Kupcy koczują przed halą, niektórzy tam nocowali. Zarządca o stratach

Kupcy przed Centrum Handlowym Modlińska 6D
Sytuacja przed Centrum Handlowym Modlińska 6D
Źródło: Klemens Leczkowski / tvnwarszawa.pl

Kupcy z zamkniętego przez zarządcę centrum handlowego przy Modlińskiej koczują przed obiektem. Część z nich twierdzi, że spędziła tam noc w śpiworach i z kocami termicznymi. Po poniedziałkowych przepychankach policja przyjęła kilka zawiadomień, a funkcjonariusze pozostają na miejscu i pilnują porządku. Zarządca wyliczył z kolei straty, które według niego sięgają ponad pół miliona złotych.

To, jak wygląda sytuacja przed budynkiem Centrum Handlowego Modlińska 6D, sprawdził we wtorek reporter tvnwarszawa.pl Klemens Leczkowski.

- Kupcy siedzą przed halą, są cały czas na zewnątrz. Przynoszą sobie jedzenie i napoje. Dzisiaj nie ma awantur i sytuacji, że ktoś psika ich gazem. Nadal jednak nie są wpuszczani do środka obiektu, który jest pilnowany przez ochronę - opisał. I dodał: - Niektórzy twierdzą, że tam nocowali, a znajomi przynosili im śpiwory i koce grzewcze. Część osób przyszła też rano.

Na miejscu są trzy radiowozy policji, które zabezpieczają teren.

Policja przyjęła zgłoszenia

O interwencję policji zapytaliśmy w komendzie rejonowej na Białołęce. Zawiadomienia po poniedziałkowych przepychankach złożyły obie strony: kupcy i przedstawiciele zarządcy.

- Jeśli chodzi o wczorajsze działania na Modlińskiej 6D, prowadzimy dwa postępowania w sprawach o wykroczenia, które dotyczą między innymi niestosowania się do wydawanych poleceń, także utrudniania i blokowania ruchu oraz zakłócania ładu i porządku publicznego - przekazała w rozmowie z tvnwarszawa.pl rzeczniczka tamtejszej komendy komisarz Paulina Onyszko. Jak zaznaczyła, trwają ustalenia w tych sprawach. Dodała, że policjanci przyjęli także zgłoszenie od obywatela Ukrainy, który poinformował, że został zaatakowany przez grupę około 10 osób. - Wskazał na osoby narodowości wietnamskiej - zaznaczyła policjantka, podkreślając, że wszystkie materiały zgromadzone w tej sprawie zostaną przesłane do prokuratury.

Na tym jednak nie koniec. - Mamy też jedno zawiadomienie złożone przez przedstawiciela kupców, wskazujące na przedstawiciela strony zarządczej odnośnie kierowania gróźb karalnych i naruszenia nietykalności cielesnej. Tutaj będziemy prowadzić czynności sprawdzające w zakresie wybicia szyb, uszkodzenia drzwi, wyłamanych klamek i uszkodzenia agregatu prądotwórczego - wymieniła dalej komisarz Onyszko. Jak przyznała, policjanci będą zbierać informacje i prowadzić postępowania na wielu płaszczyznach. Pomocne będą w tym zgromadzone nagrania. Funkcjonariusze pozostają jednak nadal na miejscu i pilnują, żeby nie dochodziło do agresji z obu stron.

Straty na pół miliona złotych. Oświadczenie zarządcy

Zarządca obiektu, firma Mirtan, wyliczył już straty po poniedziałkowych zajściach. Jak podaje w komunikacie "agresywne działania kupców" kosztowały pół miliona złotych. "W wyniku incydentu zniszczeniu uległy m.in. agregat prądotwórczy, wózek widłowy, witryny sklepowe, brama oraz liczne drzwi wewnętrzne i zewnętrzne prowadzące do hali. Kupcy demolowali infrastrukturę, m.in. rozbijali krawężniki i rzucali ich fragmentami w budynek" - wymienia.

Zdaniem firmy poszkodowani zostali również pracownicy hali - jeden z nich, operator wózka widłowego, z obrażeniami głowy trafił do szpitala.

"Wszystkie te czyny zostały niezwłocznie zgłoszone do prokuratury. Działamy zgodnie z prawem i nie możemy pozwolić na akty przemocy ani próby siłowego przejmowania majątku - podkreśla cytowany w komunikacie Sebastian Bogusz, przedstawiciel zarządcy hali, firmy Mirtan.

