Rozmowy związkowców z rządem w sprawie postulatów nauczycieli zostały przerwane. Mają być wznowione w środę o godzinie 13. Wicepremier Beata Szydło zaapelowała o zawieszenie protestu w szkołach na czas egzaminów. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz odpowiedział na apel Szydło. Nie wyraził zgody na zawieszenie strajku.
Związkowcy i strona rządowa we wtorek o godzinie 8 usiedli do stołu negocjacyjnego w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie. Kontynuowali rozmowy, które przerwano w poniedziałek po południu.
- Pojawiły się nowe propozycje ze strony społecznej. Poprosiliśmy, żeby je przygotować, spisać, żeby były przygotowane na godzinę 16 - przekazała dziennikarzom Beata Szydło po pierwszej turze wtorkowych rozmów. Poinformowała, że "członkowie rządu udają się na posiedzenie rządu, które rozpoczyna się o godzinie 10".
Wznowienie rozmów
Po godzinie 16 Beata Szydło, Anna Zalewska i Elżbieta Rafalska wróciły do Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie.
Elżbieta Rafalska oceniła, że "rozmowy przynoszą efekt". - Stanowiska negocjacyjne ulegają zmianie, rząd przedłożył bardzo interesujące, ważne propozycje. Przystępujemy do kolejnej tury rozmów, myślę, że one mogą być owocne - powiedziała, wracając do nauczycieli.
Rozmowy zostaną wznowione w środę o 13
O godzinie 19.30 wicepremier Szydło poinformowała, że strony ustaliły, że dalsze rozmowy będą kontynuowane w środę o godzinie 13.
- Gotowa do podpisu porozumienia z rządem jest Solidarność, natomiast tak, jak wcześniej deklarowałam, chcemy podpisać porozumienie ze wszystkimi centralami związkowymi. W związku z tym rząd jest otwarty na to, by rozmowy kontynuować. Jutro spotykamy się tutaj o godzinie 13 - powiedziała dziennikarzom wicepremier.
- Ponieważ nie ustaliliśmy dzisiaj stanowiska, poprosiłam stronę związkową, aby rozważyła możliwość zawieszenia strajku na czas egzaminów - dodała.
W odpowiedzi na apel wicepremier Szydło prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz nie wyraził zgody na zawieszenie strajku na czas egzaminów.
"To byłoby za daleko idące z naszej strony"
- Strona związkowa przedstawiła swoją propozycję. Ona jest wyjściem naprzeciw propozycjom strony rządowej, jest w dużej mierze rezygnacją z dotychczasowego kluczowego postulatu - stwierdził szef ZNP. - Zdajemy sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką wzięliśmy na siebie w kontekście tej decyzji, ale jesteśmy także przekonani, że ta propozycja 30-procentowego wzrostu wynagrodzenia obudowana o uruchomienie wzrostu dodatku stażowego będzie także z satysfakcją przyjęta przez nauczycieli. Natomiast nie mogliśmy pozytywnie odpowiedzieć na propozycję rządu zawieszenia protestu na czas egzaminów w zamian za obietnicę rozmów - podkreślił.
- To byłoby za daleko idące z naszej strony i nadmierne zaufanie do strony rządowej - wyjaśnił.
Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych ocenił, że prowadzone rozmowy rządu z oświatowymi związkami są "spóźnione o kilka miesięcy".
"Odbijaliśmy się od ściany"
- O spotkanie ze stroną rządową, a nie ministrem edukacji narodowej, występowaliśmy od połowy ubiegłego roku. Odbijaliśmy się od ściany. (...) Odsyłano nas do minister edukacji - wskazywał. - Zaprezentowaliśmy daleko idące ustępstwo ze strony związkowej, mówię o FZZ i ZNP. Te oferty są teraz przez nas i stronę rządową rozpatrywane - dodał.
Stronę związkową w rozmowach z rządem reprezentowali między innymi szef ZNP, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa i szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jan Guz.
Ze strony rządu w spotkaniu uczestniczyli między innymi wicepremier Beata Szydło, minister edukacji narodowej Anna Zalewska, wiceminister edukacji Maciej Kopeć, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, wiceminister finansów Tomasz Robaczyński, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera.
Związkowcy obniżają żądania
Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz przekazał w przerwie po pierwszej części wtorkowych rozmów, że "pani premier środki, które teoretycznie były zagwarantowane na dodatki dla wyróżniających się nauczycieli, przeniosła do wynagrodzenia".
- Czyli przesunęła pieniądze z lewej do prawej kieszeni. Z tego jest uzysk czterech procent. To absolutnie nas nie zadowala, bo to niczego nie rozwiązuje - podkreślił.
Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki i Oświaty Forum Związków Zawodowych, przekazał, że w pierwszej turze wtorkowych rozmów związkowcy przedstawili rządowi ofertę. - Zeszliśmy z żądania 1000 złotych [podwyżki - red.] wynagrodzeń zasadniczych. Proponujemy podwyżkę w wysokości 30 procent od 1 stycznia 2019 roku. Proponujemy również uwolnienie dodatku stażowego ponad ustawowy limit określony na 20 procent - poinformował.
Jak tłumaczył, "te 30 procent to jest kwota dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 złotych miesięczne, a dla nauczyciela dyplomowanego 990 złotych".
