Malowaniem zajmuje się od lat. Tak samo, jak kibicowaniem. Zamiłowanie wyniósł z domu rodzinnego. Jego brat, tata, mama - też chętnie siadają na wspólnej kanapie i wspierają okrzykami Biało-Czerwonych. Tam samo było w czwartek, gdy Polacy walczyli o półfinał z Portugalią.
Wracając do obrazów, pierwszy piłkarz spod ręki, a raczej spod piłki, Andrzeja Lenarda wyszedł cztery lata temu. Z okazji Euro 2012. - Malowałem wtedy na żywo - wspomina.
I tak w jego kolekcji znajdziecie m.in. Cristiano Ronaldo, Leo Messiego, Ronaldinho. Teraz do tego grona dołączył... Robert Lewandowski. Ostatnio we Francji powstał też Zinedine Zidane.
Ale Lenard maluje nie tylko piłkarzy. Z jego pracowni w Warszawie wyszły też portrety wybitnego koszykarza Michaela Jordana, Wisławy Szymborskiej, Jurka Owsiaka, Lecha Wałęsy i chociażby komiksowego superbohatera Iron mana, czyli Tony'ego Starka.
Maluje ogniem, paskiem, piłką
Jak powstają dzieła? Jak przyznaje artysta, technika jest niestandardowa, bo autorska. Lenard maluje ogniem, paskiem od spodni, materiałami pirotechnicznymi, dłońmi i chociażby piłką, którą przykłada do płótna, albo nią w nie rzuca, bądź nawet… kopie. Wcześniej jednak ta piłka jest umoczona w farbie. Na płótnie jest też narysowany, mało widoczny, wizerunek malowanej osoby.
- Główny zamysł jest taki, żeby dopasowywać technikę do portretowanej osoby. To jest punkt wyjścia do różnych technik. Lubię sobie komplikować życie i szukam nowych środków wyrazu. Staram się to zgrać z portretowaną osobą - opowiada w rozmowie z nami. I dopowiada: To zajmuje trochę czasu. Trzeba znaleźć odpowiednie zdjęcie, przygotować płótno. Ja to jeszcze nagrywam. Przygotowanie trwa kilka dni. Ale, gdy wchodzę z piłką i mam wszystko gotowe, maluję w 20 minut.
"Nasi dają radę"
I właśnie w tyle minut powstał kapitan naszej drużyny. Dlaczego na płótnie znalazł się akurat "Lewy", tym bardziej, że wcześniej żadnego piłkarza z naszej reprezentacji Andrzej Lenard nie namalował? - Myślałem, żeby teraz zrobić serię polskich sportowców, bo przecież też mamy się czym pochwalić. I padło na Roberta Lewandowskiego. To świetna okazja, bo nasza reprezentacja bardzo dobrze sobie poradziła. I te sportowe emocje - mówi z zachwytem.
"Lewy" prawie najszybszy
"Nasi" nie tylko dobrze sobie radzili, ale także napisali nową historię. Największy sukces wywalczyli już 25 czerwca. Wtedy to pokonali w Saint-Etienne 5-4 w rzutach karnych Szwajcarię i wywalczyli ćwierćfinał - po raz pierwszy od 1982 roku. W ćwierćfinale Robert Lewandowski zdobył drugiego najszybszego gola podczas rozgrywek Mistrzostw Europy. Dokładnie w 1 minucie i 40 sekundzie. Portugalczycy otrząsnęli się jednak po ciosie kapitana naszej drużyny i "wykopali" półfinał. W karnych pokonali Biało-Czerwonych 5:3. Jedno jest pewne - Polacy walczyli do końca. Przegrali z honorem.
Lenard liczy na to, że ktoś z kadry jeszcze go kiedyś "zaskoczy". Wtedy również go namaluje. Być może będzie to Kuba Błaszczykowski. Tymczasem czekamy na Euro 2020.