To historia o nadziei i determinacji silniejszych niż lekarskie diagnozy. Rodzice Nell 13 lat temu usłyszeli wyrok - ich córka urodziła się z porażeniem mózgowym. Nikt nie dawał szans, że będzie chodzić i kiedykolwiek się usamodzielni. Rodzice się nie poddali. Na własną rękę zaczęli szukać nowych metod terapii. Materiał "Faktów po południu".
- Na początku jest ogromny ból, cierpienie. Pogodzenie się z taką sytuacją, że nas to spotkało, jest chyba najtrudniejsze - wspomina Olga Hawryluk, matka Nell.
Na własną rękę
Ojciec 13-latki jest terapeutą. Żeby pomóc córce, bo rehabilitacja nie przynosiła oczekiwanych efektów, na własną rękę zaczął się szkolić i szukać niekonwencjonalnych metod terapii. Między innymi w Rosji dziewczynka była leczona prądem.
- Stymulujemy wybrane części mózgu, części kory mózgowej bardzo delikatnym prądem w celu pobudzenia lub wyciszenia tych obszarów - opowiada Piotr Hawryluk, ojciec dziewczynki.
Nell nie mówi, ale wszystko rozumie. Potrafi czytać, uczy się w klasie integracyjnej, komunikuje się za pomocą komputera.
- Najważniejsze dla dziecka jest akceptacja, która nie znaczy poddania się - dodaje ojciec.
Pomagają innym
Nie poddali się nawet przez chwilę, a teraz swoim doświadczeniem dzielą się z innymi rodzicami. W Warszawie prowadzą centrum terapeutyczne. Pomagają dzieciom między innymi z porażeniami mózgowymi, epilepsją czy autyzmem. - Nie wyobrażam sobie, żeby mieć w zespole terapeutów, którzy przychodzą odbębnić 45 minut czy godzinę terapii, następne dziecko, następne. Oczekuję, że będą patrzeć indywidualnie na każde dziecko, szukać rozwiązań - mówi Olga Hawryluk. Piotr w poszukiwaniu nowych metod pojechał do Barcelony i Singapuru. - Połączyła nas pasja, pomagamy chorym dzieciom, które mają specjalne potrzeby. Konsultujemy metody terapii, wymieniamy się doświadczeniem, żeby pomóc każdemu z nich - wspomina Shao, terapeuta z Singapuru. Przyjeżdżają do nich mali pacjenci z całej Europy. - Fajnie podzielić się tym z innymi i… dać nadzieję - kończy Piotr. Marta Kolbus, TVN24 /kz