Szydło "pełna optymizmu", Broniarz liczy na "przybliżenie do rozwiązania problemu"
Jeszcze przed rozpoczęciem wtorkowego spotkania głos zabrał prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. - Mamy nadzieję, że to dzisiejsze spotkanie przybliży nas do rozwiązania problemu - powiedział. Dodał, że "jeżeli rząd będzie pozostawał przy swojej propozycji 675 milionów złotych, to ta sytuacja niczego nie rozwiązuje".
- Nie ma naszej zgody na 5-procentowy wzrost wynagrodzenia, jak to wynika z wyliczeń ministerstwa edukacji - podkreślił szef ZNP.
Wicepremier Szydło przed rozpoczęciem rozmów we wtorek podkreśliła, że "jest pełna optymizmu". - Rząd przedstawi stronie związkowej swoje propozycje. Mam nadzieję, że zostaną zaakceptowane. Zależy nam na porozumieniu i na tym, żeby nie było protestu, żeby odbyły się egzaminy - zaznaczyła.
"Szukamy drogi porozumienia, chcemy złagodzenia"
- Szukamy drogi porozumienia, chcemy złagodzenia i rozwiązania tego problemu - powiedziała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, która też bierze udział w negocjacjach.
- Nie chcemy, żeby takie sytuacje się zdarzały, szczególnie w okresie egzaminów, bo to jest zawsze uderzenie w ucznia, zawsze niepewność rodziców, zawsze większy stres dla uczniów - dodała. - Dlatego też pani premier [wicepremier Beata Szydło - red.] apelowała o to, żeby wziąć te argumenty pod uwagę, żeby w ewentualnej sytuacji zawiesić ten strajk, nie prowadzić go w czasie egzaminu. Zobaczymy, jesteśmy dobrej myśli - dodała minister.
Rafalska została też zapytana o słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który w poniedziałek po południu poinformował, że zaproponował minister finansów Teresie Czerwińskiej, aby obniżyć koszty uzyskania przychodu dla nauczycieli. Miałyby być takie, jak w przypadku nauczycieli akademickich i twórców, czyli wynosić 50 procent.
- Rozmawiamy bardzo szeroko, różne propozycje się pojawiają. To strona związkowa stawia warunki, które są bardzo trudne do spełnienia, jeśli chodzi o wynagrodzenie - oceniła.
"Pole kompromisu jest stosunkowo niewielkie"
Sławomir Wittkowicz w rozmowie z TVN24 przed rozpoczęciem spotkania z rządem powiedział, że "spodziewa się przedłożenia jakiejś poważnej propozycji".
- Z tych pięciu wczorajszych propozycji cztery już były na stole i one nie mają bezpośredniego związku z podwyższeniem wynagrodzeń. A to jest istota sporu - podkreślił.
Zaznaczył, że "obserwując ostatnie dwie tury spotkań z rządem, jest już tylko kwestia teoretycznego optymizmu". - Ale życzyłbym sobie, żeby to porozumienie mogło być zawarte i żeby 8 kwietnia można było normalnie pójść do pracy - dodał przedstawiciel Branży Nauki i Oświaty FZZ.
Wskazał, że "było wystarczająco dużo czasu, żeby przygotować poważną ofertę, a nie tylko przerzucać się hasłami, że w porównaniu do 2018 roku dostaniemy 16 procent więcej". - Tak naprawdę mówimy o 300, 400 złotych. Przy rosnących kosztach utrzymania, przy rosnących wynagrodzeniach, także minimalnych, to jest żenująca propozycja - ocenił związkowiec.
- Różnica między oczekiwaniami środowiska a propozycjami rządu jest rzędu 700, 800 złotych. To bardzo duża różnica. Pole kompromisu jest stosunkowo niewielkie - dodał.
Cztery propozycje rządu przyjęte, ale bez porozumienia w kwestii podwyżek
Podczas spotkania wicepremier Beata Szydło w imieniu rządu przedstawiła związkom zawodowym pięć propozycji. Są to: podwyżka od września tego roku (początkowo była ona planowana na 2020 rok), dodatkowe środki dla młodych nauczycieli rozpoczynających pracę, przyspieszenie możliwości awansu zawodowego nauczycieli, określenie minimalnej, kilkusetzłotowej stawki dodatku za wychowawstwo i zmiany w systemie oceniania nauczycieli.
Po spotkaniu wicepremier poinformowała, że cztery z pięciu punktów, które rząd zaproponował, zostały zaakceptowane przez strony. Wskazała, że chodzi między innymi o skrócenie stażu nauczycieli stażystów, zmiany w systemie oceniania nauczycieli i ograniczenie biurokracji.
Nie osiągnięto jednak porozumienia w kwestii podwyżki płac o tysiąc złotych, a więc najważniejszego postulatu Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Postulaty nauczycieli
Strajk w szkołach ma się rozpocząć 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin zbiegnie się z zaplanowanymi egzaminami: 10, 11 i 12 kwietnia ma się odbyć egzamin gimnazjalny, a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasistów. Matury mają rozpocząć się 6 maja.
ZNP i FZZ domagały się wzrostu wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych oraz pracowników administracji i obsługi o tysiąc złotych z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 roku.
Solidarność domaga się podniesienia płac w oświacie na poziomie podobnym jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż o 650 złotych od stycznia tego roku i kolejnych 15 procent od stycznia 2020 roku do wynagrodzenia zasadniczego bez względu na stopień awansu zawodowego nauczyciela, a także m.in. skrócenia ścieżki awansu zawodowego, zmiany przepisów dotyczących oceny pracy nauczycieli.
Autor: ads,kb/adso,now / Źródło: TVN24, PAP