Zarządca przypomniał też, że decyzja o zamknięciu obiektu została wydana 16 kwietnia 2025 roku przez Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego i utrzymała w mocy wcześniejsze postanowienie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. "Stała się ona ostateczna i podlega natychmiastowemu wykonaniu. W związku z tym 5 maja br. obiekt został oficjalnie wyłączony z użytkowania" - wyjaśnia dalej. I zaznacza: "Jeszcze w kwietniu kupcy zostali wezwani do opuszczenia hali. Pomimo tego, wielu z nich nie zastosowało się do wezwań. W dniu wykonania decyzji doszło do eskalacji - zamiast odbioru mienia, część osób zaatakowała pracowników hali oraz zarządcy, używając kamieni, prętów i gazu. Interweniowała policja".

"Naszym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa i przestrzeganie przepisów prawa. Centrum zostało zamknięte nie z powodu decyzji zarządcy, lecz w wyniku długiego procesu administracyjnego i licznych naruszeń przepisów przez kupców" - dodaje Sebastian Bogusz.

Zarządca podaje też, że powodem decyzji nadzoru budowlanego oraz wcześniejszych interwencji m.in. Państwowej Straży Pożarnej były poważne nieprawidłowości w użytkowaniu obiektu. Wśród nich znalazły się m.in.: blokowanie dostępu do hydrantów, nielegalne butle gazowe, improwizowane instalacje gazowo-elektryczne, a także zablokowane wyjścia ewakuacyjne. "Zarządca wielokrotnie podejmował próby polubownego rozwiązania sprawy, m.in. poprzez odwołania od decyzji administracyjnych i propozycje współpracy. Niestety, brak reakcji ze strony kupców uniemożliwił osiągnięcie kompromisu" - wyjaśnia. Zapewnia też, że od momentu zamknięcia obiektu, kancelaria prawna zarządcy prowadzi komisyjne zabezpieczanie pozostawionych stoisk i towarów. Pierwsi kupcy już zgłaszają się pod odbiór towaru.

"W Warszawie działa wiele hal handlowych, gdzie kupcy mogą prowadzić działalność zgodnie z przepisami i zasadami bezpieczeństwa. Niestety, na Modlińskiej 6D nie było to możliwe" – podsumowuje Sebastian Bogusz. Firma Mirtan już rozpoczęła proces wyłaniania podmiotu, który zajmie się demontażem boksów.

Dlaczego zamknięto halę?

W poniedziałek zarządca Centrum Handlowego Modlińska 6D poinformował o zamknięciu hali targowej na podstawie decyzji Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego z 16 kwietnia 2025 roku, utrzymującej w mocy wcześniejszą, zaskarżoną decyzję Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Tym samym decyzja stała się ostateczna i podlegająca natychmiastowej wykonalności.

W oświadczeniu zarządcy Modlińskiej 6D czytamy, że decyzję poprzedziły liczne kontrole, a straż pożarna, która również punktowała uchybienia, groziła wysokimi grzywnami. "Stało się tak z powodu różnych działań kupców, które ściągały zagrożenie bezpieczeństwa dla obiektu i odwiedzających go gości takich jak: organizowanie stoisk handlowych w sposób uniemożliwiający dostęp do hydrantów, znoszenie wielkich butli gazowych i budowanie improwizowanych instalacji gazowo-elektrycznych, zamykanie i blokowanie wyjść ewakuacyjnych" - wyliczył zarządca hali.

Decyzja nie spodobała się kupcom, którzy zaczęli protestować i forsować bramę. Doszło także do konfrontacji z ochroniarzami, którzy pilnują obiektu.

Konflikt pomiędzy kupcami a zarządcą obiektu trwa już od wielu miesięcy. Większość handlujących to osoby, które straciły swój dobytek w pożarze hali przy Marywilskiej. Swoje miejsce znaleźli na Modlińskiej, ale wkrótce zaczęły się pierwsze problemy.

Konflikt swój finał znalazł również w sądzie, choć wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Według ustaleń "Gazety Stołecznej", kupcy mają prawo handlować w obiekcie przy Modlińskiej 6D zgodnie z pisemnym potwierdzeniem Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego w Warszawie, które otrzymali w zeszłym tygodniu. Postanowieniem z 22 kwietnia sąd nakazał, by do czasu prawomocnego wyroku zarządca umożliwił handlarzom pracę i sprzedaż. Miał on też usunąć łańcuchy czy banery informujące o zamknięciu budynku.

"Stołeczna" podała też, że zarządca nie zgadza się z tą decyzja i zasłania się kwestiami bezpieczeństwa zgodnie z decyzją Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Jego zdaniem kupcy chcący tu handlować, nie liczą się z przepisami.

Czytaj także: