W trakcie spotkania na Stadionie Narodowym na trybunach odpalono niedozwolone środki pirotechniczne. W drugiej połowy część rac z sektora Lecha wylądowała na murawie. Jedna z nich trafiła w nogę bramkarza Legii. Mecz kilka razy przerywano. Trwał kilkanaście minut dłużej niż zakładano.
Klub z Poznania otrzymał karę finansową w wysokości 250 tysięcy złotych, a Legia 100 tysięcy. Mało tego, Komisja Dyscyplinarna PZPN miała wkrótce potem otrzymać dokładny spis uszkodzeń do jakich doszło na PGE Narodowym, za które będą musiały zapłacić oba kluby. - Łącznie wszystkie koszty wyniosły ok. 300 tysięcy złotych - mówiła ostatnio tvnwarszawa.pl Monika Borzdyńska, rzeczniczka prasowa Stadionu Narodowego.
Przegrali, zarobili i stracą
W trakcie finału uszkodzonych zostało kilkaset krzesełek: z czego 317 na sektorze, który zajmowali kibice Legii i 217 na sektorze Lecha. Ponad 60 z nich nie nadawało się do naprawy. Do wymiany jest także 1500 filtrów klimatyzacji oraz kilkadziesiąt gaśnic, które zostały zużyte do gaszenia pirotechniki. Trzeba także wymienić kable monitoringu, bo zostały przepalone.
We wtorek do Poznania wpłynęła pełna dokumentacja. "KKS Lech Poznań - w związku z decyzją Komisji Dyscyplinarnej PZPN - jest zobowiązany do pokrycia sumy wynoszącej 140.170 zł netto (+23% VAT)" - czytamy na stronie Kolejorza. Oznacza to, że Lech, który za przegrany finał otrzymał 200 tysięcy złotych, ponad połowę tej kwoty będzie musiał przeznaczyć na zapłacenie kary.
W Warszawie z kolei wciąż czekają na decyzję Komisji Dyscyplinarnej odnośnie pokrycia strat. - Jak tylko wpłynie do nas taka informacja, na pewno zamieścimy ją na oficjalnej stronie klubu - wyjaśniła sport.tvn24.pl rzeczniczka prasowa mistrzów Polski Izabela Kuś.
sport.tvn24.pl/lukl, rk