- Na pomalowanie pięciu metrów kwadratowych wystarczyło 20 minut - mówi Leszek Walczak, dyrektor SKM.
Czekał przed semaforem
Graffiti pojawiło się na Elfie nocą, około godziny 4.00.
– Pociąg stał na Grochowie przed semaforem i czekał na pierwszy kurs – mówi Walczak. - Elf przyjechał z Mińska Mazowieckiego, gdzie były dokonywane drobne poprawki techniczne i musiał odczekać 20 minut na torach wyjazdowych. Teren w tym miejscu nie jest objęty monitoringiem – dodaje. Wykorzystali to grafficiarze.
Były kamery
Jednak to, że nie było kamer zewnętrznych, nie oznacza, że autorzy graffiti mogą spać spokojnie.
– Pociąg nie ma lusterek wstecznych. Funkcję tę spełniają kamery. Sprawdzamy, czy obraz został zapisany – mówi Walczak.
O zdarzeniu została poinformowana policja. – To standardowa procedura. Jest ona również wymagana przez ubezpieczyciela – informuje Walczak.
Jest ubezpieczenie
Jak podkreśla, ubezpieczenie uchroni SKM-kę od dodatkowych kosztów. – Czyszczeniem zajmie się zewnętrzna firma, która wystawi nam rachunek. Zostanie on pokryty z polisy – wyjaśnia. SKM szacuje ten koszt na kilkaset złotych.
Firma czyszcząca nie będzie miała trudnego zadania. Skład został pokryty specjalną powłoką ułatwiającą zmywanie grafiti.
Zdjęcie pociągu przesłał też na warszawa@tvn.pl internauta Rebusik:
bako/wp//mz