Legia liderem była przez chwilę. Jagiellonia się obroniła

W ekstraklasie po ostatniej kolejce sezonu zasadniczego status quo na szczycie tabeli, choć na kilka minut zmienił się lider. Ostatecznie Jagiellonia i Legia solidarnie wygrały swoje spotkania i pierwsze miejsce przed rundą finałową zostaje w Białymstoku.

Gra szła o pierwsze miejsce przed podziałem punktów i wyłonieniem grup: mistrzowskiej i spadkowej. Lider przed finałową serią siedmiu spotkań dostaje teoretycznie łatwiejszy kalendarz, w tym mecz z wiceliderem u siebie.

Wszystkie osiem spotkań rozpoczęło się o tej samej godzinie, żeby zapobiec niepotrzebnym kalkulacjom. Bez względu na wyniki, wiadomo było, że w walce o ligowy szczyt liczą się tylko Jagiellonia (56 punktów przed sobotą) i Legia (55). Pierwsi grali w Gliwicach z Piastem, mistrz Polski - na wyjeździe z Cracovią.

Legia na chwilę liderem

Legia musiała radzić sobie bez swojego asa, pokutującego za nadmiar kartek Vadisa Odjidji-Ofoe. Dodatkowo to ona musiała wygrać i liczyć na potknięcie Jagi, jeśli chciała skończyć sezon zasadniczy na pierwszej pozycji.

Zaczęła z wielkim animuszem, chyba mocno podrażniona ostatnią wpadką z Koroną (0:0 w Warszawie i zaprzepaszczona szansa na objęcie fotela lidera). W dwie minuty stworzyła sobie dwie stuprocentowe sytuacje. Wracający do zespołu po kontuzji przepłacony Czech Tomas Necid (jego wypożyczenie kosztowało Legię milion złotych, a on do soboty pozostawał bez gola) był bliski szczęścia, jego strzał jakimś cudem ofiarnie wybiło dwóch obrońców Cracovii. Za chwilę obrońca Legii Maciej Dąbrowski trafił w słupek.

Obrońcy tytułu chcieli jak najszybciej ustawić sobie mecz, dopięli swego kilkanaście minut później. Piękne, kilkudziesięciometrowe podanie Thibaulta Moulina, piłkę wzorowo opanował Węgier Dominik Nagy i zdobył swojego pierwszego gola dla Legii.

Jagiellonia odpowiedziała

W tym momencie to zespół z Warszawy był na prowadzeniu w tabeli, ale z liderowania cieszył się krótko, ledwie siedem minut. W Gliwicach zaczęła strzelać Jagiellonia, a konkretnie Cillian Sheridan. Wtedy to Jaga wróciła na czoło tabeli.

Jakby tego było mało, uśpiona prowadzeniem Legia dała sobie strzelić wyrównującą bramkę. Niezrozumiałe zagranie ręką w swojej szesnastce Artura Jędrzejczyka i rzut karny dla Pasów. Szansy nie zmarnował Damian Dąbrowski. Po przerwie mistrzowie znów wzięli się do roboty, znów jakby włączyli tryb turbo. Efekt był natychmiastowy. Podanie Miro Radovicia i gol tego wyszydzanego Necida. To na nic. Jagiellonia nie dała sobie zrobić krzywdy. To ona jest liderem przed rundą finałową.

CZYTAJ WIĘCEJ NA SPORT.TVN24.PL

twis/pm

Czytaj także: