Tragicznie zakończyła się niedzielna akcja ratunkowa we wschodnim Tyrolu. Podczas manewru awaryjnego lądowania śmigłowcem w bardzo trudnych warunkach zginął jeden z ratowników, a dwóch zostało rannych. Austriacy próbowali dotrzeć do słowackiego turysty, który dzień wcześniej wpadł do szczeliny w lodowcu na szczycie Grossvenediger.
Jak poinformowała austriacka policja, do wypadku doszło w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Panowała gęsta mgła, widoczność była niemal zerowa i wiał silny wiatr.
W pewnym momencie śmigłowiec wpadł w turbulencje i zaczął tracić wysokość. W obliczu zagrożenia pilot zdecydował się odczepić linę, na której transportowani byli trzej ratownicy górscy. Mężczyźni polecieli około 10 m w dół, na lodowiec. W wyniku uderzenia zginął jeden z nich - 52-letni szef miejscowej policji górskiej, dwaj pozostali ratownicy zostali ranni - jeden z nich ciężko.
Ratowali Słowaka
Wypadek zdarzył się podczas akcji ratowniczej 35-letniego słowackiego policjanta. Był on 8-osobowej członkiem grupy, która w sobotę zdobyli wysoki na 3657 metrów szczyt Grossvenediger. Podczas schodzenia turyści podzielili się - pięciu zjechało na nartach, a trzech z nich, w tym Słowak, wracała pieszo.
Z niewiadomych przyczyn ta 3-osobowa grupa schodziła nie przywiązana linami. Podczas marszu Słowak wpadł do głębokiej na około 40 metrów szczeliny w lodowcu i został przysypany przez śnieg. Mężczyznę próbowano wyciągnąć w sobotę do zmierzchu, potem akcję kontynuowano w niedzielę do chwili, gdy wydarzył się wypadek z udziałem austriackich ratowników.
Już wcześniej lekarz, który był na miejscu, stwierdził, że Słowak prawdopodobnie nie żyje.
Autor: rs / Źródło: Salzburger Nachrichten, ORF