wybił ją najlepszy na boisku Janusz Gol.

Remis nie krzywdzi nikogo?

Po tej sytuacji wszystko jednak wróciło do normy. A normą w tym meczu była piłka krążąca w pobliżu pola karnego gospodarzy. Sygnał "załatwmy to już dziś" do swoich podopiecznych wysłał Jan Urban, który w miejsce Ivicy Vrdoljaka wpuścił na boisko ofensywnie usposobionego Miroslava Radovicia.

Ale we wtorek na boisku rządził i dzielił Janusz Gol. Szkoda, że jego wysiłek niweczyli koledzy z drużyny. Kwadrans przed końcem postanowił jeszcze raz popisać się prostopadłym podaniem. Znowu do Kucharczyka i znowu po jego strzale wynik nie uległ zmianie. Zrehabilitować mógł się tuż przed końcem, ale trafił w słupek.

Wydaje się, że Ruch osiągnął swój cel, a Legia też chyba nie rozpacza. Losy awansu do finału rozstrzygną się 16 kwietnia w Warszawie. W drugiej parze Śląsk Wrocław mierzy się z Wisłą Kraków. Pierwsze starcie jutro we Wrocławiu.

Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:0

CZYTAJ TEŻ NA TVN24.PL

Czytaj także: